Przejdź do głównej zawartości

Jaki piękny początek upadania. Pieńkowski w drodze po mądrość...


Polityczny aparatczyk, gbur i pieniacz – taka ruchliwa płotka marząca o morskiej karierze delfina. Niewykluczone, że ten wybryk to kropka nad „i” jego politycznych planów poza miastem. Niedoszły senator i kandydat na prezydenta, a także ekprzewodniczący Rady Miasta, nie ma ostatnio dobrej passy.

Buta i wciskanie kitu były specjalnością Sebastiana Pieńkowskiego, ale oceniając sędziów oraz nauczycieli przez kalkę faszyzmu i komunizmu, mocno przesadził. Chciał ustawić kładkę populizmowi, ale jej drożność nawet nad Wartą, okazała się ograniczona.

Kolejne przegrane niewiele Pieńkowskiego zmieniają. Nie jest „fit” i gołym okiem widać, że lubi raczyć się potrawami, a że ich stan skupienia może być różny, to i efektem może być zanik klarowności wywowdów oraz kreowanej na użytek polityki elegancji. Ciężko pracował od kolejnych przegranych wyborów, by pokazać że nie jest już chamem oraz prostakiem, ale okazało się to nie takie proste.
      
         Emocje wystrzeliły kilka dni temu, gdy na antenie PiS-owskiego radia skonstatował: „Trzeba ostro powiedzieć, że są w Polsce dwie grupy społeczne: sędziowie i nauczyciele którzy są reliktem PRL-u, Niezreformowane, które chcą żyć kosztem społeczeństwa”, a następnie ocenił sam protest nauczycieli. „To są metody, powiedzmy sobie jasno, stalinowskie, z III Rzeszy, faszystowskie” – mówił człowiek, który jeszcze niedawno wydawał się czarnym koniem gorzowskiej polityki, a już dzisiaj jest tylko „Czarnym Piotrusiem”. Jeszcze dwa tygodnie temu wielu widziało w nim dżentelmena, a dzisiaj – za sprawą wypowiedzianych słów – kojarzy się, co najwyżej, z kloszardem.

          Polityczna kalkulacja i emocje zwyciężyły nad zdrowym rozsądkiem.

         W gorzowskim PiS-ie nie buzowało tak od dawna, bo przecież jego liderzy to głównie byli nauczyciele, tyle tylko, że sprytniejsi od tych strajkujacych, bo załapali się do polityki. Czy to możliwe, że symboliczny wynik miał nauczyć Pieńkowskiego pokory?

Życzę ZNP powodzenia” – prężył obtłuszczone muskuły Pieńkowski w „Gazecie Lubuskiej” na wieść o wniosku o jego odwołanie. Tuż przed sesją oświadczył: „Uległem niepotrzebnym emocjom. Dziś tych słów bym nie użył”. Ale już na samej sesji Rady Miasta, wyglądał jak przebita prezerwatywa.
         
      Poza dyskusją, wynik głosowania to sygnał, że na Hawelańskiej zrozumiano stare greckie przysłowie: „Tnij kłosy wysoko rosnące”. Inaczej mówiąc, jeśli ktoś wyrasta za wysoko, to dla politycznej higieny warto go przyciąć, a przynajmniej pokazać możliwości zrobienia tego rękoma innych.

         Pieńkowski bywał kiedyś polityczną lokomotywą, tyle że to było bardzo dawno temu. Na pół roku przed wyborami do Sejmu i Senatu, Marek Surmacz wcale nie musi płakać z powodu jego problemów. Jest jak w anegdocie o ruskim chłopie do którego Bóg powiedział: „Proś o co chcesz, ale wiedz, że twój sąsiad dostanie dwukrotnie więcej. Czego chcesz?”. Chłop odpowiedział: „Panie, wyłup mi jedno oko”. Obaj są wierzący, ale Surmacz będzie widział dalej, nawet z jednym okiem.
   
            Tchórze, których Pieńkowski jest najlepszym przykładem i łatwo to udowodnić, bywają niebezpieczni, ale tylko w sytuacji, gdy poczują pewność siebie. Były przewodniczący Rady Miasta dzisiaj ten atrybut tchórzostwa stracił.

           I dobrze, bo może wcale ze szkodą dla siebie. Polityk – inaczej niż owoc, nie spada gdy dojrzeje, ale dojrzewa, gdy upadnie. Pieńkowski właśnie zaczął pikowanie w dół i do czasu aż nie osiągnie gleby, nikt go w PiS-ie żałować nie będzie.




Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...