Przejdź do głównej zawartości

Nie był byle kim. Takich jak on, jest bardzo niewielu.

Mariusz nie był byle kim, a więc osobą bez właściwości, jakich teraz jest bardzo wiele. Właściwie, jest ich więcej, niż mniej. Takich jak on, jest bardzo niewielu. Nigdy nie był posłem, ani nawet radnym, ale swoją bezkompromisową postawą osiągnął wiele.

Fot.: Radio Gorzów

           Był czas, że ogarnięci amokiem nienawiści SB-ecy i PZPR-owcy, obrali go sobie za cel, ponieważ miał czelność przypominać, kim byli przed 1989 rokiem. Mało kto pamięta, ale w 1994 roku, a więc już w wolnej Polsce, w piśmie którego tytuł definiuje jego osobowość najlepiej: „Pod Prąd”, opisał losy gorzowskich funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa. Poziom agresji i hejtu, jaki wówcza wylał się na jego osobę, można przyrównać tylko z tym, co w ostatnich miesiącach wyprawiała w stosunku do mnie pseudomarszałek województwa Elżbieta Polak, a także jej totunfaccy. Poziom i motywacja te same, tylko czasy inne.

           Był ideowy oraz ponadprzeciętnie inteligentny, dlatego nienawidzili go po równo: byli komuniści udający europejczyków, ale też zwykli głupcy, od których w gorzowskiej polityce aż roi się. Szukając ludzi jemu nad Wartą podobnych, na myśl przychodzi mi jedynie śp. Piotr Steblin-Kamiński – człowiek „z innej parafii” oraz z innym PESEL-em, ale nie mniej inteligentny, odważny oraz zakochany w Gorzowie. Nie pozował na kogoś kim nie był, bo dla znających go, od zawsze był Kimś. Osobą, która nie praktykowała picia wazeliny, ale psuła krew ludziom złym.

           Politycznie mijaliśmy się, nie zawsze było nam po drodze. Może raz, gdy w jednym z felietonów sformułowałem postulat, aby więcej ulic Gorzowa nosiło nazwę zasłużonych dla miasta kobiet. Osobiście chodziło mi o jedną: Stefanię Hejmanowską. Jako historyk temat podchwycił, mocno wsparła nas zawsze ogarnięta logistycznie Katarzyna Miczał, a wyszła nam z tego całkiem dobra konferencja naukowa. Efekty widać gołym okiem. Wcześniej, los połączył nas gdzieś w połowie lat 90-ych, gdy miasto żyło sporem o pomnik „Śfinstera”. Tego jednak nikt już nie pamięta.

           Dokuczałem mu w ostatnich latach. Szczególnie tym, że mieszkając poza Polską i daleko od Gorzowa, przedstawiał się jako ten, który mieszka tu na co dzień. Totalnie bez sensu. I głupio. Nawet z odległego kraju, prowadząc „Gorzów Wczoraj”, robił dla miasta i jego mieszkańców więcej, niż ci wszyscy, którzy od lat okupują rajcowskie mandaty. Nie pierwszy raz myliłem się i nie doceniłem kogoś lepszego. Patrząc z szerszej perspektywy – nie robił wokół siebie hałasu, ale robił dla wielu całkiem sporo.

            Przyszło nam żyć w czasach, gdy każdy chce być zauważony, chce wywoływać emocje i być docenianym. Mariusz był jednak inny. W formie, taki brat łata, lecz w wyznawanych poglądach, ostry jak brzytwa. Swego czasu, „Gazeta Lubuska”, piórem Zbigniewa Borka, opisywała co dekadę losy trzech osób: Ziemowita Borowczaka z lewicy, Mariusza Zbanyszka od zawsze z prawej flanki sceny politycznej, i mojej skromnej osoby. Każdy kolejny tekst był inny, ponieważ bohaterowie podlegali zmianom. To prawda, miał rację ks. Jan Twardowski: Śpieszcie się kochać ludzi tak szybko odchodzą.

            Kolejnego tekstu o Mariuszu już nie będzie, ale jutro, za rok i dziesięć lat, wszyscy będą zaglądać do „Gorzów Wczoraj”. Ktoś powie, że cukruję jego sylwetkę. Nic z tych rzeczy. Jak każdy, nie był tak dobry jak o sobie myslał, ani tak zły, jak o nim mówiono. Był po prostu sobą, ale nie wszyscy znają ten stan, bo łatwiej jest udawać. On nie udawał...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...