Nigdzie indziej w Polsce
życie polityczne nie jest tak zawirusowane jak w Lubuskiem. W
sprawie koronowirusa są tu fakty platformerskie i fakty pisowskie, podobnie jak
u księdza Tischnera były: prawda, tyż prawda i gówno prawda. Problemem wojewody
jest to, że więcej faktów jest jednak po stronie marszałek województwa.
Trudno z powagą traktować człowieka, który nie poradził sobie z grypą od
ptaków, a teraz chciałby przewodzić batalii przeciw czemuś o wiele
poważniejszemu. Jego grubo ciosane konstatacje, przy konkretnych wypowiedziach
marszałek Elżbiety Polak, brzmią jak opowieści z mchu i paproci.
W przestrzeni zawirusowanej polityką dla nikogo nie jest ważne, że na co
dzień wojewoda Władysław Dajczak ma lubuską służbę zdrowia tam, gdzie kończą się plecy i
zaczyna inna część ciała. Zresztą próbkę swych zarządczych umiejętności pokazał
przy okazji ptasiej grypy.
Kurze odchody z tamtej akcji udało się zakopać na
gruncie, którego właścicielem jest Kościół. Na efektach koronawirusa również
zarobi ta szacowna instytucja – jak nie na pogrzebach, to na apokaliptycznych
wizjach zarazy jako kary za grzechy.
Pohukiwania wojewody na marszałek potwierdzają tezę, że wirus ma wpływ na
gospodarkę, a konkretnie na parkiet – niektórzy podejrzewają, że komuś
obluzowała się piąta klepka.
A serio?
Być może marszałek Polak zbyt szybko zaapelowała o pieniądze, ale
z drugiej strony, to do niej a nie do wojewody trafią rachunki, gdy po wirusie
pozostaną jedynie wspomnienia. Trudno z powagą traktować troskę wojewody, który
lubuskimi szpitalami interesuje się od wielkiego dzwonu. Za pomocą nowej ustawy
będzie mógł trząść regionem jak goryl palmą, ale im będzie wyżej wchodził, tym więcej
będzie widać golizny. Słowem, krytykowana przez niego szefowa „Sanepidu” ze
Słubic, to przy wojewodzie gwiazda umysłu.
Patrzę na te opowieści wojewody i mam ich po dziurki w nosie. Ta udawana troska
i ta pseudodpowiedzialność na wydechu.
Aż się człowiek wzdryga na myśl, że
„dajczakizacja” sfer rządowych w Lubuskiem ma swoje odpowiedniki w każdym innym
regionie. Sa przeciwni genetycznym eksperymentom, ale Dajczak, Suski,
Tarczyński, Lichocka czy wreszczie Duda, zachowują się jak postacie z jednego
laboratorium.
Wiem, że z wirusem sobie nie poradzą, ale nikt nie jest całkiem do niczego.
W tej sytuacji postanowiłem zatroskać się nie gorzej i siegnąć do PiS-owskiej
apteczki.
Propozycji zapobiegania i leczenia koronowirusa mają w Lubuskiem bez liku.
Okłady z ulotek Andrzeja Dudy. Lewatywa z modnych w Strzelcach Krajeńskich nalewek.
Polewanie wodą święconą z Rokitna. Inchalacja oparami wprost od eksposła
Porwicha. Medialne bicze wodne środnio rozgarnietych felietonistów Zachod24 lub
sztuczne oddychanie miłością przynajmniej tak wielką, jaką darzą się Surmacz z
Pieńkowskim. Problem z wyborem jest spory, ale to jedyne co wojewoda Dajczak
zaproponować może.
Rewersem tej sytuacji jest polityczna aktywność służb marszałkowskich. Im
również można to i owo zarzucić, ale zdecydowanie bezpieczniej jest polegać na
politycznie zaangażowanej skuteczności marszałek, niż laniu wody przez
wojewodę.
Cała ta hucpa ostatniego, to jeden wielki spektakl, ale nie wiadomo
jeszcze, czy jest to tragedia czy komedia. Rowan Atkinson w roli kultowego „Jasia
Fasoli” też był nieodgadniony.
Nikomu jednak nie powinno być do śmiechu. Uchwalona przez Sejm ustawa daje wojewodom duże uprawnienia.
Nikomu jednak nie powinno być do śmiechu. Uchwalona przez Sejm ustawa daje wojewodom duże uprawnienia.