Przejdź do głównej zawartości

Lubuska opozycja, jaka jest, każdy widzi...


W obliczu głosowania na ludzi bez wizji i wyrazu, lepiej na wybory nie iść wcale, niż leczyć się po nich z moralnego kaca. Oczywiście, trzeba być przygotowanym na etykietę, że jak się nie wspiera opozycji, to jest się „pomagierem” PiS-u. Nie ma nic prawdziwszego od fikcji, że opozycja ma pomysł na Polskę. Mają pomysł na siebie, swoje rodziny oraz spłacenie zaciągnietych kredytów.
            
FOT.: Facebook/Lubuska Platforma

     Każdy z kilkudziesięciu znanych w Lubuskiem liderów Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, PSL i SLD widzi w lustrze posła, senatora, a nawet ministra.

Gdyby rządzili, uprawnionym byłoby określenie „tłuste koty”. To ciekawe, ale jak słusznie zauwazył Tomasz Lis, po czterech latach bycia w opozycji, wielu dzisiejszych platformersów wcale nie schudło, nie nabrało pokory oraz woli walki, ale stali się kotami jeszcze bardziej tłustymi. Wręcz obrzydliwie grubymi i pewnymi siebie, bo dawne wpływy rządowe, z sukcesami rekompensują sobie tymi w samorządzie województwa Lubuskiego.

Gdyby chodziło im w Lubuskiem i w kraju o coś więcej niż o siebie, to kilku: podobno z doświadczeniem, tytułami zawodowymi oraz naukowymi, a także perspektywami na rynku pracy, usunęłoby się na dalszy plan. Tymczasem, nawet tu w regionie więcej wodzów niż Indian i nikt nie bierze sobie do serca słów piosenki Grzegorza Markowskiego, że: „Trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny”, albo chociaż przesunąć się w bok lub bardziej do tyłu.

Dla kogoś kto czyta coś więcej niż „Gazetę Wyborczą” i także w innym języku niż polski, a przy tym ma codzienne kontakty z ludźmi innych kultur, złość na „dobrą zmianę” jest ogromna. Potęgują ją przekazy o niszczeniu sądów i wizerunku Polski, ale szybko przechodzi na poziomie lokalnym. Gdy po swojskim Jerzym Maternie, paździerzowym Władysławie Dajczaku i  smutnym Marku Surmaczu, trzeba obserwować narcyzm Waldemara Sługockiego, „ciamciaramciam” Krystyny Sibińskiej, absencję Katarzyny Osos, butę i chamstwo Władysława Komarnickiego, humor się poprawia. Oni są tak beznadziejni, że aż śmieszni.

        Gdyby nie marszałek Elżbieta Polak, Robert Dowhan, Aleksandra Mrozek i Paweł Pudłowski z Nowoczesnej czy Tadeusz Jedrzejczak z SLD, ale też kilkudziesięciu innych radnych i działaczy opozycyjnych partii, byłoby jeszcze gorzej. Wizerunek Platformy Obywatelskiej w Lubuskiem ratują działania marszałek  Polak, ale też brak w ostatnim czasie jakichkolwiek działań w wykonaniu takich person jak Marcin Jabłoński czy Robert Surowiec.

Wystarczy obserwować bratobójczą walkę Witolda Pahla z Krystyną Sibińską, gdzie ten pierwszy przejął na swoje wyborcze potrzeby całe dotychczasowe zaplecze tej ostatniej. Owszem, można jej wiele zarzucić, ale w kwestii zaangażowania w sprawy miasta i regionu, bije swojego rywala o kilka długości. „Krysia nie ma już kim robić kampanii i musi wisieć na pasku Eli Polak oraz organizowanych przez nią imprezach” – mówi rozmówca Nad Wartą, a najbardziej jaskrawym tego dowodem, jest „przeflancowanie się” do obozu Pahla eksprzewodniczącego Rady Miasta Jerzego Sobolewskiego.

Muskuły pręży również Jerzy Wierchowicz, który masturbuje swoją wyobraźnię powrotem na Wiejską. Nie wiadomo jednak, czy ten zasłużony opozycjonista i wytrawny prawnik, ma jeszcze prawa wyborcze, bo jako „pół człowiek i pół wazelina”, może wymykać się konstytucyjnej definicji obywatela.

Sierotami zostali liderzy protestów pod sądami i „Czarnych Parasolek” w Gorzowie oraz Zielonej Górze: od Moniki Twarogal zaczynając, przez Leszka Pielina, a na Dariuszu Nocek kończąc. Wszyscy oni od początku ryzykowali sporo, ale politycy opozycji traktowali ich środowiska tylko w kategoriach grup organizujących dostęp do mikrofonu oraz publiki.

Jak się słyszy polityków PO oświadczających, że już rozumieją swoje błędy i teraz będą blisko ludzi, pierwszym odruchem jest potrzeba zwymiotowania.

Śmieszne są też wewnątrzpartyjne dyskusje i oświadczenia – z kim rozmawiać można, a z kim nie można lub kto komu zalajkował zdjęcie. Jak do tego dorzucimy prymitywne oskarżenia typów spod ciemnej gwiady, że jak ktoś o kimś pisze dobrze, to bez wątpienia „poszła jakaś kasa” – rosnące notowania PiS-u w liberalnym Lubuskiem nikogo nie powinny dziwić.

Wybory europejskie dla polityków w Lubuskiem nie były zimnym prysznicem i na próżno szukać skruchy, której nie ma od 2015 roku.

Gdyby nie Bartosz Arłukowicz, notabene człowiek w polskiej polityce atakujący Donalda Tuska bardziej brutalnie, niż Jarosław Kaczyński, Platforma Obywatelska miałaby w Lubuskiem pozamiatane. Dawna mądrość liderów Platformy Obywatelskiej pozwoliła zapomnieć Arłukowiczowi bzdury, które wygadywał w komisji hazardowej, ale dzisiaj wrogiem Platformy Obywatelskiej jest każdy, kto mniej lub bardziej – jak piszący te słowa – wygarnie jej szczerą prawdę.

Bo lubuska Platforma nie posiada zdolności komunikowania się. Marszałkowskie pikniki europejskie, zdrowia oraz kobiet, nie załatwią sprawy. Niektórzy powinni odsunąć na bok egoistyczne ambicje bycia posłem lub senatorem, a nawet politykiem w ogóle, i spojrzeć na sprawę szerzej w kategoriach tego co dobre dla Polski – lub chociaż dla regionu lub partii do której należą, a nie dla siebie. Lubuska opozycja, a nawet ta gorzowska, ma sporo fajnych ludzi, ale nie sądzę, że jej liderzy przesuną się na bok, aby ich pokazać.

Żenujące rozpychanie się łokciami pretendentów na listy wyborcze, to najlepsza wizytówka tego, dlaczego szukając alternatywy dla PiS, nie warto spoglądać na PO. Przynajmniej do czasu, aż nie zaczną słuchać na serio, a nie tylko swoich działaczy. Niby zrozumieli, że sama niechęć do PiS-u nie wystarczy, ale zapomnieli, że twarze wiecznych krytyków, nie są najlepszymi do tego, by w kampanii prezentować rzeczy pozytywne.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...