W czasach, gdy w przestrzeni publicznej panuje filozofia: tylko moje poglądy są słuszne, a twoje złe - więc będę zwalczał twoje albo zmienię ciebie, bloger Piotr Steblin-Kamiński, był całkowicie inny. Potrafił się nie zgadzać, ale jeszcze dociekliwiej doszukiwał się prawdy, by móc się jednak zgodzić. Nie przekreślał nikogo od razu, i na zawsze. Z każdym rozmawiał, i jeśli nie trafił na durnia, każdy miał szansę na zrozumienie.
"Osoba z niezwykłym poczuciem humoru. Jedna z najbarwniejszych postaci w mieście. Człowiek, którego coś obchodziło: polityka, kultura i sprawy społeczne. Jestem w szoku, bo jeszcze wczoraj wieczorem umawialiśmy się na odwiedziny w szpitalu" - mówi Nad Wartą były prezydent Gorzowa, a dzisiaj wicemarszałek Tadeusz Jędrzejczak, który z Piotrem Steblin-Kamińskim znał się osobiście ponad 40 lat.
"To odejście tworzy we mnie kompletną pustkę. Przez długi czas ego słowa o mieście byly dla mnie najważniejsze. Przez chwilę to się zmieniło, żeby później wrócić na swoje miejsce. Bo do autorytetów się wraca. A Piotr Steblin-Kamiński to wielki autorytet. Kolejny wielki umysł opuścił miasto" - wspomina swoje relacje ze zmarłym blogerem i społecznikem Katarzyna Miczał, działaczka społeczna, aktywistka
Podobne stwierdzenia, nawet w jednej dziesiątej nie oddają wagi straty, jaką poniósł Gorzów, i środowiska dla których miasto jest czymś więcej, niż tylko "dojną krową" i przestrzenią próżności. W swoim blogu "Ostatni przy Stoliku nr 1", pisał o rzeczach gatunkowo i wagowo bardzo różnych, ale zawsze w centrum uwagi był człowiek. Angażował się w obronę Placówki Dziennego Wsparcia, gdy zamierzano ją zlikwidować. Stanął w obronie pracowników "Inecco", a w ostatnich dniach zaangażował się w organizację wsparcia dla Szkoły Podstawowej nr 1.
Talentem dorównywał największym tuzom polskiej publicystyki, choć będąc umysłem wielkim, przyszło mu pisać w małym mieście, gdzie o jego przyszłości decydują ludzie o złych intencjach. Był więc perłą rzuconą wśród wieprze.
Nawet wpis z wczoraj, o gorzowskim szpitalu, powinien być wyrzutem dla gorzowskich lekarzy i kierownictwa placówki: "Gdzieś przeczytałem, że ogromy wpływ na wyleczenie chorego ma osobista relacja pomiędzy lekarzem i pacjentem. Tutaj u nas nie ma złej relacji. Tutaj jej nie ma w ogóle", a opinia o Kościele w którym na pewno nie ma Boga, była wręcz strzałem w dziesiątkę. "Na to wszystko dziarskim krokiem wszedł ksiądz z okrzykiem – „Komu komunię, komu?!”, albo jakoś tak. Miał na sobie bogaty, stosowny ubiór liturgiczny, a na piersiach wyjątkowo wypolerowaną chyba „Sidolem” złotą puszkę na komunikanty. To Chrystus przyszedł do ubogich !!! Kontrast tej biedy, w tych siermiężnych szatkach i tego kapłana mającego nosić ukojenie psychiczne był oszałamiający" - napiał Steblin-Kamiński, który dziś w nocy odszedł do Boga, który nie potrzebuje zakłamanych i ozdobionych złotem kapłanów.
Ogromny wpływ na jego postrzeganie świata, miało zwycięstwo nad nałogiem, co często przywoływał, i słusznie był z tego dumny. Tylko ludzie wielcy, wygrywają ze słabościami, które rozłożyły nie jednego. Piotr Steblin-Kamiński pozostanie w pamięci wielu i na długo, bo był postacią nietuzinkową, a jego publicystyka była dla wszystkich, choć nie wszyscy przepadali za słowami prawdy.
W tym wszystkim, był i na długo jeszcze powinien być - wielkim przykładem dla ludzi starszych. Na emeryturze znalazł pasję, opanował nowoczesne technologie, i w niczym nie ustępował młodszym o kilkadziesiąt lat. Każdy dzień był dla niego inny, i raczej nie narzekał, nawet jeśli nie zawsze szło jak trzeba.
W tym wszystkim, był i na długo jeszcze powinien być - wielkim przykładem dla ludzi starszych. Na emeryturze znalazł pasję, opanował nowoczesne technologie, i w niczym nie ustępował młodszym o kilkadziesiąt lat. Każdy dzień był dla niego inny, i raczej nie narzekał, nawet jeśli nie zawsze szło jak trzeba.
Cześć jego pamięci.