Piękna kariera koronawirusa
na lubuskich estradach też jest widowiskowa. Dramat to gatunek pojemny: od
tragedii do komedii. Niektórzy nawet nie wiedzą, że biorą udział w kabarecie na
który nie kupywali karnetu. Bezpieczeństwo i ostrożność są ważne, ale ręce
opadają, gdy trzeba się boksować z absurdem z krainy cieniów.
Ciekawe, czy również macie wrażenie, że mamy więcej wirusa w głowach niż na
ulicach? Kryzysowa rzeczywistość nie wysłała na urlop starych patologii. Najgorsze
jest to, że przyszło nam żyć jak bohaterom Platońskiej „Politei”: siedzieli w
jaskini, czerpiąc wiedzę o rzeczywistości jedynie z tego, co wyświetliło im się
w formie cienia na ścianie.
Inni za to pływają w oceanie lansu i taniej propagandy. Biegunka pomysłów
na autopromocję jest bezgraniczna. Wojewoda Władysław Dajczak w mundurku straży granicznej robi kabaret z rzeczy ważnych. Wiceprezes Robert Surowiec podgrzewa atmosferę i lansuje - ale niestety głównie siebie. Nowosolski senator Wadim Tyszkiewicz obwozi zarazki komunikacją miejsą, a potem pozuje w maseczce założonej "do góry nogami". Lubuska Platforma rozpowszechnia fakenewsy o słubickiej
Policji, a potem dajej jej bana. Nawet były premier Kazimierz Marcinkiewicz fackenewsa z "łańcuszka" sprzedał jako stuprocentowe info.
I tak dalej. I tak dalej. Jak opadną wody kryzysu wszyscy zobaczą, kto pływał bez gaci.
Dwuznaczną rolę odgrywają media społecznościowe, które stały się kanałem
rozpowszechniania łańcuszków, bzdur oraz fakenesów na temat pandemii. Połowa
naszych znajomych w tajemniczych okolicznościach poznała właśnie ważnych lekarzy
i wie, że wirusa niczszy słońce oraz woda w temperaturze 26 stopni. Na ten
numer dał się nawet nabrać były premier z Gorzowa, ale też wielu innych. Druga
połowa ma w rodzinie lub wśród znajomych ludzi ze służb specjalnych i wie, że w
poniedziałek zostanie ogłoszony stan wyjątkowy. W rzeczywistości obejrzeli
głupawy filmik z messengera.
Nie lekceważę zagrożenia - bo ono istnieje - i szanuję wszystkich, którzy poddali się
dyscyplinie, ale strach ma zdecydowanie za duże oczy. Sprawy zaszły tak daleko,
że w „Biedronce” lepiej puścić bąka, niż kaszlnąć. Spokój ducha i umysłu
zaczęlismy osiągać dzięki rzeczom błahym. Wystarczy dziesięć kilo mięsa i dwanaście opakowań
makaronu. Tu również ciekawostka.
Często obśmiewani kasjerzy marektów pracują
dzisiaj na pierwszej lini i chyba dzięki temu czujemy się bezpieczniej. Są
cichymi bohaterami całej sytuacji i warto im to okazywać przy kasie.
Prawda jest taka, że więcej ludzi umrze z powodu stresu o pracę, spłatę
kredytu lub utrzymanie firmy, niż z powodu koronawirusa. Nie wiem czy narodowa
kwarantanna uchroni kilka czy kilkanaście osób od śmierci, ale wiem na pewno,
że dzięki niej kilkudziesięciu kierowcwóc nie zginie, a kilkuset nie zostanie
kalekami. Dla jednych i drugich otuchą lub ostatnim aktem ziemskiego teatru
bywa Kościół – najpopularniejszy
„chłopiec do bicia” dla wszystkich i w każdym przypadku.
Kilka szybkich myśli o polityce, która niczym wirus w organiźmie
nietoperza, czai się jak przekroczyć nieprzekraczalne. Tylko zakończy się
kwarantanna, wojewoda i marszałek rzucą się sobie do gardeł. Próbke tego
mieliśmy w momencie wykrycia pierwszego zarażonego. Martwię się o naszych
gorzowskich antyszczepionkowców Roberta Anackiego i Jarosława Porwicha. Obaj opowiadali o szczepionkach jak o truciźnie. Gdyby coś, to będą mieli
problem nie mniejszy niż Świadkowie Jehowy z transfuzją krwi. Z tonu spócili
tez lubuscy fani liberalizmu, którzy już nie krzyczą, że państwo przeszkadza, ale
domagają się interwencji.
Co będzie potem? Opozycja nie wyręczy rządu i nie powinna tego robić, ale
jej głos oraz recepty na czas po kwarantannie są jak najbardziej oczekiwane. Do
naprawienia będzie dosłownie wszystko. Potrzebni bedą politycy odpowiedzialni,
a nie dobrze wypadający w telewizji.
I na koniec. Zapamiętajcie ten felieton. Dyskusja o koronawirusie za kilka
tygodni zanurkuje w szambie, bo intelektualnie zbankrutowani politycy połączą
kropki szaleństwa i szybko postawią znak równości pomiędzy zarazami oraz
uchodźcami. Dla ludzi będą to „sierpowe” nie do obrony. Wielu rozsądnych stanie
się Merthonowskimi „współwinnymi obserwatorami”.
To kres rzeczywistości jaką znaliśmy dotychczas: braku bezrobocia, ograniczania roli państwa, dynamicznie rozwijającej się przedsiębiorczości i swobód obywatelskich "od Sasa do Lasa". Polityka i politycy będą już inni, nawet jeśli jeszcze przez jakiś czas będziemy oglądali pajacowanie tych z PiS, PO, SLD i innych.
Lepsze już było. Myster Tarzan wchodzi na ring z Panem Cogito. Atawistyczny
„gadzi mózg” będzie obkładał bejsbolem zdrowy rozsądek. Wspomnicie te słowa
dzień po koronawirusie.
"Uważali się za wolnych" - mówi w "Dżumie" Alberta Camusa jeden z głównych bohaterów doktor Rieux. Można też użyć innego cytatu z tejgo dzieła:"Wszyscy nosimy w sobie dżumę na którą nigdy nie jesteśmy przygotowani".