Przejdź do głównej zawartości

Uniwersytet po lubusku

W pierwszej strategii województwa lubuskiego zakładano powstanie Uniwersytetu Lubuskiego. Każdy - kto miał trochę szerszy pogląd w tej sprawie - nie negował, że jest to jedyna, rozsądna droga rozwoju szkolnictwa wyższego w regionie. Wątpliwości mogło budzić jedynie to, czy jest to możliwe w obowiązującym wtedy stanie prawnym.

Wykładowca Uniwersytetu Zielonogórskiego. Laureat konkursu organizowanego przez Millward Brown
na zlecenie Instytutu Badań Edukacyjnych w zakresie badań nad perspektywami rozwoju uczelni w Polsce. 
Wśród 10 wyróżnionych uczestników uzyskał najwyższe noty.  
Decyzje polityczne podjęto jednak inne.

 Strategiczny plan połączenia lub federalizacji szkół wyższych w lubuskim pod jednym szyldem zakończono na połączeniu dwóch uczelni w Zielonej Górze. 

                Przyjęcie nazwy Uniwersytet Zielonogórski nie miało nigdy większego znaczenia dla kogokolwiek spoza województwa, natomiast powszechnie wiadomo, że opinia publiczna w Gorzowie, Sulechowie czy Kostrzynie nie zaakceptuje połączenia uczelni pod takim szyldem. Przez ponad dziesięć lat nie było siły politycznej, która miałaby wolę do naprawienia strategicznego błędu.
               
Profesor Czesław Osękowski, kończąc swoje kadencje rektorskie na Uniwersytecie Zielonogórskim, cztery lata temu w przemówieniu podczas inauguracji roku akademickiego, bodaj jako pierwszy publicznie wyraził pogląd, że powrót do koncepcji federalizacji uczelni w regionie stanie się konieczny. Wkrótce potem podjęto bezskutecznie próbę połączenia uczelni w Sulechowie i Zielonej Górze.

Oczywiście problem nazwy uczelni nie był tu jedynym ani decydującym czynnikiem.
               
W ostatnich kilkunastu latach w Polsce powstało ponad czterysta uczelni. Niemal w każdym powiatowym  miasteczku miano ambicje powołania u siebie chociaż małej filii lub wydziału. Wyższe szkoły zawodowe powstawały nawet na wsiach. Z czasem wiele z nich z przyczyn oczywistych upadło, część włączyły w swoje struktury większe uczelnie, część bankrutuje lub jest reanimowana przez lokalne budżety samorządowe.

Czasami jedynymi obrońcami gminnych uczelni są lokalni politycy. Jest to chyba też w jakiś sposób powiązane z wysokim wskaźnikiem liczby doktoryzujących się samorządowców i parlamentarzystów.
               
 Dystans jaki dzieli polskie uczelnie od zachodnich jest spory. Przyczyna takiego stanu jest złożona. Uproszczeniem byłoby stwierdzenie,że jest to związane przede wszystkim z przestarzałym  systemem awansu zawodowego na uczelni. Chociaż perspektywa osiągnięcia stabilizacji zawodowej po pięćdziesiątce nie jest zachęcająca dla zbyt wielu osób. Mamy bardzo małą mobilność pracowników. Przeprowadzka z uczelni w jednym krańcu Polski na drugi przez doświadczonych, posiadających pewien dorobek naukowców należy do rzadkości, bo jest to związane z pracą zawodową współmałżonka, szkołą dla dzieci, kosztami zamiany mieszkania.

                Ostatnie zmiany w prawie sprzyjają łączeniu uczelni.

Nie jest to pomysł, którego realizacja ma polegać na sumowaniu biedy kilku ośrodków w jedną większą biedę. Chodzi przede wszystkim o możliwość racjonalnego połączenia potencjału materialnego i kadrowego.  Uczelnie kształcące na kierunkach praktycznych studiów będą zobowiązane do organizacji co najmniej trzymiesięcznych praktyk. Jest to zadanie, które musi być rozwiązane w porozumieniu z samorządem i lokalnym biznesem.

                Wzorce już istnieją.

W Niemczech na przykład student pedagogiki odbywa praktyki w szkole przez cały semestr. Szkoły zgłaszają zapotrzebowanie na zatrudnienie praktykanta. Oferują przy tym ewentualne pracę po studiach.  Student stara się zaprezentować na praktyce z najlepszej strony. Zdolnym oferuje się stypendia na przykład w celu uzupełnienia przed końcem studiów jakiejś pożądanej w danym  środowisku specjalizacji. 

              Jedną z najlepszych uczelni na świecie jest Uniwersytet Kalifornijski. W zasadzie jest to 10 uniwersytetów pod wspólnym szyldem.

Może to dla nas przykład kosmiczny, ale nie o skalę chodzi, lecz o formułę działania publicznych uczelni. Połączony potencjał 100 bibliotek z 34 mln książek, kilkadziesiąt muzeów i archiwów, kilkadziesiąt instytucji kulturalnych wraz z teatrem, kilkanaście ogrodów botanicznych, kilkoma akwariami, 5 obserwatoriami i 2 planetariami, 4 stacjami TV, 10 stacjami radiowymi, prasą i wydawnictwem. Wszystko opiera się na lobbingu, współpracy z przemysłem, administracją stanową, fundacjami, stowarzyszeniami naukowymi i społecznymi.

                Czy jeden człowiek może zjeść słonia? Może, tylko po kawałku, nie naraz!

Dr MICHAŁ BAJDZIŃSKI

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...