Przejdź do głównej zawartości

Prezes Jamniuk ma już dość! Straci gmina Słońsk

Z powodu pandemii samorządy martwią się o swoje budżety. Wszystkim doskwiera troska o to, aby nie stracić na swoim terenie ani jednego podatnika. Trudno się dziwić - lwia część gminnych dochodów, to właśnie podatki od firm. Czy to możliwe, by włodarz gminy lekką ręką godził się na to, by jeden z największych płatników podatków w gminie wymeldował się, aby rejestracji dokonać w gminie obok?

          Sęk w tym, że sprawa dotyczy gminy, która nie należy do najbogatszych, ale posiada duży potencjał społeczny. Gdy wkoło coraz głośniej mówi się o wspieraniu przedsiębiorców i dopinaniu przyszłorocznych budżetów, wójt gminy Słońsk Janusz Krzyśków, martwi się jedynie tym, że uznany biznesmen, filantrop i sołtys Franciszek Jamniuk, zrobił to tak późno.

        „Nie zrobiłem tego w kontrze do mieszkańców, dla których społecznie pracowałem i będę pracował, ale po to, aby pokazać wójtowi, że miarka się przebrała, a przedsiębiorcy nie są tylko skarbonkami. Chcemy być traktowani podmiotowo, a nie przedmiotowo” – mówi NW prezes Jamniuk, który na co dzień jest też sołtysem Ownic.

          Powiedzieć, że ta wioska za jego czasów, i często przy udziale jego prywatnych pieniędzy, rozwinęła się jak mało która w Lubuskiem, to nic nie powiedzieć. Najbardziej spektakularnym sukcesem sołtysa Jamniuka było pozyskanie prawie 5 milionów na scalenie wiejskich gruntów, ale i tutaj nie obyło się bez sypania przez wójta piasku w społeczne szprychy. To jednak tylko kropla w morzu społeczno-samorządowych sukcesów Jamniuka, który w normalnych warunkach byłby dla każdego włodarza partnerem, a nie wrogiem.

        „Przecież ja nie oczekuję niczego więcej, poza konsultowaniem ważnych dla gminy spraw z mieszkańcami” – mówi.

           Sednem sprawy jest to, że wójt Krzyśków, który w przeszłości sam był przedsiębiorcą, tej grupy społecznej nie trawi szczególnie. Dobry przedsiębiorca, to dla niego taka osoba, która trzyma gębę na kłódkę, i nie interesuje się niczym poza własną firmą. Gra w konkrety nie jest dyscypliną dla niego, woli mętną wodę i rządy w stylu „moje jest mojsze”. Samorządowiec, któremu tak bardzo nie po drodze z biznesem, nie jest nadmiernie racjonalny.

         Charakterystyczne, że wójt Słońska nie jest tym szczególnie przejęty, chociaż prezes Jamniuk i jego firmy, odprowadzają do gminnego budżetu ponad pół miliona złotych rocznie. Łatwo policzyć, że w trakcie jednej kadencji jest to dwa i pół miliona złotych, a więc dziesięć procent całego budżetu Słońska.

          Decyzja o wymeldowaniu się nie zrobiła na wójcie Krzyśków wrażenia. „Powiedział, że to moja sprawa” – konstatuje Jamniuk, który propozycji meldunku ma już kilka: od Krzeszyc, a na Sulęcinie kończąc. Z sukcesem prowadzi interesy międzynarodowe, dając też zatrudnienie kilkudziesięciu osobom ze Słońska i okolic.

        Czarę goryczy przelało zaniedbanie przez wójta kwestii terenów inwestycyjnych w Lemierzycach, które dla potencjalnych inwestorów miały być przygotowane już wiele lat temu. „To jest szansa dla gminy, której on nie rozumie. Nie o mnie tu chodzi, ale o przyszłość gminy Słońsk” – irytuje się sołtys Ownic, podkreślając, że ktoś musi potrząsnąć gminnym drzewem, żeby mieszkańcy mogli się cieszyć smakiem owoców.

     Wójt Krzyśków rządzi Słońskiem już kilkanaście lat, ale jego zalety szybko się wyczerpały. Chciałoby się ważyć sprawiedliwie: dla jednej i drugiej strony sporu, ale oczywiste racje są po stronie przedsiębiorcy i społecznika, a nie osoby od lat pobierającej z gminy pensję, i nic nie dającej za to od siebie.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...