Nie jest
ważne, czy kot jest czarny czy biały, prawicowy czy lewicowy, w samorządzie
podstawowym kryterium jest to, żeby potrafił łowić myszy, czyli pieniądze na
potrzeby mieszkańców.
Punktem wyjścia do dalszej części tego felietonu powinno
być to, że marszałkowscy urzędnicy nie chcięli północnej obwodnicy Gorzowa, a
rząd w ramach Funduszu Inwestycji Strategicznych przeznaczył na nią 35
milionów. Zatkało kakao? Pewnie tak, bo sytuacja jest bez precedensu i ma
potężną siłę rażenia. Nie inaczej w Zielonej Górze – marszałek walczyła z
prezydentem Januszem Kubickim, ale miasto dostało miliony na ważną trasę aglomeracyjną.
Tak w Gorzowie, jak i w Zielonej Górze, panuje powszechna opinia, że już sam sprzeciw platformerskich politruków z Urzędu Marszałkowskiego, to dobry prognostyk na pieniądze od rządu. Ludzie marszałek Elżbieta Polak odlecieli kompletnie już dawno. Nie liczą się z tym, co jest dobre dla wyborców, ale dla ich baniek informacyjnych. Ignorują aspiracje mieszkańców Lubuskiego w imię swoich rzekomo bardziej słusznych i moralnych przekonań.
Blednie też narracja opozycji, że rządowe pieniądze otrzymały tylko samorządy o proweniencji prawicowej. Taki ferment chciałaby wprowadzić Platforma Obywatelska i jest to teoria lansowana przez prezydentów największych miast, którzy tylko przypadkiem należą do tej partii.
Jak Polska długa i szeroka niesie się lament, że miastom
takim jak Gorzów i Zielona Góra nie należy się, bo ważniejsze są potrzeby
metropoilii. Faszerowani propagandą ludzie myślą, że PiS odbiera innym, aby dać
swoim. Upss, nikt prezydentów Wójcickiego i Kubickiego, nie postrzega za
PiS-owskich.
Cofnę się nieco w czasie, do miejsca w którym obecnie
mieszkam. Może to nawet prywata, ale obnażająca cynizm i hipokryzję rządzącej
województwem Platformy Obywatelskiej, w tym personalnie marszałek Elżbiety
Polak. Włodarze gminy stawali na głowie, aby wybudować niewielką salę
gimnastyczną – na nic zdały się zabiegi u marszałka Marcina Jabłońskiego i
wicemarszałków Polak oraz Ciemnoczołowskiego. Mrugali oczami, bo nikt w gminie
nie był z Platformy Obywatelskiej. Włodarze pisali świetne wnioski i mieli
jeden cel: wybudować salę gimnastyczną. Wybudowali – z kredytu i bez grosza z
Urzędu Marszałkowskiego. Dzisiaj do gminy płyną miliony, ale od rządu.
Dzikie awantury o to, że jedni dostali, a inni muszą
oblizać się smakiem, będą się zdarzać. Taki urok rozdawania z worka w którym
jest mniej środków, niż zgłaszanych potrzeb. Pokorne
cielę dwie matki ssie – włodarze muszą mieć umiar. Liczy się to, co jest dobre
dla miasta, a nie to, czego oczekują spierające się koterie polityczne.
Prezydent, burmistrz lub wójt, który przedkła polityczne sympatie ponad
porozumienie, współpracę oraz korzyści dla miasta, nigdy nie powinien pełnić
swojej funkcji. Kto chce ignorować finansowe potrzeby samorządu, bo ważniejsze
jest dla niego zapotrzebowanie partyjnych liderów z Warszawy, czyni poważne
szkody swoim mieszkańcom.
Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Rząd nie jest wrogiem
samorządów, ale w zabiegach o środki finansowe trzeba się starać. Jeśli
wyobraźnię samorządowców zapyla narracja opozycji o blokowaniu środków z Unii
Europejskiej, nie powinni się dziwić temu, że nie ma z tego inwestycyjnych
kwiatków. Nie chodzi o serwilizm, ale
agresja oraz ostentacyjna wojna, kwestionowanie prawa rządzących do
kształtowania rozwoju poszczególnych regionów, to poważny błąd, którego
ustrzegli się prezydenci Gorzowa i Zielonej Góry.
To jasne, że środki dzielone są według kryterium
politycznego. Tak było, jest i będzie, ale mistrzostwem jest to, co robi od lat Jacek Wójcicki z Januszem Kubickim – rozmawiają ze wszystkimi, którzy chcą rozwoju Gorzowa i
Zielonej Góry. Nie kopią zbędnych rowów, ale budują mosty porozumienia. Dzięki
temu będziemy mieli obowdnicę, a zielonogórzenie trasę alternatywną. Tak
trzymać.
Zadowolonych jest więcej - bo pieniądze w Lubuskiem otrzymali wszyscy, którzy się postarali. Żadnych hołdów PiS-owi składać nie musieli, wystarczyło, by nie wpisywali się w kłamliwą propagandę opozycji.