Przejdź do głównej zawartości

Ach, ta polityka! Jestem głupi. Tak to widzę...


Racja, że ludzie nie są tacy głupi jak nam się wydaje, żeby ulegać partyjnej propagandzie przed kolejnymi wyborami. Są jeszcze głupsi. I tu kłania się Stefan Kisielewski: głupi przestaje być głupcem tylko wtedy, gdy przyznaje się, że jest głupi. Wniosek jest oczywisty – głupcy rekrutują się spośród tych, którzy twierdzą, że głupcami nie są.


    Kto zna mnie bardziej niż tylko z felietonów, słyszał to wielokrotnie. Kiedyś o mądralach potrafiących odróżnić posła od osła, Sejm od Sejn oraz egzekutywę od egzekucji, mówiło się, że są oczytani. 

       Dzisiaj tych ostatnich jest jak na lekarstwo. Odkąd pojawił się internet zauważyłem w orbicie swoich znajomych, że tych oczytanych jest mniej, bo zostali zdominowani przez zorientowanych. Z nimi nie jest jeszcze tak źle, bo swoją wiedzę czerpią z oglądania, słuchania i czytania newsów na portalach. Potrafią błyskotliwie zaświecić na Facebooku. Wielkim plusem jest to, że są konsekwentni.

      „Świetny tekst pan napisał” – zagadnął mnie onegdaj młody jegomość na stacji paliw. Moje ego poszybowało wyżej niż Mount Everest, a łakomy konwersacji dopytałem: który?. „No nie pamietam, bo tak tylko luknąłem”. I to trzecia kategoria uczestników życia publicznego, którzy dla partii politycznych są kąskiem najbardziej łakomym: coś wiedzą, czują przysłowiowy „wkurw” lub „hosanna”, ale nie bardzo wiedzą o co chodzi. Z tych zasobów czerpią wszyscy.

       Niżej jest już tylko intelektualna podłoga: nie czytają, nie interesują się, nie próbują tego udawać, a tym bardziej nie chodzą głosować. Nie przyznają się do głupoty, bo jak kania dźdźu potrzebują tylko dowartościowania. Z lektur ciekawi ich tylko wydruk z konta. Politykę mogą próbować zrozumieć, ale pod warunkiem, że będzie to głupawy mem. Nie boję się ich krytyki, ponieważ oni i tak tego nie przeczytają. Oczywiście nie znaczy to, że nimi pogardzam.

       Po co to piszę?
  
     Nie po to, by kogokolwiek poniżać. Im bardziej spoglądam na politykę obojętnie, z oddali lub ze zwykłym obrzydzeniem, bardziej dostrzegam, że coś się skończyło i już nigdy nie wróci. Wszyscy dookoła grają role napisane przez geniuszów propagandy z jednej lub drugiej strony sceny politycznej. 

       Przez polityczną szparę swoje mądrości wsuwają ludzie lewicy, narodowcy, ludowcy lub fani mądrego gwiazdora z telewizji. Ja zaczynałem pisząc z Kazimierzem Marcinkiewiczem do „Aspektów”, później do „Myśli Polskiej”, „Życia” i „Gazety Wyborczej”, ale to już przeszłość. Ten świat się definitywnie skończył. Dzisiaj politycy nie potrafią już nic napisać, ponieważ nie mają własnych poglądów.

       To było dawno temu. Została tylko propaganda. Liczy się myślenie zmonetyzowanym konkretem, a nie abstraktem. Komu chciałoby się mędrkować?

        Ważna jest wojna PiS-u z PO, Dudy z Kidawą-Błońską, Dajczaka z Polak i tak dalej. Tu nie bierze się jeńców, nawet jeśli przysłowiowa „kosa” z przeciwnikiem jest tylko na pokaz. Możemy sarkać, że tak być nie powinno, ale to nikogo nie obchodzi. Wszyscy ulegli zbiorowej hipnozie mediów, które mają coś dla oczytanych, zorientowanych, mądych, koniunkturalistów i totalnych głupoców.

     Przeglądam profile znajomych z Facebooka i przecieram oczy ze zdumienia. „Nie oglądaj TVP” – to jedni. „Telewizja WSI” – to od drugich. Od zawsze mówiłem i pisałem, że jak wszyscy myślą identycznie lub chociażby podobnie, to oznacza, że nikt nie myśli. Może podróżuję po innej trajektorii, ale kłamstwa widzę w TVN i w TVP, chamska publicystyka jest obecna w „Gazecie Wyborczej” i „Gazecie Polskiej”.

     Nigdy nie stawałem pośrodku, nie „ssałem dwóch matek”, potrafiłem się mylić i błądzić, lecz nie często kalkulowałem. Nie kalkuluję i tym razem. Może dlatego widzę więcej. A widzę świat jak z anegdoty o rosyjskim chłopie do którego przemówił Bóg. „Dostaniesz wszystko, ale wiedz o tym, że twój sąsiad dostanie dwakroć więcej. Czego chcesz?”- zapytał Pan. Chłop bez wahania: „Panie wyłup mi jedno oko”. 

       Takich „poświęceń” widzimy sporo i nie mają nic wspólnego z troską o cokolwiek, a tym bardziej o Polskę, region i miasto.

     Zauważyłem na jednej z domowych imprez, że żyjemy w światach równoległych. Niemal jak u Hilarego Putnama: dla jednych Sąd Najwyższy to H20, a dla innych HYZ. Przy jednym stole można być jak z innych planet.

      Propaganda PiS-owska oraz antyPiS-owska jest już tak kiczowata, że nie do zniesienia. W przeciwieństwie do moich znajomych z Facebooka, którzy nawołują do bojkotu Telewizji Polskiej, obok TVN-u znajduję czas także na nią. Nie inaczej z gazetami – inwestuję w „Newsweek” i „DoRzeczy”, a jak mam kieliszek wina więcej, to dam radę z „Sieci”. Nie mogę już „Wyborczej”, bo choć wygrałem w niej kilka konkursów, to jest zbyt przewidywalna. „Gazeta Polska” odpada, bo zdarza mi się mieć nadciśnienie.

       Do całości obrazu dodajmy, że lokalnie jest trochę „lepiej”. Dziennikarze TVP Gorzów robią relacje z odpustów, a ci z Radia Gorzów, Zachód i Zielona Góra zapraszają do studia wszystkich, którzy intelektem nie zagrożą prowadzącym: Sadowskiemu, Życzkowskiemu i Poniedziałkowi.

    Gazety są tak przyzwoite jak płynące do nich pieniądze z urzędów, szpitali oraz promocyjnych akcji. Tajemnicą Poliszynela są kilkudziesięciotysięczne transfery z gorzowskiego szpitala do prywatnej telewizji, która nie jest biznesowo neutralna dla jednego z członków kierownictwa. Słowo „słup” mówi więcej niż każde inne.

     Kto był i jest gorszy: Niesiołowski i Tyszkiewicz, czy %Porwich? Czy bardziej irytująca jest „polewka” poseł Sibińskiej z symboli K+M+B, czy irytacja przeciwników samochodu, który konserwatywny działacz antyaborcyjny Kazimierz Sokołowski postawił pod szpitalem?

    Mam ogromny szacunek dla patriotów spod gorzowskiego Sądu Okręgowego, bo od pięciu lat robią rzeczy wielkie, ale jest mi słabo, gdy widzę tam człowieka kreującego się na postać pomnikową. Kaznodzieja Wierchowicz przekroczył wszystkie granice do których żaden z działaczy Prawa i Sprawiedliwości w Lubuskiem nigdy się nawet nie zbliżył.

       Moje słowa, nad czyjąś kwaterą, nabiorą kiedyś mocy pośmiertnego wyroku.

     Przepis wszystkich stron konfliktu jest rozbrajająco prosty: mają być emocje! Wtedy nikt nie interesuje się faktami. Mądrzy ludzie, przez tą propagandę i zakłamanie, tracą ciekawość świata, nic ich już nie zaskakuje i nic nie jest w stanie wywołać emocji. To wina wszystkich tych udających troskę o Polskę polityków: krętaczy z PiS-u oraz ściemniaczy z PO.

     Znam ich wszystkich od lat, nawet jak niektórzy udają coś innego. Wiem zatem, że cyrk prezentowany w mediach ogólnopolskich, a później małpowany w regionie i mieście, to tylko tani spektakl. Nie warto się emocjonować. Nikt nie przekuje mieczy na lemiesze, a włóczni na sierpy – dla nich liczy się tu i teraz, oni i tylko oni sa ważni. Nic więcej. Propaganda z „fuck off” Lichockiej, to taka sama pogarda dla ludzi, jak określenie „moherowe berety” Tuska. 

     Właśnie dlatego śmieszą mnie apele o zaprzestanie mowy nienawiści, ponieważ ich autorami są najczęściej ludzie nienawiścią żyjący. Mocne słowo, gdy nie jest kłamstwem i nie obnaża drugiej strony z godnosci, jest zdecydowanie mniej groźne, niż cyniczne udawanie świętoszka oraz granie na cudzych emocjach.

      Wyraźnie puścił mi hamulec. Lepiej już skończyć. Czarnym snem jest reelekcja Andrzeja Dudy, ale nie widać słońca za Kidawą-Błońską. Ten tekst nie musi się nikomu podobać. Na szczęście wiem, że im mniej jest lajków, tym więcej osób go przeczytało.
       
       Nie oczekuję pochwał. Można przestać to czytać. W temacie polityki jestem chyba głupi. Tak, jestem głupi i dlatego... 




Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...