Przejdź do głównej zawartości

Atakują głównie ci, którzy boją się lustra.

Kilku życzliwych ludzi pyta mnie od klilku dni, kiedy zrobię coś niestandardowego i kontrowersyjnego, by odpowiedzieć na kłamstwa marszałek Elżbiety Anny Polak i wściekłe ataki Jerzego W. Otóż nigdy! Nie zamierzam odpowiadać, bo tylko wzruszam ramionami. Przyjacielem mi Platon, a milsza prawda – nawet jeśli w efekcie mojej twórczości lądowałem w sądzie, nigdy za kłamstwo; co najwyżej za zbyt grube słowo. Tak odpowiadam zawsze, ale nie tym razem...

Fot.: Facebook/Wolny Myśliciel

            Z dużą nieśmiałością zabierałem się za ten post. Nie chcę, aby było ząb za ząb. Nie odczuwam żadnej satysfakcji, że pisząc bloga i felietony do portali internetowych, miałem rację co do środowiska lubuskiej Platformy Obywatelskiej. Nawiasem mówiąc, jest tam wielu interesujących i wartościowych ludzi, ale nigdy o nich nie usłyszymy, bo prym wiodą tłuste i zepsute koty.

            Platformersów zawsze przerażała cudza wolność - taki stan, gdy można kreować na ich temat opinie, ale oni nie mają na człowieka żadnego wpływu. Nic od nich nigdy nie chciałem i nie otrzymałem, sporo wielu dałem, a wiadomo przecież, że nikt nie lubi banków w których ma kredyty.

To co mają na mój temat do powiedzenia, to zdezaktualizowana kilkanaście lat temu karta karna i archiwalne wycinki z prasy. Kajać się nie muszę i już nie będę, bo zrobiłem to setki razy. Dzisiaj mogą mnie pocałować tam, gdzie kończą się plecy, a zaczyna inna - również ciekawa część ciała. Moją dwie dekady temu widziało pół Polski; jest podobno fajna, ale to nie czas na żarty. Nie zamierzam wchodzić w spór ani z marszałek Elżbietą Polak, ani ze smutnym Jerzym W.

Pierwszą, resztkami sił próbuję szanować, ale bardziej jej współczuję, bo przecież mam kilkadziesiąt dowodów na to – nigdy i nikt nie zmusi mnie do ujawniania prywatnej korespondencji z komunikatorów, że jak mówi pseudodziennikarz” etc., to nie przychodzi to jej łatwo. Nie wierzę, że jest zepsuta i kłamie bez wyrzutów sumienia. Ataki na mnie, to próba minimalizowania strat na wypadek, gdyby marszałkowe szambo wybiło mocniej. A może...

Strach przed obnażeniem kłamstw uruchomił kampanię oszczerstw pod moim adresem.  Aż przykro, że żyrują to osoby – albo tylko jedna, które szanowałem poza polityką, a może nawet mimo ich aspiracji do bycia politykami. Po tym zdaniu ich akcje w PO powinny pójść mocno w górę!

Wiele wskazuje na to, że kilku moich dobrych znajomych przyzwoitość zakopało głęboko pod ziemią, bo regionalne władze postraszyły absencją na listach wyborczych. Przykre, że można się sprzedać za coś tak mało wartościowego, a przy tym dalej udawać kogoś bezinteresownego. Miał więc rację Platon, że niektórzy są ludźmi złymi - ale mocno dbają i zabiegają, aby postrzegano ich jako osoby dobre. Inni natomiast są w gruncie rzeczy dobrzy - ale nie dbają o to, gdy mówi się o nich tylko źle i przedstawia jako złych. Radził też, by zawsze wybierać ten drugi wariant. Staram się jak mogę!

Drugim bohaterem ataków na mnie głównie gardzę, ale też mocno mu współczuję – nie jest łatwo odchodzić w niepamięć. Trudno pogodzić się z faktem, że historię całkiem przyzwoitego onegdaj życia, napisze ktoś inny; jeśli nie dopadnie mnie choroba Alzchaimera, wylew, zalew, udar czy cokolwiek innego, ów autorem będę właśnie ja. Onegdaj sąd skazał mnie na grzywnę, bo nazwałem go chamem po tym, jak robił sobie nieprzyzwoite moim zdaniem jaja z urody radnej PO. Dziś bym tak nie powiedział, dlatego go przeprosiłem. Od kilku dni myślę, że szczerze, dlatego nie zamierzam nawet tłumaczyć dlaczego. Takie sytuacje, to malutka część czesnego, które płacę co jakiś czas za odwagę i zamiłowanie do prawdy. Warto być przyzwoitym! Nawet jeśli odczuwa się wyższy niż zazwyczaj wzrost ciśnienia tętniczego, gdyż Pan W. "robi to"... wszędzie.

               A ja? Teraz pisze się nowy rozdział w mojej publicystyce, która – może niewielu zdaje sobie sprawę, jest dla mnie głównie wieczorowym hobby. Niektórzy idą po pracy na ryby, pobiegać lub na siłownię, a ja siadam przed komputerem. Dopóki było tylko nad Wartą – jakoś dawali radę, teraz poczuli strach, bo „tylko nie mów nikomu” poza rogatkami subregionu i regionu, już nie zadziała.

               Ja jestem na trajektorii, którą już przećwiczyłem, a więc nic nie jest mi straszne. Wiem, że będą ujadać i używać różnych sztuczek. Znam ich dobrze; lubuski „mainstream” skupiony wokół PO zawsze próbował pokazywać wszystkim miejsce w szeregu; ustawiał tych i owych w kolejce do tego, aby mogli być prawdziwymi Lubusznami. Nie warto im ufać.

Mój przykład powinien dodać otuchy innym, że warto być zgodnym z samym sobą. Nigdzie się nie wybrałem, wróciłem tam, skąd przyszedłem. Żyję! Przeżyje każdy inny, wystarczy przestać udawać, że ma się do czynienia z ludźmi lepszymi od wszystkich innych. Są na sterydach ściemy i lansu; poza tym nic więcej nie ma. Boją się spojrzeć w lustro, bo widzą coś innego, niż ci wszyscy do których przemawiają...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...