Przejdź do głównej zawartości

Zgwałcili Jezusa, ale włos z głowy im nie spadnie...


Pokorna postawa biskupów wobec pedofilii nie powinna wywoływać eurofii. Oni nie odczuwają żalu z powodu krzywdy jaka się działa ofiarom, lecz dlatego, że tym razem nie udało się tego przykryć i szybko zakończyć. Historia zbyt dobrze ilustruje skalę bezeceństw tej instytucji, ale również jej zdolność do przetrwania, mimo znacznie większych problemów niż film Sekielskiego.



Dzisiejsze spotkanie biskupów przełomu nie przynosi i nie przyniesie żadne inne. „Pasterze”  postanowili, że chcą się szkolić… jak nie dać się złapać. Będą o tym jeszcze rozmawiać, choć już dzisiaj napisali list „Wrażliwość i odpowiedzialność”.

Zdecydowana większosć kapłanów pracuje gorliwie” - piszą biskupi w liście, który usłyszą w niedzielę wierni. Następnie dodają: „Nie uczyniliśmy wszystkiego, aby zapobiec krzywdom”. Sporo w tym racji, bo zdecydowana mniejszość księży dopuszczała i dopuszcza się czynów pedofilskich. Wiem to ponad wszelką wątpliwość z autopsji, że reszta wiedziała, kto z nich dopuszczał się takich czynów i było to często przedmiotem komentarzy, plotek i żartów w ich gronie, ale rzadziej troski oraz współczucia.

To jak z facetem, który po kieliszku chwali się kolegom, że bije żonę, a inni utwierdzają go w przekonaniu, że jest twardzielem lub tylko to udają. W łagodniejszej wersji, postawa wielu księży wobec swoich braci w kapłaństwie przypominała gościa wychodzącego po pijaku z imprezy, a następnie wsiadającego za kierownicę. Śmichy i chichy, trochę oburzenia typu: „Ja bym tak nie mógł”, ale na tym koniec. Bulwersowali się i deklarowali, że to „nie ich bajka”, ale nie robili nic.

Czy wyobraża sobie ktokolwiek naradę Apostołów pod Jerozolimą na temat tego, że dwóch lub trzech z nich, gwałciło dzieci podczas kazań Jezusa na Górze Błogosławieństw? Czy mieści nam się w głowie, że kilku z Apostołów w tajemnicy przed Jezusem, mogłoby wkładać przychodzącym do Niego dzieciom rękę w majteczki?

Ten na którego biskupi ochoczo się powołują był tu jednoznaczny: „Zaprawdę powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” (Mt, 25,40). Czy to wymaga jeszcze jakiegoś komentarza?

Skoro nie, i przyznajemy iż krzywdzili samego Jezusa, to odrzućmy poprawność na rzecz prostego przekazu. Jeśli powyższe słowa traktować poważnie, a inaczej być nie powinno,  to sytuacja w Kościele ma się tak, jakby Apostołowie zaciągnęłli 12 letniego Jezusa w boczne krużganki Świątyni Jerozolimskiej, i tam pieścili go w miejscach niedozwolonych.

Mimo tego wszystkiego, byłbym ostrożny w oskarżaniu polskich biskupów za krycie księży pedofili, bo najprawdopodobniej oni byli posłuszni watykańskim procedurom. Szkoda, że wybrali to ostatnie, a nie Ewangelię i dobro dzieci, lecz karty historii znają takich przypadków nie setki, lecz tysiące. Z tego też powodu, nie wierzmy w przełom i karę dla biskupów, bo włos z głowy im nie spadnie. 

Ta gra jest aż nadto czytelna, a przekaz jest jeszcze bardziej oczywisty: pokajamy się, podziękujemy „panu Sekielskiemu”, a po wyborach europejskich dziennikarze znajdą sobie inny nośny temat.

Sprawie nie pomagają politycy, którzy za nic mają skrzywdzonych, choć ich usta są pełne frazesów. Kilka przypadków z filmu Sekielskiego było już emitowanych w TVN na długo przed ich implementacją w samym filmie, i nikt wtedy nie wyrażał troski o ofiary pedofilii. Pewnie dlatego, że nie było kampanii wyborczej.



Popularne posty z tego bloga

Error. Rzecz o polityce

Rozważając temat polskiej polityki i zachodzących w niej procesów, razem z moim rozmówcą, z wykształcenia informatykiem, zwróciłem uwagę na pewne analogie do działania komputera. W obu przypadkach kluczowym zjawiskiem jest proces. Zarówno w funkcjonowaniu polityki, jak i w systemie komputerowym, procesy są niezmiernie liczne. Procesor nie obsługuje ich jednocześnie, ale przełącza się z procesu na proces, co pozwala na skoordynowanie działań i umożliwia użytkownikowi wykonywanie określonych zadań. W polityce, rolę procesora pełnią politycy, a użytkownikami są obywatele. To oni w wyborach przekazują władzę politykom, aby w określonych procesach, wykonywali powierzone im zadania. Mój rozmówca, informatyk, zwrócił uwagę na fakt, że oprócz procesora, kluczowym elementem w komputerze jest system operacyjny. Dzięki niemu możemy realizować bieżącą kontrolę nad procesami. Jest dla komputera tym, czym dyrygent dla orkiestry: ustala tempo i harmonię między różnymi instrumentami. W komputerze, s...

Hardcorowo w Fabryczna 19

To rozmowa dla ludzi o mocnych nerwach: nie ma w niej żadnej struktury i tego wszystkiego, co w normalnych wywiadach być powinno. Poza dyskusją, tu nic nie było udawane, a całość,  to prawdziwa uczta dla ludzi potrafiących zachować dystans. Odczujecie smak ironii, usłyszycie dźwięk śmiechu, zobaczysz błyskotliwe spojrzenia. Ta rozmowa jest symfonią różnorodności, humoru i inteligencji. Ale uwaga! Nie wszyscy powinni to oglądać... Nazwisk nie wymienię...

Co łączy kapitana Schettino z prezesem Bednarkiem?

Francesco Schettino , to kapitan włoskiego wycieczkowca Costa Concordia. Zasłynął tym, że tuż po uderzeniu przez statek w podmorskie skały, zamiast czynnie uczestniczyć w akcji ratowniczej, postanowił go opuścić jako jeden z pierwszych. Choć nie to było jego największą przewiną, ta właśnie sytuacja sprawiła, że w powszechnej opinii określany jest mianem antybohatera. Nie mnie jednego razi postawa prezesa publicznego Radia Zachód, Piotra Bednarka . Choć nie ciążą na nim żadne zarzuty o charakterze prawnym, jak to miało miejsce w przypadku kapitana Schetino, głosy z wewnątrz spółki pozwalają doszukiwać się analogii. Tak Schetino, jak też Bednarek, nie zdali egzaminu w decydującym momencie. Potwierdza się reguła, że wielkość osoby, jego kwalifikacje i umiejętności, a także predyspozycje do zajmowania określonych stanowisk, weryfikowane są w chwilach próby. Można przez całe życie ślizgać się i wykonywać gesty, które sprawiają, że jest się lubianym. Można też robić odwrotnie, wiecznie sta...