Przejdź do głównej zawartości

Idzie nowe ! Ruchy miejskie to rewolucja w myśleniu i działaniu ...

Nie chodzi o to, że oni są dziwni, jacyś mocno wyluzowani, formułują swoje opinie bombardując opinię publiczną patosem, a w ogóle – to mniej im zależy na blichtrze i realnej władzy czy wpływach, a aktywistki są dużo atrakcyjniejsze niż te z partyjnych młodzieżówek. Chodzi o to, że im jednak o coś chodzi i na czymś zależy. Nie na posadach, ale „głupich” barierkach, klombach z kwiatami w centrum miasta, „konsultacjach o konsultacjach” czy wreszcie większej ilości ścieżek rowerowych. Nie ważne, że nie ma dzisiaj pieniędzy na kompleksowy remont kamienic przy Łokietka, ale liczy się klimat...


...który „Ludzie dla Miasta” – nawet jeśli są irytujący – stworzyli, a czego ważnym punktem był odbywający się w Gorzowie Kongres Ruchów Miejskich.

 Inna sprawa, że tak apoteozowane przez ruchy miejskie „konsultacje” są dla społeczeństwa propozycją o wiele pożyteczniejszą, niż codzienna „młócka” polityków.

Obie grupy kierują się żelaznymi regułami, ale z tą różnicą iż w przypadku gorzowskich polityków – koniec końców – działacz Platformy Obywatelskiej musi się zetrzeć z działaczem Prawa i Sprawiedliwości: Sebastian Pieńkowski musi dołożyć Robertowi Surowcowi, a Marek Surmacz wyciagnąć coś na Tadeusza Jędrzejczaka.

 Ta fundamentalna reguła - której zresztą ulegli lokalni dziennikarze - co najmniej od 2002 roku definuje całą gorzowską politykę, dyskusje o mieście i jego rozwoju, gdzie rozgrzewającym wszystkich „politycznym problemem” staje się dosłownie wszystko: restrukturyzacja szpitala, kwestia parkowania w soboty, alejki na Staszica, remont podwórek przy Krasickiego, Mickiewicza i Mieszka I, duża impreza sportowa czy remont niewielkiej drogi.

Dobre miasto musi mieć dwie nogi: mądrą władzę oraz silnych i sprawnych obywateli, bo bez tego każda władza się degenruje” – mocno ogłosiła na antenie Radia Gorzów aktorka oraz nieformalna liderka ruchu miejskiego w Gorzowie Alina Czyżewska, po czym dodała: „Gorzów zmienia się, ale zbyt wolno. Dla mnie tempo zmian jest niezadowalające i wolałabym, aby wiele rzeczy zaczęło się dziać szybciej”.

Głos jej przyjaciółki i szefowej „ruchawych” radnych Marty Bejnar–Bejnarowicz, tylko potwierdził tezę, że przeciętny gorzowski polityk, wieloletni urzędnik, dziennikarz, a tym bardziej patologicznie upolityczniony bloger, nie jest w stanie ich zrozumieć. Oni są z innego świata i inny świat chcą wokół siebie kreować. Nie gorszy i nie wiemy czy lepszy, ale całkiem inny:  będą się spierać, ale nie o ideologiczne bzdury, lecz konkrety na miarę miasta, dzielnicy, podwórka i placu zabaw.

Ja bym się czuła zaniepokojona, gdyby Alina przyszła i powiedziała, że wszystko jej się podoba i jest świetnie. Jeśli ktoś spoza Rady Maista widzi, że jest za wolno, to bardzo dobrze” – powiedziała Bejnar-Bejnarowicz, ukazując w ten sposób nową rzeczywistość w której Polska, region i mieszkańcy Gorzowa mocno się w ostatnich latach zmienili, ale za tymi zmianami nie nadążają partyjni politycy.

Nie dziwi więc reakcja niektórych polityków na Kongres Ruchów Miejskich, bo – jak wiadomo – zbanalizować można wszystko, a jak się całe życie uprawiało politykę miejską przez pryzmat partii, to z trudem przychodzi błyśnięcie PR-owskim blichtrem wobec tak dużego przedsięwzięcia o charakterze niepolitycznym.

Może to jest inny wymiar polityki, ale ta polityka jest w tych ruchach obecna” – to opinia byłej przewodniczącej Rady Miasta i posłanki PO Krystyny Sibińskiej. Nie inaczej do kongresu odnosi się druga flanka sceny politycznej. „To jest kolejna partia polityczna pod pewną mutacją” – skonstatował w Radiu Gorzów wiceprzewodniczący Rady Miasta i kandydat PiS do Senatu Sebastian Pieńkowski.

Jakby nie rozumieli, że dla młodych mieszkańców Gorzowa – przynajmniej tych, którzy nie wyjechali jeszcze do Anglii lub na studia do Poznania, Szczecina, Wrocławia i Zielonej Góry – ale także tych w wieku średnim, są „ciałami obcymi”: ludźmi, którzy są w polityce od dawna, powiedzieli już wszystko co mieli do powiedzenia i nic nowego nie wniosą.

Oni dzisiaj krzyczą: „I want more!” i doskonale wiedzą, że politycy tego im nie dadzą.

Inaczej z niepartyjnymi ruchami. 

      Czy tego chcemy czy nie – bo na pewno nie do końca to rozumiemy, jako osoby zaangażowane politycznie od co najmniej dwudziestu lat – to ludzie pokroju A. Czyżewskiej, M. Bejnar-Bejnarowicz czy Michała Szmytkowskiego i Jacka Wójcickiego będą za kilka lat nadawać ton i bieg gorzowskim sprawom, a nie ci, którym wróżymy kariery dzięki partiom politycznym.

Ten ostatni miał podczas kongresu niezwykle ciekawy występ.

Słuchałem raz, jak ktoś z ekscytacją mówił, że nowy prezydent jada na stołówce, a nie tylko w restauracji. No wielka zmiana, rzeczywiście. Ale te symbole też są ważne, trzeba obedrzeć władzę z pałacu” – mówił prezydent Gorzowa. 

      Następnie dodał: „Ale jak mamy odzyskać zaufanie, skoro sprawy interesujące obywateli ciągną się latami. W Gorzowie nie zajmowano się w ogóle sprawami indywidualnymi na poziomie prezydenta, bo nie mają one przełożenia wyborczego. Okazało się na przykład, że jest 600 rodzin czekającychna mieszkanie, a jednocześnie 374 mieszkania stoją puste”.

Sporo w tym racji, a kto nie wierzy iż nic już nie będzie takie samo i chciałby się przekonać, jak reagują ci, którzy będą za kilka lat o wszystkim decydować – niech sobie przypomni ubiegłotygodniowy protest uczniów II LO w Gorzowie, którzy wystąpili przeciwko likwidacji w ich szkole sklepiku z zywnością, co było konsekwencją absurdalnych przepisów koalicji rządzącej.

To idzie nowe, czy tego chcemy czy nie...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...