Przejdź do głównej zawartości

Kogo się boi marszałek Polak?


Nawet krytycy marszałek Polak przyznają, że jest osobą uczciwą i bezinteresownie zaangażowaną. Wypruwa sobie żyły, a jeśli jest do czegoś przekonana, to potrafi się postawić dosłownie wszystkim. Nie wszystko jednak zależy od niej. Hiobowe wieści nadchodzą z Sejmiku Wojewódzkiego. Teoretycznie jest już większość, by zburzyć status quo i wywrócić wojewódzki stolik do góry nogami.

Wydaje się, że Elżbieta Polak mocno siedzi w siodle marszałka województwa. Nie ma jednak pewności, że będzie w nim siedzieć do okrągłej 10 rocznicy w listopadzie. Polityka jest jednak brudna, a sejmik to miniatura parlamentu – kluczowe zdanie mają tu partie oraz jej samorządowi reprezentanci.

Lejce władzy chcą jej odebrać samorządowcy niezadowoleni z ostatnich lat pracy, a platformerskie walki w politycznym kisielu, tylko w tym pomagają. 

W politycznych akrobacjach nie ma żadnych granic, a przegrana Rafała Trzaskowskiego mocno niektórych w Lubuskiem ośmieliła. Tych, którzy o koniecznych zmianach w zarządzie województwa mówią głośno od dawna, ale też niezadowolonych po cichu i w skrytości serca, albo ze zwykłej zazdrości.

Dzięki uporowi marszałek POlak, graniczącemu chwilami z politycznym samobójstwem, udało się zrealizować wiele ważnych przedsięwzięć, których inni nawet by nie podejmowali. Niestety, w wielu przypadkach, była zakładnikiem partii.

 „Zamiast menadżera, wzięto oficera(...). Sebastian Ciemmoczołowski jako specjalista od spraw istotnych zarabia w szpitalu wiecej niż prezydent miasta” – celnie zauważył na jednej z konferencji prezydent Janusz Kubicki.

Krytycy mają więc swoje obiektywne racje, bo po kilkunastu latach rządzenia regionem, Platforma Obywatelska wszystko traktuje w Lubuskiem jak swoje. Straciła władzę w kraju, ale nikt z jej działaczy tego nie odczuł, bo znaleźli posady za lepsze pieniądze w strukturach samorządu wojewódzkiego – od szpitali, przez Urząd Marszałkowski, a na WORD-ie kończąc.

 Nadal prym wiodą podłe intencje partyjnych beneficjentów, które potrafią łamać kręgosłupy nawet tak hardym i wartościowym osobowościom, jak Elżbieta Polak.

Trudno przewidzieć, jak będzie wyglądał scenariusz na najbliższe dwa miesiące, a później trzy lata. „Elżbieta Polak będzie marszałkiem do końca kadencji samorządu. Zarząd tak zaczął pracę i tak ją zakończy” – zapewniał mnie kilkanaście dni temu szef lubuskiej PO Waldemar Sługocki, i nie ma żadnego powodu, aby mu nie wierzyć.

Nie wszystko zależy od posła Sługockiego. Można nawet powiedzieć, że za kilka dni będzie zależało mniej, niż więcej. Ta koalicja się rozłazi i już widać szwy oraz pierwsze szpary. Już na sierpniowej sesji pojawią się pierwsze dziury, ale to jeszcze nie będzie koniec.

Dzielenie skóry na niedźwiedziu byłoby przedwczesne, gdyby nie fakt, że sejmikowa ofensywa jest dobrze zaplanowana.

Teoretycznie jest już niezbędna większość do odwołania marszałek Polak wraz z zarządem. Cierpliwe czekanie, to przemyślana strategia, bo gdyby wniosek został złożony, a dwóch spośród 19 już zdeklarowanych radnych z jakichś przyczyn by się wyłamało, następny wniosek mógłby być rozpatrywany dopiero za pół roku. „Tu pośpiech nie jest wskazany, a testem będzie sierpniowa sesja absolutoryjna” – mówi jeden z rozmówców NW.

Nieoficjalnie rysowane są różne scenariusze, ale i z tych wygłoszonych publicznie, można pomiędzy wierszami wyczytać bardzo dużo.

 To normalna rzecz, że w trakcie kampanii dochodzi do różnych zmian, ale na tym etapie takiego tematu nie ma” – zaklina rzeczywistość b. kandydat na prezydenta Zielonej Góry i marszałkowski urzędnik Sławomir Kotylak. „Źle się dzieje, jeśli chodzi o zarządzanie przez panią Polak. To nie Prawo i Sprawiedliwość w tej chwili rozdaje karty, ale jeśli będzie możliwość zmian, to weźmiemy w tym udział” – konstatuje znów poseł Jerzy Materna z PiS. Jednocześnie zaznacza, że musi być wola i zaproszenie od części radnych, którzy pozwolą stworzyć większość. „Będzie potrzebne szersze porozumienie dla przyszłej perspektywy i nowych wyzwań” – to już radiowa wypowiedź polityka PSL Czesława Fiedorowicza. Ten jednak widzi przyszły układ inaczej, licząc na to, iż nowy  stałby się częścią koalicji PO-PSL. „Zakres koalicyjny może zostać poszerzony do takiego poziomu, że liczba radnych koalicji będzie większa niż obecnie” – dodaje.

Kelnerami na bankiecie życia nie chcą być radni klubów Bezpartyjni Samorządowcy i Samorządowe Lubuskie. Oba mało polityczne i bardziej ukierunkowane na sprawy samorządu, są dzisiaj języczkiem u wagi.

 Lubuskie z takim zarządem jest jak Pompeje u stóp wulkanu, który właśnie zaczyna pluć popiołem. Potrzebujemy szybkich i głębokich zmian oraz odważnych decyzji, aby region mógł przetrwać” – mówi NW szef Bezpartyjnych Łukasz Mejza, przez niektórych typowany nawet na wicemarszałka.

To może być trudne, bo kluczowe znaczenie ma oczywiście klub Polskiego Stronnictwa Ludowego. Przedstawiciele tej partii we władzach regionu, wicemarszałkowie Łukasz Porycki i Stanisław Tomczyszyn, nie budzą zastrzeżeń oraz kontrowersji, ale spory podziw i uznanie.

Sierotą w każdej konstelacji, okaże się Sojusz Lewicy Demokratycznej dla którego nie ma miejsca, nawet gdyby województwem dalej jakimś cudem współrządziła Platforma Obywatelska. Osobistą cenę może więc ponieść wicemarszałek i przedstawiciel Północy Tadeusz Jędrzejczak, ale całość zaboli również kilkudziesięciu działaczy. Szefa SLD Bogusława Wontora to raczej nie interesuje – interesuje go osłabienie pozycji Jędrzejczaka, który przerasta go doświadczeniem, wiedzą i osobista uczciwością.

Stawka tych sejmikowych zawirowań jest bardzo duża. Utrata władzy przez PO w Lubuskiem byłaby poważnym problemem dla kilkuset działaczy.
         
      Teoretycznie to „science fiction”, ale nie tylko da się o tym pisać, ale nawet to zrealizować. W tym układzie nieoficjalnie pojawia się jeden warunek: zmianie musi ulec skład zarządu województwa. Największą przegraną może być Elzbieta Polak, ale ona już wygrała. Jej zasług nikt już nie odbierze, a wyniki w kolejnych wyborach tylko to potwierdzają.

               Wiele wskazuje na to, że obecny układ musi się wyczerpać i nastąpi to w ciągu dwóch lub trzech najbliższych sesji Sejmiku Wojewódzkiego. To wcale nie musi być dobra zmiana...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...