Przejdź do głównej zawartości

Kubicki, czyli Hołownia. Trudny orzech do zgryzienia dla Platformy Obywatelskiej.

Prezydent Zielonej Góry na pokładzie Szymona Hołowni, to dla lubuskiej Platfromy Obywatelskiej zły sen. Kubicki jest jedynym, który może patrzeć na PO bez kompleksów – o mały włos nie pozbawił tej partii większości w sejmiku.

Fot.: Michał Kobosko z Polska2050 i prezydent Janusz Kubicki
podczas podpisywania deklaracji o współpracy.

          Wizje eksmitowania prezydenta Janusza Kubickiego z zielonogórskiego ratusza są intensywne od dawna. Platforma Obywatelska ma z nim poważny problem, choć jeszcze kilka lat temu był jej partnerem. Dzisiaj Kubicki pełni funkcję wiceprzewodniczącego Ogólnopolskiej Koalicji Samorządowej „Samorząd OK”, która właśnie podpisała porozumienie o współpracy z partią Szymona Hołowni. To dla platformersów duży ból głowy w Lubuskiem.

To porozumienie, to żadna nowość, a środowisko Szymona Hołowni jest naturalnym sojusznikiem samorządowców w Polsce. Widać, że on nas rozumie, a my uważamy go za wiarygodnego lidera” – mówi Nad Wartą Kubicki.

Zwrotów akcji będzie w najbliższych miesiącach więcej, ale ponieważ Kubicki to zawodnik wagi ciężkiej, informacja o aliansie z Hołownią, wywołała w Platfromie Obywatelskiej uzasadnione emocje i obawy. Trudno się temu dziwić – zawsze miała problem ze współpracą, nie tylko na poziomie krajowym, ale również regionalnym. Kubicki jest tego najlepszym przykładem: marszałek Elżbieta Polak robi mu nieustannie pod górkę, bo najważniejsze dla niej i jej trefnych totunfackich są zyski polityczne; właściwie to łupy w Urzędzie Marszałkowskim oraz podległych jednostkach.

Kubicki jest dla Polski 2050 wartością dodaną, bo liczy się to, co myśli większość wyborców, a nie to, co myśli facebookowa bańka wzajemnie łechtających się lajkami dyrektorów Urzędu Marszałkowskiego, platformerskich radnych i partyjnych działaczy. Sama Platforma daleka jest w najbliższych latach od szansy na przejęcie włądzy w którejś ze stolic województwa. Pręży muskuły, ale to prezydent Zielonej Góry, a nie obciachowi działacze PO cieszą się społecznym poparciem. Nikogo więc nie powinno dziwić, że partia chcąca być lepszą wersją rozpuszczonej i wypalonej PO, postawiła na samorządowca z krwi i kości.

Polska 2050 jest w Lubuskiem formacją dopiero organizującą się, ale ta cisza i brak medialnego szumu, nie powinny nikogo uśpić. 

Działacze tej partii muszą być czujni – za żadną cenę nie mogą dać się zassać Platformie Obywatelskiej. Podobnie jak onegdaj z Ruchem Janusza Palikota i Nowoczesną Ryszarda Petru, partia Hołowni w regionie zdecydowanie liberalnym – bo takim właśnie jest Lubuskie, może się w przyszłości zbudować jedynie na obecnym elektoracie PO. Prawdziwy rozwój Polski 2050, a co za tym dalej idzie ugruntowanie się w polityce, może się rozpocząć dopiero wtedy, gdy formacja ta zdobędzie własne głosy w wyborach parlamentarnych lub samorządowych. Kubicki może w tym bardzo pomóc.

Czy są na to gotowi? „Jesteśmy już gotowi na wybory. Mamy już struktury w powiatach i przygotowujemy kandydatów. Nie odwracamy się od nikogo i będziemy współpracować z każdym, kto identyfikuje się z naszym DNA. Kluczowa jest dla nas jakość życia politycznego, a nie tylko liczebność w przestrzeni publicznej” – mówi NW Maja Nowak, lubuska Liderka Ruchu Szymona Hołowni.

Owszem, ludzie Platformy lansują ideę jednej listy wyborczej, ale to raczej retoryka, niż polityczna praktyka. Wrzucenie wszystkich do jednego worka jest po prostu niemożliwe. 

Donald Tusk zagrzewa do takiej inicjatywy, ale nie wprawia to w dobry nastrój działaczy w regionach. Trudno sobie wyobrazić, aby Krystyna Sibińska lub Katarzyna Osos posunęły sie na listach wyborczych, aby zrobić miejsce Anicie Kucharskiej-Dziedzic, a inni działacze robili na listach jedynie za statystów, bo potrzebne będzie miejsce biorące dla Stanisława Tomczyszyna, Tomasza Nesterowicza lub kogoś od Szymona Hołowni.

Eksperyment już był. Kiedy Grzegorz Schetyna bezmyślnie upokorzył kompetentnego, doświadczonego i zasłużonego dla regionu Waldemara Sługockiego, aby zrobić miejsce dla Tomasza Aniśko – powiatowego posła z Partii Zielonych o którego istnieniu nie wie nikt, poza rodziną i sejmowym działem płac. Sługocki do Sejmu się dostał, ale niesmak pozostał.

Inaczej mówiąc – wspólna lista PO, PSL, Polski 2050 oraz Nowej Lewicy, to byłby najczarniejszy z czarnych scenariuszy dla kilkudziesięciu działaczy lubuskiej PO. A przecież Platforma chciałaby także schrupać przed wyborami organizacje samorządowe. Stąd zbliżanie się do nich mocno na pokaz. W regionie mieliby ich reprezentować ludzie skupieni w Teraz Lubuskie. Problem w tym, że ci ostatni mają z odpolitycznionym samorządem tyle wspólnego, co Zielona Góra ze stilonowskimi kasetami magnetofonowymi, a Gorzów z Winobraniem.

Gdyby krajowi liderzy PO naprawdę chcieli nowej jakości i zjednoczonej opozycji, to najlepszą do tego drogą powinno być stworzenie lepszej wersji AWS-u lub KOD-u, gdzie w Lubuskiem granie pierwszymi skrzypcami na listach, a przynajmniej drugimi – oddano by samorządowcom, lekarzom, adwokatom i ludziom z dorobkiem oraz autorytetem w konkretnych dziedzinach. Te kryteria spełnia profesor Sługocki, dr Kucharska-Dziedzic czy wieloletni wicemarszałek S. Tomczyszyn, ale brakuje na listach ludzi z autentycznym dorobkiem zawodowym: przedsiębiorców, burmistrzów, byłych szefów ważnych instytucji, naukowców, liderów społecznych. Oni są na obrzeżach partii, ale jak w życiu – zły pieniądz wypiera ten dobry.

Tak więc, najbliższy rok pokaże, czy zabiegi o jedność opozycji to teatrum pod publiczkę, czy autentyczny proces; papierkiem lakmusowym będą listy wyborcze do Sejmu. Zanim powstaną, czeka nas bratobójcza wojna wszystkich przeciw wszystkim, czego ostatnim przykładem była awantura w Nowej Lewicy. Oczywiście nie obędzie się bez awantur w Zjednoczonej Prawicy – również tam poleje się krew, bo stawka jest dużo większa. Można górnoletnie powiedzieć: będzie się działo.

Póki co, Polska 2050 zyskuje wyrazistego polityka i to zmienia na lubuskiej scenie politycznej bardzo wiele. 

Biorąc pod uwagę bałagan w Urzędzie Marszałkowskim i coraz częstsze głosy o wypaleniu się marszałek Elżbiety Polak, prezydent Kubicki z samorządowcami oraz działaczami Hołowni, mogą mieć łatwiej niż myślą. Problemy w lubuskiej PO tak już nabrzmiały, a ambicje niektórych są tak duże, że – jak w chińskim przysłowiu, wystarczy przycupnąć nad brzegiem politycznej rzeki i poczekać na spłynięcie kolejnych trupów. Będzie ich sporo, bo łodzi z napisem „miejsca biorące” jest mniej, niż chętnych na rejs do parlamentu.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...