Przejdź do głównej zawartości

Poseł MEJZA dla Nad Wartą: Mam czyste sumienie!

Politycy potrafią stworzyć alternatywną rzeczywistość, gdzie nie liczą się fakty, lecz emocje, lajki oraz internetowe zasięgi. Skala hejtu jaki wylał się na polityków popierających „Lex TVN” była ogromna, ale nikt nie zadawał bohaterom pytań wprost – wielu wolało wydawać własne wyroki. Wolne media charakteryzują się tym, że zamiast sądu i oceny, jest najpierw rozmowa. Tak stało się w przypadku lubuskiego posła Łukasza Mejzy, który miał odwagę odpowiedzieć na pytania, które wcale nie były dla niego wygodne.


Rozmowa z ŁUKASZEM MEJZĄ, niezależnym posłem na Sejm RP, jednym z założycieli Stowarzyszenia „Centrum”., byłym liderem Bezpartyjnych Samorządowców.

 N.W.: Nie ma co ukrywać, że popierając „Lex TVN” zwrócił Pan na siebie uwagę, również sporo krytyki. Zapytam wprost, ponieważ takie właśnie pojawiły się komentarze osób podpisujących się z imienia i nazwiska: zagłosował Pan z przekonaniem, czy może władza ma przeciw Panu jakieś niewygodne informacje, które mogłyby zostać wykorzystane przeciw Panu?

Łukasz Mejza: Grubo, przyznam, ale to element hejtu. Ja niczego się nie obawiałem i nie obawiam z bardzo prostego względu – mam czyste sumienie. Wielokrotnie już podkreślałem, że jestem posłem niezależnym i podejmuję decyzje, które uważam za słuszne i które mają dobrze służyć Polsce. Doskonale pamiętam słowa przysięgi poselskiej. Ślubowałem wierność Polsce i stąd przekonanie co do mojej decyzji w sprawie „Lex TVN” – to jest rozwiązanie dobre dla Polski. Żadnego drugiego dna nie było i przykro mi, że niektórzy pozwalają sobie na takie wycieczki.

N.W.: Czyli insynuacje w stylu: zagłosował, bo postawili go pod ścianą jakimś paskudnym szantażem, to brudna propaganda? Nikt nie mówił Panu: albo, albo?

Ł.M.: A Pan zadaje mi takie pytania, bo ktoś je napisał lub zasugerował ich zadanie?

N.W.: Nie, po prostu jestem ciekawy po przeczytaniu wielu komentarzy na portalach społecznościowych. Uznałem, że albo coś jest na rzeczy, albo ktoś szyje Panu buty?

Ł.M.: Więc odpowiem wprost, że wszelkie insynuacje są poniżej poziomu. W parlamencie nie należę do żadnych struktur partyjnych...

N.W.: ...co nie wyklucza tezy, stawianej zresztą przez ludzi z którymi Pan współpracował.

Ł.M.: Mam komfort głosowania zgodnie z własnymi poglądami. Wszelkie insynuacje dotyczące nacisków i wywierania na mnie wpływu są żenujące i nie mają żadnego przełożenia na fakty oraz rzeczywistość. Ja mam sumienie czyste i niczego obawiać się nie muszę. Te komentarze są szczególnie nieeleganckie, żeby nie powiedzieć mocniej, że pochodzą z ust lubuskich polityków o których powszechnie wiadomo, że bez rozpiski od przełożonego pogubuliby się w głosowaniach, a w mediach język zaplątałby im się na supeł. I jeszcze coś bardzo smutnego. Autorami podobnych komentarzy są często ludzie, którzy tej ustawy nawet nie przeczytali.

N.W.: To skąd ten hejt? Mocno Pana krytykują nawet ci, którzy startowali z Panem ze wspólnych list wyborczych do samorządu i parlamentu.

Ł.M.: Nie będę się odnosił do konkretnych nazwisk. Droga do pozytywnych zmian to bardzo długi marsz i ja zdawałem sobie z tego sprawę od samego początku. Spodziewałem się, że niektórych w trakcie tego marszu zabolą nogi lub zboczą z trasy, tak jak w tym przypadku

N.W.: Problem w tym, że to Panu zarzucane jest zboczenie z drogi...

Ł.M.: Bzdura, bo ja jestem tam gdzie byłem. Nic się nie zmieniło. Wielokrotnie powtarzałem słowa o wojnie plemiennej w naszym kraju. Niestety, ona nie oszczędziła również naszego województwa. Mówimy o wolnych mediach, a jedna partia w Lubuskiem, za pomocą własnych i sterowalnych mediów, prowadzi swojąabstrakcyjną narrację. Niestety, sporo osób tej fałszywej melodii ulega.

N.W.: To inaczej. Będzie Pan do końca kadencji głosował tak jak rządzący, czy raczej jak opozycja?

Ł.M.: Jestem reprezentantem biało-czerwonego obozu i wspieram te rozwiązania, które są dobre z punktu widzenia polskiej racji stanu.Jestem otwarty na współpracę ze wszystkimi, dosłownie z każdym, kto będzie wspierał dobre propolskie projekty. Tylko tyle, albo aż tyle. To jest droga do tego, aby wyjść z plemiennej wojny, która nic i nikomu nie daje.

N.W.: Głosując za „Lex TVN” czymś się jednak Pan kierował?

Ł.M.: Poparłem tą ustawę, ponieważ jest to rozwiązanie, które wprowadza europejskie standardy do polskiego prawa. Tu nie ma polityki, ona została dorobiona do projektu. Wystarczy spojrzeć, jak wyglądają regulacje w innych krajach Unii Europejskiej. Nie głosowałem za niczym wyjątkowo przełomowym, ponieważ ta ustawa po prostu goni Europę. Więcej. Ona jest wyjątkowo liberalna w odniesieniu do prawa w Niemczech czy Francji. W tych krajach państwo podchodzi znacznie bardziej restrykcyjnie do udziału zagranicznych podmiotów w strategicznych dla państwa sektorach. Takim sektorem są oczywiście media. Głosowałem za równowagą kapitału w mediach, taką samą jaka ma miejsce w innych krajach UE. To było działanie zgodnie z interesem kraju.

N.W.: Czyli nie było kupczenia, straszenia oraz podtapiania w sejmowej łazience?

Ł.M.: To ostatnie byłoby trudne do wykonania, a reszta jest wymysłem ludzi, którzy na waznych dla Polski sprawach robią partyjną politykę.

N.W.: Ostatnie pytanie. Głosowanie za odwołaniem marszałek Witek to już konkret. Podtapiany lub nie, jak Pan zagłosuje?

Ł.M.: Podejmę decyzję po zapoznaniu się z wnioskiem oraz jego uzasadnieniem. Ciekaw jestem również kandydata na nowego marszałka. Jest jeszcze sporo czasu.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...