Przejdź do głównej zawartości

Tomasz Aniśko: Nie troszczy się o człowieka ten, kto nie dba o przyrodę.


Przez 56 lat mojego życia nie usłyszałem tylu obelg pod moim adresem, co w ciągu ostatniego miesiąca, i to do osób, które mnie w ogóle nie znają. Zieloni nie idą ani na lewo, ani na prawo, idą do przodu. Kto z Zielonymi przestaje, takim się staje. Niczego ważnego nie da się zmienić w jedną kadencję. To wielki paradoks polityki demokratycznej. Żeby pogodzić Północ z Południem, otworzę biuro gdzieś pomiędzy...



Rozmowa z dr TOMASZEM ANIŚKO, liderem listy Koalicji Obywatelskiej oraz Partii Zieloni w Lubuskiem

Nad Wartą: Kim pan jest Panie Aniśko? Były takie pytania tuż po ogłoszeniu sensacyjnej „jedynki” z list Koalicji Obywatelskiej?

Dr Tomasz Aniśko: Przede wszystkim jestem obywatelem, który zdecydował się wykorzystać swoje prawo wyborcze i zająć się polityką. Źle dzieje się w państwie, w którym politykę pozostawia się tylko zawodowym politykom oderwanym od życia. W sferze prywatnej jestem mężem, ojcem, przyjacielem, kolegą. To co łączy obie te sfery, to miłość i przyjaźń do ludzi, przyrody i świata.

N.W.: A pierwsza rozmowa z szefem lubuskiej PO? Krygowanie się, czy raczej swoboda, luz i pewność siebie?

T.A.: Co do profesora Waldemara Sługockiego, szanuję go bardzo i jego i Platformę Obywatelską.  Bez Platformy Zieloni nie byliby dzisiaj tu, gdzie są, gdzie powinni być i gdzie mają szansę być. Doceniamy fakt, że Platforma w tej kampanii, pomimo oczywistych różnic programowych, zdobyła się na odwagę, aby połączyć siły z Partią Zieloni.

N.W.: Czuje Pan wsparcie struktur partyjnych PO w kampanii, czy raczej trzeba liczyć na własne siły, bo senator Sługocki nawet nie ukrywa, że ilością głosów zamierza przeskoczyć lidera listy?

T.A.: Życzę mu jak najlepiej, to nasza wspólna lista. Zależy mi nie tylko na jak najlepszym moim wyniku, ale także na sukcesie całej listy Koalicji Obywatelskiej. Wspólnie możemy więcej.

N.W.: Jest pan w prawdziwej polityce krótko. Była juz okazja do doświadczenia jej ciemniejszej strony, tych wszystkich nieprzyjemności, które ludzie sobie robią?

T.A.: Staram się bywać w różnych miejscach publicznych, spotykać z ludźmi. To bywa traumatycznym doświadczeniem.

N.W.: Traumatycznym?

T.A.: Przez 56 lat mojego życia nie usłyszałem tylu obelg pod moim adresem, co w ciągu ostatniego miesiąca, i to do osób, które mnie w ogóle nie znają. Najbardziej przygnębiające są te wszystkie sytuacje, w których niechęć czy nienawiść zastępują wszelką refleksję czy ciekawość. Od 89 roku, od pierwszych wolnych wyborów, mamy najniższą frekwencję wyborczą w Europie. Mam nadzieję, że zielone tematy przyciągną nowych wyborców. To są sprawy, których nie można nazywać wyłącznie politycznymi, to są problemy cywilizacyjne.

N.W.: Mówi pan już jak porawdziwy polityk: problemy cywilizacyjne.

T.A.: To są sprawy o charakterze cywilizacyjnym. Odrywają się od tradycyjnej polityki. Potrzebujemy czasu, żeby przekonać także tych, którzy nienawidzą polityki, polityków a może i całego świata. Mamy wspólny interes, choćbyśmy tego nie chcieli.

N.W.: Wam jednak chyba od zawsze było bliżej z lewicą. Gdzie ma pan polityczne serce: po lewej czy po prawej stronie?

T.A.: Lewica to wrażliwość, empatia, zrozumienie tego, co nas łączy, nie dzieli. Otwartość, troska o wspólne dobro. Myślenie o klimacie i powszechnych zagrożeniach jest w pewien naturalny sposób lewicowe.

N.W: Czyli jednak lewicowiec?

T.A.: Podział lewica-prawica jest tak tradycyjny, że aż nieprawdziwy, podszyty fałszem historycznego doświadczenia i pustymi hasłami. Zieloni nie idą ani na lewo, ani na prawo, idą do przodu. Nas interesuje przyszłość i wyzwania, które stoją przed nami. Jesteśmy partią z gruntu racjonalną, polegającą na opiniach świata nauki, zajętą poszukiwaniem rozwiązań problemów z którymi się wszyscy borykamy.

N.W.: No tak, czyli prawicowcem też pan jednak nie jest. Chociaż, to święty Franciszek z Asyżu był pierwszym ekologiem i propagatorem życia blisko natury...

T.A.: Różnymi ścieżkami można dojść do tej samej konstatacji, że człowiek jest częścią przyrody i nie może istnieć poza nią. Nie troszczy się o człowieka ten, kto nie dba o przyrodę.  

N.W.: Ale do kościoła pan chodzi?

T.A.: Jestem niewierzący. Kościoły, zbory, meczety, synagogi, świątynie buddyjskie i inne odwiedzam z wielkim zainteresowaniem w celach poznawczych, dla doznań estetycznych i kulturalnych.

N.W.: Wy macie swoją religię. Lubię akademickie dyskusje, a nawet wierzę w kolonizację Marsa i z podobną pasją chciałem przeczytać „Zielony manifest 2.0”. Wymiękłem, po pierwszym zdaniu, że: „możliwy jest lepszy i bardziej sprawiedliwy świat, w którym bezlitosną logike pieniądza zastąpi solidarnosć”. Nalałem sobie wina, bo inaczej się nie dało. Pachnie utopią, co?

T.A.: Zieloni w Polsce i w Europie wychodzą z etapu naiwnego idealizmu. Stajemy się coraz bardziej pragmatyczni i przez to skuteczni.

N.W.: Może trzeba tak było od razu, dzisiaj bylibyście gdzie indziej, a nie w gościnieu Platformy Obywatelskiej.

T.A.: Nikt do tej pory nie zapraszał polskich Zielonych, żeby zajęli się poważnie kierowaniem sprawami naszego kraju. Proszę natomiast zobaczyć, co się dzieje w Europie, gdzie w ciągu ostatniego roku z wyborów na wybory wznosi się Zielona Fala – w ostatni weekend – w Austrii. Polscy Zieloni są częścią tej Fali. Wprowadzenie, po raz pierwszy, kilkorga posłów i posłanek do Sejmu będzie dla nas krokiem milowym.

N.W.: Idźmy dalej. „Domagamy się powszechnego uznania praw zwierząt do życia wolnego od cierpienia i wyzysku” – to kolejna teza z manifestu. Mało tam o ludziach, biedzie, głodzie i takich tam. Dlaczego?

T.A.: Program Partii Zieloni opiera się na trzech filarach. Chcemy Polski ekologicznej, solidarnej i demokratycznej. Zieloni najczęściej są pytani o tematy związane z ekologią, ale nie zmienia to faktu, że aby zbudować Polskę ekologiczną, musi być ona zarazem solidarna i demokratyczna. Inaczej nam się to nie uda. Przeciwstawianie praw zwierząt prawom człowieka prowadzi donikąd. Obie te kwestie opierają się na wrażliwości, empatii i systemie wartości.

N.W.: Jak to się stało, że niewielkie Ośno Lubuskie stało się bastionem Zielonych w regionie, a nawet w kraju?

T.A.: „Bastion” to gruba przesada. Jest w naszym województwie wiele bardzo ideowych osób identyfikujących się z programem Partii Zieloni. Wiem, że ludzie podejrzewają ludzi ideowych, bo nie są w stanie przyjąć, jak bardzo oddanym wspólnej idei można być. To jest cecha istniejąca w ludziach. Trzeba ją tylko odkryć i dać jej szansę. Chciałbym przyłożyć rękę do tego odkrywania ideowości w ludziach, ośmielić ich i zachęcić do wspólnego działania.

N.W.: Nie boi się pan, że uzyskując mandat bedzie pan kwiatkiem do korzucha dla PO i reszty: takim egzotycznym głosem, by politycy tej partii mogli zabić sumienie, że ekologię to mają gdzieś?

T.A.: Stosunek do ekologii wśród mądrych, dojrzałych i odpowiedzialnych ludzi zmienia się dosłownie z dnia na dzień. Wymuszają to, niestety, odczuwane już konsekwencje dotychczasowej polityki i rabunkowej gospodarki. Nie istnieje żaden wzorzec, na podstawie którego można by przyjąć, że Platforma ma powód zabijać ekologiczne sumienie, nie zaś zrobić prawdziwy, wielki krok w stronę cywilizacji ekologicznej. Kto z Zielonymi przestaje, takim się staje.

N.W.: Czyli nawrócą się...

T.A.: Nie w tych kategoriach. Proszę zauważyć, że nie wygrywając jeszcze żadnych wyborów, przez samą naszą obecność i aktywność, spowodowaliśmy, że postulaty ekologiczne znalazły się w programie Koalicji Europejskiej a teraz, jeszcze wyraźniej, Koalicji Obywatelskiej. W ten sam sposób „zazielenimy” nowy Sejm.

N.W.: Cała ta dyskusja o klimacie. Wiem, że nie jest dobrze i trzeba zacząć oglądać się wokół siebie i dbać o naturę. Wierzę też w szczere intencje doktora T. Aniśko. Ale szczerze proszę, jest w tej całej narracji o kryzysie klimatycznym, sporo polityki oraz propagandy?

T.A.: Naukowcy mówią nam o zmianach klimatu od 50 lat. Politycy do tej pory byli głusi na te ostrzeżenia. Niektórzy nadal pozostają. Na pewno mamy różne indywidualne postrzeganie świata i różne rzeczy uważamy za najważniejsze. Zdaje mi się, że zaniedbania i stan powszechnej świadomości uzasadniają radykalizm postaw tych, którzy chcą przekonać innych. Ale Pana zdaniem – czy jest jakiś inny, ważniejszy globalny problem, niż ekologia?

N.W.: Jest ich mnóstwo i do rana nie dalibyśmy rady tego omówić.

T.A.: Niemal każdy inny wielki problem jest w ścisłym związku z klimatem. I żaden inny problem nie jest tak bardzo zależny od współpracy międzynarodowej. Problemu zmiany klimatu nie rozwiąże nikt na własną rękę. Nie, to nie polityka i propaganda. Nie ma ważniejszej rzeczy, to problem numer jeden ludzkości.

N.W. Co zrobić z węglem od jutra? Nie zlikwidujemy kopalni, a i nowych źródeł energii nie rozwiniemy w jedną kadencję. Jak zacząć?

T.A.: Niczego ważnego nie da się zmienić w jedną kadencję. To wielki paradoks polityki demokratycznej, z którego wynika konieczność dokonania minimum, możliwie szerokiego minimum, pomiędzy wszystkimi siłami politycznymi. Proces likwidacji wykorzystywania kopalnych źródeł energii trzeba traktować jako projekt narodowy, nie partyjny czy polityczny.

N.W.: Dobra, to inaczej. Lotnisko w Babimoście. Utrzymywane trochę na siłę, ale jednak oczko w głowie platformerskich władz wojewódzkich. Pan jest za czy przeciw, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że samoloty emitują całkiem sporo dwutlenku węgla do atmosfery?

T.A.: Partia Zieloni stawia na rozwój transportu kolejowego i autobusowego i to tam powinny być kierowane fundusze państwowe i unijne.

N.W.: Jak już pan zostanie posłem, to gdzie otworzy biuro – w Gorzowie czy Zielonej Górze? Starczy na jedno główne...

T.A.: Aby wszystkich pogodzić, znajdę miasto między Gorzowem a Zieloną Górą (śmiech).



Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...