Doradca miał mu dodać
politycznych skrzydeł w staraniach o przedterminową prezydenturę Gorzowa. Tyle
iż dostał w gminie etat za wcześnie, a rozstrzygnięć w „aferze
budowlanej” wciąż
nie było. Mijały tygodnie, miesiące i lata, a podatnicy z gminy Deszczno – bez wiedzy
o tym – opłacali etat, który mógł przysłużyć się komuś innemu. W cywilizowanych
krajach nazywa się to „kolesiostwem”, a
nawet „polityczną korupcją” – w Deszcznie było jednak inaczej...
...a ówczesny wójt gminy – dzisiaj już prezydent Gorzowa Jacek
Wójcicki – pobijał w ten sposób rekord żenady, wchodząc na sam szczyt „Mount Everest hipokryzji”.
Wszystko przez to, że z każdym dniem i miesiącem potwierdza - czego
dowodem jest także współpraca na koszt gminnych podatników ze specjalistą ds.
public-relations Adamem Piechowiczem – że mocno rozmija się z tym co
mówił i mówi, podkreślając swoje przywiązanie do gminnego grosza, a tym co
robił i robi.
Niedawno ogłosił Piechowicza swoim doradcą w Gorzowie.
Nie powiedział jednak, że jest to faktycznie „zapłata” za wsparcie w jesiennej kampanii wyborczej, a także w
okresie, gdy szykował się do niej w czasie oczekiwania na werdykt Sądu
Apelacyjnego w sprawie prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka.
Czas płynął, a Piechowicz „doił na
etacie” gminę Deszczno.
„Pan Adam Piechowicz w latach 2010 – 2014 był związany umową o pracę z
Urzędem Gminy Deszczno” – stwierdza w pisemnym oświadczeniu dla NW wicewójt
gminy Tadeusz Koper, stwierdzając jednocześnie, że w ramach umowy o
pracę były doradca Wójta Gminy, a dziś prezydenta Gorzowa nie zajmował się
niczym szczególnie ważnym dla samorządu.
„Umowa dotyczyła spraw ogólnych” – konstatuje wicewójt Koper.
„Czy są jakieś potwierdzenia efektów pracy
doradcy Piechowicza, a jeśli tak, to jakie ?” – zapytał na piśmie blog NW.
„Efekty pracy były przedstawiane bezpośrednio wójtowi Wójcickiemu. Aktualny
Wójt Gminy nie dysponuje informacjami w tej sprawie” – odpowiedział urzędnik.
W grę wchodzi więc poważny zarzut wieloletniego trwonienia gminnych
pieniędzy w Deszcznie na etat A. Piechowicza niezbędny do osiągnięcia partykularnych
interesów.
Dość przypomnieć, że za bardzo
podobne nadużycia „fikcyjnego zatrudniania” – w dużo większej administracji
Paryża - skazany został niegdyś we
Francji były premier Alan Juppe, a były prezydent Jacques Chirac
oskarżany jest do dzisiaj.
Deszczno, to jednak nie Francja – wątpliwości etyczne są jednak
zasadnicze: jak można latami zatrudniać w urzędzie, stosunkowo biednej gminy, człowieka,
który miał służyć jedynie do osiągnięcia prywatnych celów poza gminą ?
Niestety gminni urzędnicy odmówili odpowiedzi na pytanie o zarobki
deszczniańskiego doradcy, który teraz objawił się w roli doradcy prezydenta
Gorzowa.
„W związku z faktem, że pytanie dotyczy informacji o wysokość
wynagrodzenia osoby zatrudnionej na podstawie umowy o pracę, dokonano ustalenia
iż osoba zatrudniona na stanowisku doradcy, nie wykonuje funkcji
publicznych(...) w związku z czym należało odmówić udzielenia informacji” –
napisał w stosownej decyzji administracyjnej wicewójt Koper.
Pozostaje opieranie się na nieoficjalnych informacjach gminnej
urzędniczki, która poinformowała NW, że doradca A. Piechowicz w okresie „pracy” w Deszcznie pobierał co miesiąc 2500 złotych, mając
jednocześnie z głowy opłaty z tytułu ubezpieczenia społecznego.
Dużo to, czy mało ?
Biorąc pod uwagę fakt, że deszczniański etat śmiało można określić
mianem „lewego” – a więc fikcyjnego i bez codziennej aktywności A. Piechowicza,
to całkiem sporo, bo w tym samym czasie pracował on w wielu innych miejscach.
Opowiedział o tym w wywiadzie
dla mpolska24.pl, którego udzielił 9
lutego 2015 roku.
„Jestem szerpą. Ja
wprowadzam ludzi, tam gdzie chcą się znaleźć. Pytanie, jakie kto stawia
przed sobą wyzwanie. Prezes dużej spółki będzie je widział inaczej, właściciel
małej firmy inaczej, radny inaczej, wójt inaczej, prezydent miasta inaczej, aplikujący
na takie stanowiska inaczej. To są ich oczekiwania. Ja służę im swoją
wiedzą i doświadczeniem” – stwierdził w
wywiadzie Piechowicz, który w okresie posiadania etatu w Deszcznie pracował m.in.
dla ministra Bartosza Arłukowicza,
marszałek Ewy Kopacz oraz kilkunastu
wójtów, burmistrzów oraz prezesów firm.
W Deszcznie „szerpa” zatrudnił
za publiczne pieniądze wójt Wójcicki, który właśnie Piechowiczowi zawdziecza swoje
największe „numery”: inwestycje
hipermarketów, lądowiska, występ w filharmonii czy wywołanie sztucznego konfliktu
o przejazdy za które gminy Deszczno nie stać teraz płacić.
Etat Piechowicza kosztował dokładnie tyle, ile gminie Deszczno potrzeba
na realizację „Karty Mieszkańca”.
Doradcy i gabinety polityczne nie są złe – pod warunkiem, że nie są
fikcją za którą się płaci ...