Przejdź do głównej zawartości

Druga strona nauczycielskich protestów. Ta bez propagandy...


Pełna zgoda jest tylko co do jednego: błędy lekarzy leżą na Żwirowej, a błędy nauczycieli obserwujemy w polityce. Problem w tym, że tych ostatnich będzie coraz więcej, gdyż przykład jaki dali swoim strajkiem, jest społecznie szkodliwy.

FOT.KRYSTYNA ZWOLSKA

        Stoi przede mną trudne zadanie: chciałbym wyrazić solidarność z płacowymi postulatami nauczycieli, ale nie potrafię znaleźć argumentów, by przekonać samego siebie, że sabotowanie ważnych dla uczniów egzaminów jest dobre. Wiem za to, że jest demoralizujące. Możliwe, że widzę las, ale nie widzię drzewa, albo odwrotnie: widzę drzewo, ale nie potrafię dostrzec lasu. Wiem, że gdzie wszyscy myślą tak samo, nie myśli nikt. 

       Niewielu ma dziś odwagę powiedzieć cokolwiek, co znajduje się w kontrze do medialnych przekazów: tych PiS-owskich z jednej strony, tych opozycyjnych z drugiej.

      Nie ma co się nauczycielom dziwić, że nie chcą być kelnerami na bankiecie życia, ale powinni zrobić kalkulację, czy protest w samym centrum kampanii wyborczej, to opcja najlepsza. Melodia którą słyszymy rozpisana jest na nuty i brzmiałaby lepiej, gdyby nie to, że trąci fałszem, gdy próbuje się ją zagrać instrumentami politycznymi. 

       „Jak nie teraz, to nigdy” – mówią niektórzy, stając się adwokatami tezy, że cel uświęca środki. Kilka miesięcy temu podobnie mówili nagle chorzy policjanci. Podwyżki dostali, lecz ich wiarygodność jest mniejsza niż tych, których często ścigają. Szampan po ewentualnym sukcesie wywietrzeje i zacznie się kac. Szczytem propagandowego wzmożenia są przekazy, że uczniowie wspierają swoich nauczycieli. Może i tak, ale co najwyżej w takim zakresie, jak piraci drogowi cieszyli się z faktu, że w trakcie protestu policjanci nie wystawiali mandatów.

      W morzu propagandy trudno o wyspy obiektywizmu. Co do jednego nie ma sporu: nauczyciele powinni zarabiać więcej. Podobnie jak pielegniarki, ludzie kultury, lekarze rezydenci, ratownicy medyczni, pracownicy sądów, służby więziennej i tak dalej. 

       Naiwnością byłoby wierzyć, że pokazywane przez nauczycieli „fiszki” z miesięcznych wypłat, to faktyczna ilustracja belferskich zarobków. Byłoby uczciwiej, gdyby pokazali PIT-y, bo dopiero tam znajdziemy trzynastkę, czternastkę jako jednorazowy dodatek wyrównawczy, czy wreszcie kilkusetzłotowy dodatek wiejski. Z trudem szukać tam dochodów z tytułu korepetycji, chociaż terminy nawet na te mniej pożądane jak z języka polskiego, są w przypadku maturzystów rezerwowane już na przyszły rok szkolny.

      Politycy opozycji rozpływają się w zachwytach nad nauczycielami, ale fałsz czuć na odległość. Im łatwo zagrzewać do walki, bo po raz kolejny znaleźli środowisko, które ma większą wiarygodność niż oni. Najpierw byli to protestujący pod sądami, potem kobiety, sędziowie, lekarze rezydenci, a teraz nauczyciele. Tymczasem problemem jest system edukacji w ogóle, a oni niewiele zrobili, aby go zmienić. Po pierwsze, bo wielu polityków to byli nauczyciele. Po drugie, bo nawet jak nauczyciele nie zostaje politykami, to w zbiorowości dalej są silni i wpływowi.

     W ferworze dyskusji, jakoś obojętnie przeszliśmy obok powszechnej w przestrzeni publicznej narracji protestujących nauczycieli: „Zarabiam mniej niż kasjer w Lidlu lub Biedronce”. Nawiasem mówiąc, nie twierdzę, że osoby pracujące w branży usługowej zawsze są zadowolone ze swojego miejsca pracy, ale wiem, że nie wszyscy mają niskie kwalifikacje formalne. Trudno z powagą traktować ludzi, którzy swój autorytet chcą budować na porównywaniu się z innymi, bo oni zarabiają więcej. Może to i bardzo polskie, ale nieprzyzwoite. Polski system edukacji to żywa skamielina i choć wskazanym jest krytyka „dobrej zmiany”, to warto podkreślić, że nauczyciele też nigdy nie byli skorzy do zmian. 

     Wiem, nieprzyzwoite jest zwracanie uwagi nauczycielom. To też takie polskie i folwarczne, gdzie autorytetu nie buduje się pracą i postawą, ale samym faktem bycia w danej grupie społecznej.

        Nie twierdzę, że mam stuprocentową rację i nawet do tego nie aspiruję. Uważam jednak, że prawdziwa dyskusja wymaga rewizji opinii wszystkich stron, a nie tylko jednej – tej rządowej.




Popularne posty z tego bloga

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...