Przejdź do głównej zawartości

Z podporządkowanej na autostradę do wielkiej polityki

Przez sporo czasu poruszała się w polityce głównie po drogach podporządkowanych, teraz wjechała na autostradę. Kariera Tomczyk-Iwko od lat biegnie śladami ideowości oraz bycia blisko ludzi. Nie miała szczęścia do współpracowników, którzy swoje merkantylne motywacje przedkładali ponad pracę zespołową.

Fot.: LUW

Olimpia Tomczyk-Iwko dłogo musiała czekać na to, aż znajdzie się w głównym nurcie lubuskiej polityki. W środowisku dawnych antysystemowców wielu sporo jej zawdzięcza, niewielu w Lubuskiem zdaje sobie sprawę, że nową wicewojewodą lubuskim została głównie dlatego, że jest polityczką prawdziwą – mało w niej fałszu, ściemy, udawania i tego całego zakłamania, które dopadło wiele innych kobiet w regionalnej polityce.

Kiedy wszyscy lukrują, kalkulując i planując swoją polityczną przyszłość, O. Tomczyk-Iwko potrafi powiedzieć gorzką prawdę: z wdziękiem, merytorycznie i nie pod publiczkę lub z lizusostwa. Funkcja wicewojewody ma być dla tej ambitnej polityczki wehikułem do jeszcze większej polityki. Jeśli odrobi lekcje i zda egzamin, a przy tym nie oderwie się od bazy – skrupulatnie budując struktury oraz zespół na wybory, za dwa lata otrzyma przepustkę na Wiejską.

Wiele wskazuje na to, że funkcję zawdzięcza właściwemu rozpoznaniu jej umiejętności i talentów w partyjnej centrali Solidarnej Polski. Za jej osobą lobbował nie tylko minister Michał Wójcik z Kancelarii Premiera, ale również sam Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości oraz szef SP. Wiewiórki ćwierkają, że taki obrót spraw rodzi frustrację wewnątrz lubuskiego PiS-u. Gdyby wicewojewodą chciał zostać Piotr Bartczak, Jarosław Porwich lub ktokolwiek inny, nikt nie stworzyłby w tym celu funkcji drugiego wicewojewody.

Owszem, nie bez znaczenia są tarcia wewnątrz Zjednoczonej Prawicy oraz umacnianie się koalicjantów PiS-u. Sytuacja z wicewojewodą Tomczyk-Iwko obrazuje stan w jakim znalazła się rządząca Polską formacja na półmetku drugiej kadencji. Jest miniaturową zapowiedzią koniecznych zmian kadrowych w przyszłości.

Atmosfera w lubuskim PiS-ie jest gęsta. Najlepszym tego przykładem są wojenki podjazdowe w Starostwie Powiatu Gorzowskiego. Tu również rządy PiS-u oraz starosty Magdaleny Pędziwiatr wiszą na łasce kogoś spoza partyjnej karuzeli kadrowej. Andrzej Kail z dawnego Porozumienia Jarosława Gowina nie posiada szczególnych predyspozycji intelektualnych, ale ma za sobą wystarczającą ilość radnych, aby zapewnić sobie nienaruszalność w zarządzie K-SSSE. Jesli ktokolwiek podniesie hasło pozbawienia go tej funkcji, on zrobi wykład o arytmetyce w Radzie Powiatu. Chciałby do Republikanów, ale Republikanie nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Walczyć musi, bo jako szef działu marketingu i radny w jednej osobie był nie do ruszenia, ale jako członek zarządu w K-SSSE, posadę może stracić w każdym momencie.

Tyle o planktonie oraz sierotach po Gowinie. Wszyscy oni, nie wyłączając z tego Roberta Anackiego, są politycznymi bankrutami. Politycznymi, ale nie finansowymi, co w dużej mierze zawdzięczają udziałowi w sprawowaniu władzy.

Świat PiS-u został pozbawiony światła i kolorów. Dziś rezerwuar nowych kadr prawicy w Lubuskiem nie znajduje się w Prawie i Sprawiedliwości, ale w szeregach Republikanów i Solidarnej Polski.

Pierwsi są mocni lubuskimi samorządowcami oraz zapleczem biznesowym. Formalnie liderem lubuskich struktur jest wiceminister Łukasz Mejza, ale medialna nagonka nie sprzyja przedstawianiu propozycji wartości. Jest prawdą, że rządy prawicy wiszą m.in. na jego mandacie, ale to się może szybko zmienić. Z Republikanami związanych jest kilku lubuskich starostów, burmistrzów i wójtów – oni nie zaryzykują blamażu. Silną pozycję w w regionie, ale również w Warszawie ma Sławomir Giżycki, który na co dzień współpracuje z ministrem – członkiem Rady Ministrów Michałem Cieślakiem. Giżycki to nie jest typ fightera, ale stratega i długodystansowca. W polityce nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Solidarnej Polsce z wicewojewodą Olimpią Tomczyk-Iwko będzie łatwiej. Ma siłę przyciągania uczciwością oraz świeżością. Ma też charyzmę, a co najważniejsze - doświadczenie bycia oszukaną w polityce. Kolejny raz nabrać się nie da, a o złych doświadczeniach będzie jej przypominać mijanka w windzie z Jarosławem Porwichem. Bać się go nie musi, podziwiać nie ma za co, a tym bardziej naśladować. W Gorzowie SP reprezentuje Stanisław Lewandowski – jeśli zrozumie, że partia nie składa się z pułkowników i generałów, ale przede wszystkim szeregowców, sierżantów i kaprali, to usłyszymy kiedyś o nim szerzej, może w Radzie Miasta. 

Swoje struktury buduje w Lubuskiem również Stowarzyszenie OdNowa, którego posłowie wchodzą w skład rządu. Pełnomocnikiem regionalnym został kilka dni temu Bogdan Bakalarz, na co dzień szef rady nadzorczej w Kostrzyńsko-Słubickiej Strefie Ekonomicznej. Lubuska prawica nie wita go z fanfarami, bo to oznacza kolejne prezenty dla koalicjantów. Nie będzie odkrywcze, że najbardziej w układance przeszkadza A. Kail oraz Stanisław Iwan z K-SSSE. Jesli wierzyć plotkom, do nowego roku będzie pozamiatane, nawet gdyby miało się to odbyć kosztem starosty Pędziwiatr.

Czytając powyższe włosy jeżą się na głowie, ale taka właśnie jest polityka. Ludzie z zacięciem publicysty lub filozofa nie mają tam czego szukać. Wygrywają tylko ci, którzy gotowi są na wojnę, a gotowych będzie więcej, bo samorządy wszystkich szczebli zwiększają radnym diety. Teraz będzie się po prostu opłacało. Niestety. Business as usual.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...