Przejdź do głównej zawartości

Gorzów. Nasz target, to seniorzy i na nich zarabiajmy.


Po raporcie „Miasta dla młodych” w którym Gorzów znalazł się niemal na samym końcu, rozpocznie się maraton zdziwień. Lokalni działacze będą się mądrzyć i wyrywać zęba przez tyłek.


         Niepotrzebnie, bo warto diabła zaprosić do stołu i zmierzyć się z rzeczywistością. Albo jeszcze inaczej i bardziej obrazowo, używam tego przykładu na szkoleniach: z garba zrobić żagiel i na tym skorzystać. Trzeba mieć kontakt z tym, co w mieście jest niedoskonałe, aby to ulepszać. 

      Jeśli ktoś diagnozuje dzisiaj, że Gorzów nie jest miastem przyjaznym dla ludzi młodych, to nie jest to wina prezydenta Wójcickiego, ani nawet jego poprzednika. Jak z łańcuchem – jest tak silny jak jego najsłabsze ogniwo. Po prostu tak jest i warto nad tym debatować, a nie to wypierać. Trzeba rozważać najlepsze rozwiązanie dla najgorszego scenariusza. O tym za chwilę, najpierw diagnoza.

        Skoro młodzi są tak ważni, to dlaczego większość z nich ma wrażenie, że nad Wartą taki sam start i równe szanse mają tylko dzieci kilkudziesięciu rodzin? Oni nie muszą wyjeżdżać, bo tata lub mama załatwi etat, radę nadzorczą lub zlecenie u kolegi w starostwie, a reszcie nie pomaga nawet dyplom prestiżowej uczelni. 

       Są w ślepej uliczce: mogą zapisać się do jednej z istniejących klik, liczyć na łut szczęścia lub szukać miejsca gdzie indziej. Jak młodzi chcą w Gorzowie grać, to na zasadach jakie ustalają szefowie casyna. Koniec. Kropka. 

       Owszem, w mieście jest solidna grupa czterdziostolatków, którzy robią konstruktywne rzeczy i nie potrzebowali wpływowych rodziców lub znajomych. Oni wszystko zawdzięczają sobie, a ich osiągnięcia są nie dzieki starszym, ale mimo nich.

        Wszyscy ci, pożal się Boże gorzowscy politycy, przekonali młodych, że na więcej poza „Słowianką”, koncertami na Dniach Gorzowa oraz fasadową Młodzieżową Radą Miasta, liczyć nie mogą.

         Sprawy młodych zawalili wiele lat temu i do dzisiaj są przekonani, że będą żyć oraz wpływać na miasto wiecznie. To dlatego młodych głównie tolerują. 

       Gorzów jest poniżej oczekiwać ludzi młodych, ale może być idealny dla starszych. Piszę o tym od dawna i chciałbym, aby ktoś wreszcie postanowił tą ideę mi ukraść. 

        Robienie miasta dla starszych nie oznacza kopania miastu grobu. Wręcz przeciwnie, najprawdopodobniej to jedyne światełko w tunelu i spora szansa. Ktoś tylko musi połączyć kropki i zamiast kleić na ślinę pseudowizje o inwestorach z segmentu nowych technologii, wziąć się do działania.

        Czasu nie ma dużo, bo co roku tysiąc osób przechodzi w wiek poprodukcyjny. To będzie rodziło zapotrzebowanie na opiekę medyczną oraz rehabilitację. Mamy w mieście najniższe wynagrodzenia, ale również koszty życia. Emerytury będą coraz niższe, a dla wielu emerytów leczenie się lub nawet mieszkanie w Poznaniu, Warszawie czy Wrocławiu, będzie powyżej finansowych możliwości. Gorzów do życia jest miastem idealnym: będzie miał świetnś infrastrukturę drogową i komunikacyjną, miasto można przejść z jednego końca na drugi w godzinę, przejechać rowerem w pół godziny, a po drodze wspaniałe parki. Jeśli do tego dorzucić instytucje kultury – od Filharmonii Gorzowskiej, przez teatr i bibliotekę, a na powstających jak grzyby po deszczu klubach seniora kończąc, to lepszego miasta dla seniorów szukać ze świeczką.

        Gdzie tu szansa dla młodych? Jest dla młodych i starszych: od lekarzy, rehabilitantów, fizjoterapeutów, a na opiekunach i pielęgniarkach kończąc.

      Niewielkie miasto, a jednak z rewelacyjnym AWF-em, gdzie jest mnóstwo prosenioralnych kierunków. Do tego dochodzi zapowiedź stworzenia w AJP kierunku pielęgniarskiego oraz bliskość Berlina i tamtejszego rezerwuaru seniorów z portfelem grubszym, niż ten polski. Za niewielkie pieniądze, a jeśli już to biorąc je na te cele łopatami z Unii Europejskiej, możemy wymyślić Gorzów od nowa.

            Po co trzymać się jak pijany płotu wizji świętych Mikołajów od hali sportowej i tym podobnych, skoro wystarczy zmienić myślenie oraz priorytety. Najlepsze rozwiązania powstają w reakcji na to, czego nie można osiągnąć. Dlatego nie warto zawracać kijem Warty, ale pogodzić się z rzeczywistością, określić target i odpowiedzieć na jego potrzeby.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...