Przejdź do głównej zawartości

Mec. Łopatowski: Wyrwać Gorzów z niemocy !

To nie jest tak, że wszystko jest stracone i Gorzów skazany jest na stagnację. Konieczny jest równomierny podział środków oraz instytucji. Nie bez znaczenia jest rola gorzowskich polityków, którzy działają często w oderwaniu od swoich wyborców. Czy miasto nad Wartą może się rozwijać w jednym województwie z Winnym Grodem ?

Wspólny uniwersytet, jedno lotnisko zlokalizowane w niewielkiej odległości drogi ekspresowej, połączenia drogowe – to rzeczy, które mogą zadecydować o tym, że województwo lubuskie może mieć sens.
         
         Jeśli się nie uda  ? 

     „Powinniśmy poszukać oparcia w silnym politycznie i gospodarczo rozwiniętym Poznaniu(...). Możemy zmieniać to miasto sami - pracą organiczną, tworząc miejsca pracy - w małych firmach i większych organizmach gospodarczych” – uważa uznany adwokat i były szef prokuratury Krzysztof Łopatowski.


Rozmowa z KRZYSZTOFEM ŁOPATOWSKIM, znanym gorzowskim adwokatem.

Nad Wartą: Miał pan kiedyś propozycje, by jako uznany prawnik z doświadczeniem na stanowisku kierowniczym w prokuraturze, wyprowadzić się poza Gorzów ?

Mec. Krzysztof Łopatowski: Miałem. Otrzymałem ją od ówczesnego I Zastępcy Prokuratora Generalnego Stanisława Iwanickiego. Zaproponowano mi objęcie stanowiska Naczelnika Wydziału Postępowania Przygotowawczego w Prokuraturze Apelacyjnej w Poznaniu.

NW.: I ...?

K.Ł.: Odrzuciłem tę propozycję. Wolałem objąć kierownictwo gorzowskiej prokuratury wojewódzkiej, obecnie okręgowej.

NW.: Niepoprawne dzisiaj politycznie powiedzenie: „Sto lat za Murzynami” można odnieść do Gorzowa, albo inaczej – ile lat za Zieloną Górą jest Gorzów ?

K.Ł.: Trudno odpowiedzieć na to pytanie precyzyjnie. Tempo rozwoju miasta zależy od wielu czynników.

NW.: Na przykład ...

K.Ł.: Między innymi od środków przeznaczonych na jego rozwój i decydentów, którzy nimi zarządzają. W Gorzowie przebywam od 29 lat i wyrobiłem sobie niezależną od nikogo pozycję. Jestem poznaniakiem z urodzenia , wykształcenia i cech charakteru. Wspominam o tym ponieważ daje mi to możliwość obiektywnego porównania obydwu miast, w oderwaniu od lokalnych animozji, politycznych gierek i karuzeli stanowisk.

NW.: Więc co się stało, że różnice pomiędzy tymi miastami są aż tak widoczne i to chyba na niekorzyść Gorzowa ?

K.Ł.: Nie zawsze tak było. Do czasu zawarcia „Umowy paradyskiej” obydwa miasta miały podobny potencjał i ich rozwój był porównywalny. W następstwie powołanej umowy w Zielonej Górze zaczął funkcjonować sejmik województwa lubuskiego. Sejmik zaś decyduje i o wysokości środków finansowych i o ich przeznaczeniu. Jak te środki dzielono: wiadomo. Do tego zielonogórscy politycy zdecydowanie lepiej zadbali o interesy swojego miasta na szczeblu centralnym. Od tego momentu Zielona Góra rozwija się dynamicznie i nabiera wielkomiejskiego charakteru. Gorzów zmierza zaś do statusu miasta powiatowego. Widać to gołym okiem.

NW.: Skoro widać, to czego brakuje Gorzowowi, co ma Winny Gród - co czyni miasto z południa dynamiczniejszym w rozwoju ?

K.Ł.: Częściowo odpowiedziałem na to pytanie powyżej. Siedziba „baronatu” jest w Zielonej Górze. Od politycznych decyzji, i to w istotnych dziedzinach, zależą losy mieszkańców naszego miasta. O „łaski” zabiegają tam też nasi lokalni politycy. Niestety nie mamy polityków, którzy mają wpływy i są szanowani na szczeblu centralnym.

NW.: Wielu by się obraziło ...

K.Ł.: Trudno. Mówię o politychach, którzy mają rzeczywisty wpływ na rozdział środków i obsadę stanowisk. Przeraża mnie sytuacja w której niektórzy z gorzowskich polityków uważają za nieistotne sprawy dla gorzowian najważniejsze. Takimi jest równomierny rozdział środków finansowych, sprawiedliwy podział ważnych urzędów i wpływ na ich obsadę. Działają w totalnym oderwaniu od swoich wyborców.

NW.: Można jednak odnieść wrażenie, że środowiska zielonogórskie są świadome swoich atutów. Przypominam sobie pana dyskusję na portalu społecznościowym z niejakim „Mats’em Jabłońskim”. Walił bez ogródek: „Idźcie sobie do Szczecina... zlikwidują Wam sąd okręgowy i prokuraturę, pozbędziecie się komendy wojewódzkiej, urzędu wojewódzkiego i wielu innych instytucji”. Trochę chyba w tym racji, że nie ma alternatywy dla Gorzowa ?

K.Ł.: I tu się pan myli...

NW.: ... to ciekawe, ale trudno mi dostrzec alternatywę.

K.Ł.: Gorzów ma wybór i siłę do realizacji swoich zamierzeń. Idealnym rozwiązaniem byłoby przestrzeganie postanowień „Umowy paradyskiej“ . Połączenie miast na zasadzie jednego organizmu. Równomiernie rozmieszczone urzędy, jedno lotnisko zlokalizowane w niewielkiej odległości drogi ekspresowej ...

NW.: ...no jest przecież w Babimoście.

K.Ł.: Lotnisko w Babimoście to chory twór, generujący olbrzymie koszty, ale zaspokajający polityczną pychę !

NW.: Dobra, to ciekaw jestem jak dalej chciałby pan to województwo skleić jako jeden twór ?

K.Ł.: Jest dużo argumentów, które przemawiają "za". Wspólna uczelnia - taki uniwersytet gorzowsko-zielonogórski, szybkie połączenia drogowe i kolejowe. Miasta są podobnej wielkości i powinny mieć rozdzielane środki w identycznej wysokości. Tak jak i mniejsze miasta o podobnej wielkości na terenie całego województwa lubuskiego powinny otrzymywać takie same środki. Jest to warunek zrównoważonego rozwoju i warunek sine qua non wygaszenia lokalnych animozji.

NW.: Brzmi pięknie, ale zapewniam iż usłyszy pan o argumencie zasadniczym: wielkość północnej i południowej części województwa, a co za tym dalej idzie – proporcjonalny podział środków.

K.Ł.: To nie tak. Gorzowscy politycy dali sobie, chyba jako antidotum na swoją nieudolność , wmówić – tu mocno upraszczając -  że 2/3 środków otrzymuje południe, a 1/3 północ. To brednie. I pan o tym wie. Świetnie zostało to zresztą ujęte w raporcie wojewody Ostroucha. Niestety ambicje zielonogórzan i ich polityków są ogromne i nie wiem czy przedstawiona wizja miałaby szanse realizacji.  Ten człowiek , którego pan przywołał – „Mat’s Jabłoński” - wyrażał to co prawie wszyscy w Zielonej Górze myślą, ale czynił to w sposób chamski i prymitywny. Mądrzejsi mniej mówią i w swoim gronie.

NW.: Ale takie myślenie nie jest charakterystyczne tylko dla tego internauty.

K.Ł.: Wiem. Oni rozłożyli deprecjację Gorzowa na lata. Ale Gorzów to piękne miasto, z dużym potencjałem. Ma możliwość wybrania własnej drogi. Zielona Góra musi mieć przy tym świadomość, że bez Gorzowa nie ma województwa lubuskiego. Jeżeli proponowana przeze mnie wizja rozwoju dalej nie będzie akceptowana to  powinniśmy poszukać oparcia w silnym politycznie i gospodarczo rozwiniętym Poznaniu.

NW.: Upsss ...

K.Ł.: Nie ma żadnego „Upss”. Mamy już z Poznaniem autostradowe połączenie. Rozwińmy rzeczne, kolejowe i lotnicze. Możemy stać się bramą tego miasta na Berlin i Europę, a Wielkopolska stanie się najpotężniejszym w kraju województwem. Lokalnie możemy postawić na przemysł i turystykę. Możemy zmieniać to miasto sami - pracą organiczną, tworząc miejsca pracy - w małych firmach i większych organizmach gospodarczych. Do tego potrzeba jednak prezydenta miasta z wizją i pojęciem o gospodarce.

NW.: Niedawno prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki napisał pod jednym z tekstów NW : „Bo trzeba walczyć o swoje, ale w Warszawie, a nie pomiędzy sobą”. Pan obserwuje również polityków od grubo ponad 20 lat, trochę chyba mamy poziom niższy, a może to oznaka nowego ? 

K.Ł.: Problem jest przede wszystkim w ludziach. Wśród ludzi bowiem krzyżują się ambicje, indywidualne aspiracje, chęć zaistnienia za wszelką cenę. Politycy walczą pomiędzy sobą, parafrazując Lewiatana Thomasa Hobbsa  prowadzą „wojnę wszystkich przeciwko wszystkim”. Są jednak i tacy ludzie, którzy kochają to miasto. Są społecznikami. Chcą , aby było piękne i bogate  - nie tylko materialnie, ale także bogate swoją historią i kulturą. Dają często na te cele własne pieniądze. Osiągnięcie tych szczytnych celów blokują jednak właśnie inni ludzie oraz rozbudowana biurokracja, zawiłe i często zbędne prawo, wysokie podatki , korupcja , w tym polityczna, struktura własnościowa.

NW.: To teraz tak przyziemnie: Gorzów jest brzydki czy tylko zaniedbany ?

K.Ł.: Gorzów nie jest brzydkim miastem. Jest pięknie położony. Ma wspaniałe śródmieście i wiele zieleni. Jest jednak brudny i niedoinwestowany. Jego ulice mają dziury jak leje po bombach. Mury budynków, wolne przestrzenie budowli są wysmarowane ohydnym graffiti . Straż Miejska ich nie ściga. Ściga zaś tych , co źle zaparkowali auto , chociaż w mieście miejsc do parkowania brakuje.

NW.: Z czegoś to jednak wynika i nie jest to tylko polityka – może mając nieład w głowie, ludzie wchodzący w dorosłe życie oraz w przestrzeń publiczną, utrwalają to w swojej działalności ?

K.Ł.: Brakuje w naszym mieście ludzi „wielkiego formatu”, indywidualności chcących popchnąć to miasto do przodu. W Wielkopolsce z której pochodzę kult pracy , porządku czystości rozwijany był od pokoleń. Na ziemi lubuskiej rozładowywano wagony z repatriantami ze wschodu. Odmienna kultura , inny etos pracy. Gorzów od 1945 roku stawał się miastem robotniczym, miastem ludzi o mocno lewicowych poglądach. Może te czynniki piętnują to miasto do dzisiaj ?

NW.: A może taki nasz los. Kiedyś o pozycji miasta decydowały rzeki, teraz infrastruktura drogowa oraz zasoby ludzkie. Gorzów stoi chyba na przegranej czy można jednak to miasto wymyślić na nowo ?

K.Ł.: Odpowiedziałem już na to pytanie . A transport rzeczny nadal jest najtańszy …

NW.: Czy 16-letnia era Jędrzejczaka, to czas zmarnowany, a może po prostu trwało to zbyt długo ?

K.Ł.: Niewątpliwie Tadeusz Jędrzejczak „popchnął” Gorzów do przodu: „Słowianka”, ciągi komunikacyjne, centra handlowe , strefa przemysłowa i wiele innych osiągnięć . Ostatnia kadencja to jednak czas zmarnowany. Stagnacja. Brak reform - w szczególności żadnych ruchów w celu zmniejszenia liczby urzędników i likwidacji miejskich spółek. Rządy oderwane od mieszkańców,  oparte na ludziach od prezydenta zależnych, wynagradzanych stanowiskami, klakierach mówiących mu rzeczy, które on i oni chcieli usłyszeć, nietrafione inwestycje - jak ogromna filharmonia, rozbudowanie biurokracji. Mieszkańcy odpowiedzieli : Gorzów bez Jędrzejczaka.

NW.: Jakie właściwie poglądy ma mecenas Krzysztof Łopatowski ?

K.Ł.: Jestem odosobniony w swoich poglądach, również w miejscu pracy. Jak na ironię jeden ze wspólników określił mnie mianem „populisty“ . Ubawiłem się setnie, bo od lat jestem taki sam - popieram liberalizm w gospodarce , moim ideałem polityka jest ś.p. Margaret Thatcher , a światopogląd mam konserwatywno-narodowy. Nie lubię lewicy, w ich rozumieniu jestem homofobem i pewnie oszołomem. Nigdy nie głosiłem poglądów zgodnych z oczekiwaniami większości w celu zdobywania wpływów lub władzy. Niejednokrotnie ponosiłem tego konsekwencje. Jakim zatem jestem populistą ?

NW.: Jest pan zatem gospodarczym liberałem. Może pofantazjujmy. Jak ruszyć kamień niemocy w której znalazł się Gorzów ?

K.Ł.: Jest to temat rzeka. Powiem tylko tyle , że żadne istotne zmiany, nawet na szczeblu lokalnym  nie są możliwe jeżeli rządy będą sprawować ci , którzy już rządzili. Moim zdaniem  ani  PIS ani SLD ani PO ani PSL nie popchną kraju do przodu. Politycy , biurokraci i ich rodziny oraz  nazwijmy ich - ich klienci tworzą na tyle silny - bez mała mafijny elektorat że przy obowiązującej ordynacji wyborczej zmiany będą kosmetyczne: możemy zmieniać PO na PIS , a SLD i PSL już na zawsze będą „języczkami u wagi“.

NW.: Politycy tworzą system pod siebie.

K.Ł.:  Należy zmienić cały ustrój państwa i ograniczyć jego rolę do niezbędnego minimum

NW.: Brzmi ładnie, ale pan nigdzie nie kandyduje, więc o konkrety proszę...

K.Ł.: W tym celu należy powierzyć rządy prezydentowi, ograniczyć rolę parlamentu do kontroli prezydenta, a co najwazniejsze - zmniejszyć liczbę posłów, zlikwidować senat, ograniczyć biurokrację i uprościć system prawny. Nie obędzie się bez reformy sądów i prokuratury, uproszczenia o obniżenia podatków, a takze sprywatyzowania tego co się da. Trzeba wzmocnić pozycję i prawa jednostki, przestać marnotrawić środki publiczne i powiększać długi. To tak na szybko …

NW.: Dużo jak na krótki wywiad. Czy pan myśli , że to możliwe ?

K.Ł.:  Nadzieja w młodych, którzy widzą coraz ostrzej i wyraźniej i nie wszyscy chcą stąd wyjeżdżać. A Gorzów należy wyrywać z niemocy w podobny sposób o którym wspomniałem powyżej. Inaczej będziemy się zwijali.

NW.: A może właśnie ten model rozwoju przez zwijanie byłby dla Gorzowa najlepszy: niewielkie miasto bez zbędnych aspiracji, gdzie wszyscy mają pracę w fabrykach, a jak ktoś ma większe aspiracje to do Poznania, Zielonej Góry lub Szczecina ?

K.Ł.: Jeżeli nic nie zrobimy to nieuchronnie Gorzów czeka taki los. Każdy ma to na co zasłuży.

NW.: W którym kierunku powinien ze swoją drużyną pomaszerować nowy prezydent, by za 8 lat gdy nie będzie już środków z Unii miasto naturalnie się nie zwinęło ?

K.Ł.: Wskazałem powyżej jedyny słuszne kierunki. Każdy prezydent powinien także wiedzieć, że najłatwiej rozdaje się cudze pieniądze. Ich dystrybucja kosztuje. Kosztuje także utrzymanie mienia komunalnego. Kosztem są płace urzędników. Nie można w nieskończoność podwyższać podatków. Spółki jeżeli nie zostaną  sprywatyzowane,  to nie przyniosą takich dochodów jakby przynoszą  spółki prywatne. Tylko prywatyzacja pozwala na zarabianie pieniędzy. Prężnie działające firmy dają pracę i płacą podatki.

NW.: Napisał pan kiedyś, że jedyne czego nie znosi, to głupoty. Co było największą głupotą w dziejach Gorzowa ostatnich 20 lat ?

K.Ł.: Niewątpliwie potworek zwany  „Dominantą“ i Filharmonia Gorzowska.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...