Przejdź do głównej zawartości

Gorzów jest fajny. Przestańmy tylko marudzić!


Niekorzystny dla Gorzowa wynik ogólnopolskich badań reputacji nie powinien nikogo dziwić. Przecież to my sami zapracowaliśmy na taki obraz, i nie mam na myśli polityków.

Fot.: polskazachwyca.pl

     Raport Premium Brand 2019 w którym Gorzów okazał się miastem o najmniejszej reputacji wśród wszystkich miast wojewódzkich, gorsze były tylko Kielce, nie powinien nikogo dziwić. 

       To lustro naszych opinii. Sami sobie obrzydziliśmy miasto, a teraz ten obraz emanuje na zewnątrz. Politycy dziennikarzom, dziennikarze mieszkańcom, a mieszkańcy w wirtualnych dyskusjach, całej reszcie. Nie bez winy jest też bloger i publicysta, który te słowa teraz pisze. 

     Ryzykiem jest twierdzenie, że w Gorzowie wszystkie sprawy mają się dobrze, ale krytykowanie wszystkiego, jest ryzykiem jeszcze większym. Skoro swojego miasta nie lubią opiniotwórczy mieszkańcy, to dlaczego mają je rekomendować ci ze Skierniewic, Radomia, Poznania czy Katowic.

       Dziwi mnie zdziwienie wynikiem badania, skoro największymi krytykami Gorzowa są właśnie gorzowianie. Tylko pobieżny research wywiadów lokalnych polityków, a także publicznych tekstów, od gazetowych, przez portale internetowe i fora społecznościowe, a na sesjach Rady Miejskiej kończąc, wyłania obraz miasta nad Wartą, który w przeważającej części jest negatywny. Często są to opinie, które łączą umysłowość bramowego żula, z pretensjonalnym stylem niektórych radnych i dziennikarzy. Inna sprawa, że w oczy z dużą krzykliwością rzuca się najczęściej to, co jest prymitywne. Opinie stonowane, subtelne, mądre i wyważone, pochylające się nad faktami, nie ogniskują aż tak dużej uwagi.
        Jestem ostatnim, który szerzyłby propagandę, że jest super, ale spędzając więcej niż połowę każdego miesiąca poza regionem i krajem, wiem doskonale, że przysłowiowa trawa jest zielona tylko za płotem. 
      Tymczasem, gorzowianie to straszni maruderzy i ten obraz wędruje w eter, co w czasach internetu nie jest bez znaczenia. Ratusz może realizować najbardziej ambitne strategie marketingowe, ale ich znaczenie będzie zerowe, jeśli to my sami będziemy największymi krytykami miasta. Przykłady pierwsze z brzegu. „W Gorzowie nic się nie dzieje” – można często usłyszeć z ust tych, którzy nigdzie nie bywają. Przygotowywany co miesiąc przez redaktora Oziewicza „Kul-rozkład” to dowód na to, że liczbą wydarzeń kulturalnych możemy konkurować z dużymy ośrodkami – od Poznania, Szczecina, a na Łodzi kończąc.
       Wiecej przykładów? Proszę bardzo. Kiedy Tadeusz Jędrzejczak przenosił targowisko znad Warty, by wybudować bulwary, okrzyknięto go mordercą handlu. Wcześniej został „budowniczym własnego pomnika”, budując „Słowiankę”, później Filharmonię Gorzowską i stadion żużlowy. Sami krytykowaliśmy to, bez czego dzisiaj Gorzów byłby dziurą. Jacek Wójcicki też ma pod górkę. Metamorfoza owianego złą sławą „Kwadratu” miała być zabetonowaniem miasta, bo wycięto kilkanaście drzewek, ale dzisiaj to najbardziej kultowe miejsce. Zamknięcie centrum miasta miało je sparaliżować, ale tak się nie stało. Wszyscy krytykują przyszły deptak od Ratusza do Katedry, ale niewielu wybrało się na plac budowy, by sprawdzić o co chodzi. Tam widać, że może to być jedno z piękniejszych miejsc.
        Moja krytyka krytyki mieszkańców też jest niesprawiedliwa. Oni są największym potencjałem i przekonać się o tym można było podczas dzisiejszej konferencji „Gorzów jest kobietą”. Joanna Owczarek i Magdalena Sielska, razem z Martą Liberkowską oraz Anetą Jabłońską zgromadziły blisko dwie setki gorzowianek, które na co dzień są aktywniejsze niż wszystkie partie polityczne Gorzowa razem wzięte.
        Owszem, zatroskanie o wizerunek miasta, nie może stanowić terenu autocenzury, na którym w imię dobrych intencji, będzie się przemilczało ewidentne wpadki i błędy. Polityczna poprawność jest przereklamowana, a krytyka nie zawsze jest szarganiem dobrego imienia miasta, kalaniem tego „gniazda” i tak dalej. Nie chodzi o to, aby rozpływać się w zachwytach nad „światłym przywództwem” liderów miasta, ale o minimum obiektywizmu. Opinia o włodarzu miasta też jest ważna. Bądź co bądź to jego twarzy. Dziennikarze jechali „po bandzie” z Jędrzejczakiem i niesłusznym postawieniem go w stan oskarżenia, ale teraz on sam nie pozostawia suchej nitki nad tym, który go zastąpił. Smutne.
       Reasumując. Bycie w ogonie miast z dobrą reputacją jest bolesne, ale w tym problemie można szukać okazji, choć większość szuka jedynie argumentu do przywalenia Wójcickiemu. Miasto się rozwija, nie jest brzydsze, niż inne, a będzie piękne. Z europejskimi środkami leci na autopilocie i trzeba by się mocno postarać, by coś zepsuć. Ważniejszym zagadnieniem jest to, czy piloci wiedzą, gdzie lecimy. 
      Osobiście odpowiada mi postawa mecenasa Jerzego Synowca, który pokazuje nie tylko miejsca najbardziej brzydkie, ale również te najpiekniejsze. Tak, umiejmy zachować umiar w krytyce i zacznijmy cieszyć się tym, co dookoła nas. Zacznę od siebie...


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...