Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces.
Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania.
Mój
rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym
elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować
bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla
orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze,
system operacyjny ustala reguły współpracy między różnymi komponentami. Bez
niego, komputer nie byłby w stanie efektywnie wykonywać swoich zadań.
Nie
jest tajemnicą, że system operacyjny jest tym lepszy, im bardziej przejrzysty i
przyjazny dla użytkownika. Powinien być na tyle prosty w obsłudze, aby każdy
kto z niego korzysta, bez trudu oraz intuicyjnie, mógł poznać reguły jego
działania. I tu przechodzimy do sedna sprawy. W polskiej polityce uszkodzeniu
uległ system operacyjny. Wyborcy wybrali tych, którzy mieli zarządzać procesami
inaczej, ale ten „zakup” okazał się trefny i nie można go nawet zwrócić.
Użytkownicy
dali się zwieść atrakcyjnym dodatkom, Trzeciej Drodze, które miały mieć
kluczowe znaczenie dla procesora, ale one nie działają. Otrzymali stary
procesor sprzed dziewięciu lat, a nowe i atrakcyjnie wyglądające dodatki w
żaden sposób nie zwiększyły wydajności. Ludzie klikają w ikonki, ale pojawia
się komunikat: „Nie znaleziono systemu operacyjnego”. Zdarza się, że zamiast
uruchomienia pojawia się irytująca klepsydra, która uniemożliwia korzystanie z
kursora.
Spodziewaliśmy
się obniżenia politycznej temperatury oraz bardziej zjadliwej formy uprawiania
polityki, a zamiast tego otrzymaliśmy jeszcze większą eskalację konfliktów i
podziałów. Gdzie chcieliśmy zobaczyć zaprowadzanie praworządności i najwyższe
standardy prawne, zobaczyliśmy bezprecedensowe bezprawie, działania na rympał i
naruszenie Konstytucji. Klikamy w ikonę „rodzina”, a wyskakują nam manifesty
ruchów LGBTQ. Szukamy informacji o wolności słowa, system wyrzuca nam
zapowiedzi karania za wypowiedzi, których nie da się pogodzić z lewackimi
ideologiami. Chcemy przeczytać o bezpieczeństwie, a na ekranie pojawiają się
informacje o dobrodziejstwach płynących z paktu migracyjnego etc.
W
polskiej polityce uszkodzeniu uległ system operacyjny. Owszem, komputer działa,
a jakieś procesy się w nim odbywają, ale my gołym okiem widzimy, że coś jest
nie tak. Nawet jeśli na moment coś się otworzy, a my zobaczymy więcej, jak
informacje o aferze wiatrakowej lub nepotyzmie w Polska 2050, to po chwili znów
wszystko się wiesza i jest jak było przed chwilą. Użytkownicy klikają, aby
zobaczyć co dostali po październikowym zakupie, ale system operacyjny pokazuje
im coś innego, niż było napisane w ulotce.
Świadomość
wadliwości systemu operacyjnego zawsze jest dojmująca. Pociechą jest to, że
istnieje możliwość jego wymiany na inny. Rzecz w tym, że zachodzące w Europie i
Polsce procesy polityczne, zmierzają do zmiany także procesora. Tak, aby nigdy
i żaden, system operacyjny, nie działał dowolnie i w oderwaniu od tego, jak
został zaprogramowany procesor. Będziemy używali różnych systemów operacyjnych,
ale zawsze będziemy otrzymywali to samo: w mediach, w wyborach, w edukacji, w
polityce społecznej.