Z mojego doświadczenia wynika, że im kto mniej dostrzega zjawisko, tym więcej
ma za uszami. W świetle licznych śledztw dziennikarskich można dziś powiedzieć,
że obecnie pomoc pokrzywdzonym w przestępstwach, ma niestety barwy partii
ministra Ziobro, plus barwy organizacji – nazwijmy to – parareligijnych.
Rozmowa z dr ANITĄ KUCHARSKĄ-DZIEDZIC, załozycielką i prezeską Stowarzyszenia BABA, szefową struktur WIOSNY w
Lubuskiem.
Nad Warta: Pamięta
Pani tego radnego PiS, który w materiale TVN mówił do żony: „Za...ę cię ku...o
jak się odezwiesz?”
Anita
Kucharska-Dziedzic: Tych
radnych, posłów, senatorów, wójtów, prezydentów i burmistrzów było już tylu, że
tego konkretnego nie pamiętam.
N.W.: Co by
Pani powiedziała pokrzywdzonej żonie tego polityka PiS?
A.K-D.: Że ma gotowy materiał dla prokuratury i
sądu – dowód w sprawie o znęcanie się nad rodziną i groźby karalne.
N.W.: Przemoc
względem kobiet ma w ogóle jakieś barwy partyjne?
A.K-D.: To tak powszechne zjawisko, że nie ma
barw partyjnych, zdarza się w rodzinach o każdym statusie materialnym czy
społecznym, na wsiach i metropoliach, wszędzie. Różnica polega na tym, że pewne
środowiska zjawisko tolerują czy nawet pochwalają, inne wstydliwie ukrywają
sprawców i udają, że im nic nie wiadomo w sprawie.
N.W.: Gdzie
takich gagatków najwięcej?
A.D-D.: Z mojego doświadczenia wynika, że im kto mniej
dostrzega zjawisko, tym więcej ma za uszami. Dlatego jestem we Wiośnie, bo
jednym z kilku najważniejszych punktów naszego programu jest niwelowanie
zjawiska przemocy, nie tylko w rodzinie, ale szerzej – przemocy w relacjach
między Polakami.
N.W.: To z innej beczki. Chyba zbyt dobrze Pani
poszło w wyborach, bo znalazła się Pani na celowniku reżimowych mediów? Telewizja,
która niczym nie ustępuje tej nawołującej do mordów w Rwandzie, zarzuca Pani,
że z Funduszu Pomocy Postepnitencjarnej otrzymała Pani środki finansowe i
wykorzystywała je w sposób ideologiczny. Prawda czy fałsz?
A.K-D.: Tu chyba chodzi o to, z jakimi
przestępstwami trafiali do nas szukający pomocy. Większość osób korzystających
z naszych porad miała nadany przez policję status ofiary przestępstwa, bo
doświadczyła przemocy domowej czy gwałtu, a większość nieletnich pokrzywdzonych
było ofiarami przestępstwa niealimentacji.
N.W.: Czyli
jednak fałsz.
A.K-D.: Cóż, według PiS przemoc domowa w polskiej katolickiej
rodzinie nie istnieje. Polki nie są gwałcone, bo w Polsce nie ma uchodźców, a
dzieci nie powinny dostawać alimentów od swoich rodziców, bo to Bóg dał dziecko,
więc i Bóg ma dać na dziecko.
N.W.: Grubo...
N.W.: Przepraszam za ten sarkazm, ale jak można
w sposób ideologiczny wykorzystywać środki finansowe, dla których jest ścieżka
prawna? Obywatel dostaje papier z policji, że zgłosił przestępstwo i policja
rozpoczęła czynności – i ma prawo do pomocy. I wtedy trafia do ośrodka, który
za pieniądze z ministerstwa pomaga prawnie, psychologicznie, finansowo. Tak to
wyglądało przez kilka lat.
N.W.: Raczej
średnio rozgarnięty rzecznik ministerstwa pan Kanthak twierdzi, że dla nich
pomoc nie ma barw partyjnych, a ta udzielana przez Panią jest partyjna. Głupie,
ale chyba ma Pani jakąś refleksję na temat tego ataku, także ze strony Radia
Zachód?
A.K-D.: W świetle licznych śledztw
dziennikarskich można dziś powiedzieć, że obecnie pomoc z Funduszu ma barwy
partii ministra Ziobro plus barwy organizacji – nazwijmy to – parareligijnych,
bo trudno mówić, by ksiądz Rydzyk był uosobieniem chrystianizmu. A na pomoc
pokrzywdzonym płynie teraz dwa razy mniej pieniędzy, niż na inne cele z
Funduszu Sprawiedliwości. Teraz worek otworzył się na to, by wspierać wydających
publikacje o ochronie trwałości małżeństwa i rodziny w prawie rozwodowym, co w
rzeczywistości sprowadza się do koncertów kolęd i tym podobnych.
N.W.: To
dlaczego stawia się Pani tak durnowate zarzuty, że coś było jednak niezgodne ze
sztuką?
A.K-D.: Do 2015 roku realizowałyśmy zadania z
Funduszu i wtedy osoby pokrzywdzone przestępstwem, przychodzące po pomoc nie
były pytane o przynależność partyjną czy
światopogląd – uprawnienie do otrzymania pomocy opierało się na potwierdzeniu
zaistnienia przestępstwa wobec nich. Gdyby ktokolwiek zapytał przychodzących do
nas po pomoc o przynależność partyjną, miałybyśmy wyroki sądowe i bankructwo z
powodu mandatów. Jesteśmy czyste jak łza, dlatego jedyne co można, to
przedstawiać jakieś niejasne sugestie w sposób, który uniemożliwi nam wejście
na ścieżkę prawną przeciwko jednemu czy
drugiemu politykowi PiS czy usłużnemu dziennikarzowi.
N.W.: Nie ma
Pani chwilami dość tej polityki w której nie dostrzega się wieloletniego dobra,
a każdą okazję wykorzystuje się do zmieszania z błotem ?
A.K-D.: Ja właśnie dlatego jestem w polityce, bo
miałam dość sytuacji, w której uniemożliwia się ludziom czynienie dobra z
powodów partyjno-ideologiczno-politycznych. 20 lat robiłam swoje. Miałam satysfakcję z
pomagania ludziom i zmieniania świata na lepsze we współpracy ze wspaniałymi
ludźmi, którzy robili to samo i z tych samych pobudek. I kiedy mi skutecznie
utrudniono tę robotę, to nie miałam wyboru. To nie ja weszłam do polityki, to
polityka przyszła po mnie, nie dając mi wyboru
N.W.: Jak
nazwać kraj w którym udział szefowej organizacji pozarządowej w „Czarnym
Marszu”, który był świetnym zrywem kobiet w obronie swoich praw, uznawany jest
niemal za przestępstwo?
A.K-D.: Waham się pomiędzy Republiką
Gileadzką albo krajem Ubu, bo uwielbiam zarówno utopie jak i teatr absurdu.
N.W.: Co
będzie dalej?
A.K-D.: Będę robić swoje. Dopóki są wolontariuszki
i wolontariusze, którzy chcą pracować i działać razem ze mną, a także, dopóki
są ludzie, którzy tej pracy i tego działania potrzebują, jest dobrze. Mamy tzw.
cofkę czyli backlash. Zapłacimy za nią
jako społeczeństwo i państwo wysoką cenę, dosłownie i w przenośni, ale nie
wątpię, że szybciej niż myślimy, nastąpią pozytywne zmiany.