Przejdź do głównej zawartości

Do szopy, hej politycy!


Pisać przed świętami o mieście i politykach, to czyste szaleństwo. Na topie jest Mikołaj, barszcze, karp i neflixowy „Wiedźmin”. Generalnie funkcjonuje nie tylko nadwarciańska mądrość, że polityka dzieli. Wiadomo, jedni popierają tych, a inni tamtych, remonty są dobre, albo złe.


         Centralnym punktem świąt jest żłóbek Betlejemski, a więc mebel również w polityce najważniejszy. Tu ważne jest by gonić każdego, kto chciałby polityka dostępu do żłoba pozbawić. Nie da się zaprzeczyć, że i otoczenie jest na co dzień inne. Choć baranów i osłów wokół żłoba sporo, to w naszej rzeczywistości będzie to raczej stado wilków niż owiec. 

           Pasterz z Ratusza nie ma więc zadania łatwego, bo przy żłobie raz po raz dochodzi do dzikich wawntur. Bywa jednak, że przed świętami na nogach stają rzeczy, które dotychczas często stały na głowie. I odwrotnie. 

       Skonfliktowani radni dzielą się opłatkiem, by godzinę później na sesji budżetowej okładać się bejsbolem. Oni nie lubią ze sobą przebywać, ale przed świętami muszą udawać, że miecze przekłuwają na lemiesze, a włócznie na łopaty, którymi będą pracować dla miasta. 

       Jeszcze przed sesją nie kluczyła i nie owijała w owczą bawełnę „czysta wodzianka”, każąc Jerzemu Sobolewskiemu mówić do siebie „Proszę Pani”, przy czym to był epilog mniej eleganckiej tyrady.

       Dość narzekania. W naszej gorzowskiej szopie dzieją się też rzeczy ponadprzeciętne. Jakie miasto, tacy królowie, a ślepy los tych z Korei Południowej zaprowadził nad Wartę. Przybyli z miasta Yangg i wiele wskazuje, że chcą się od nas uczyć kultury oraz kopania dołów. Nie kupili naszego produktu eksportowego: obracania kota ogonem, ale tylko dlatego, że w tamtym kraju lepiej go zjeść, niż nim żąglować. Nie przywieźli też złota, mirry i kadzidła, bo wieść o doskonałych podróbkach znaków towarowych dotarła daleko za rogatki Polski.

     Świateczny barszcz będzie miał w tym roku gorzki smak dla byłych i niedoszłych parlamentarzystów: Jarosława Porwicha oraz Sebastiana Pieńkowskiego. Wydawało im się, że są jak młody Aleksander Wielki nad rzeką Indus, płaczący z powodu braku światów do podbicia. Jest inaczej, bo trwają w polityce tylko dlatego, że przez wielu traktowani są jak cesarz Klaudiusz. Ten ostatni przetrwał intrygi, gdyż uważano go za mniej rozgarnietego. 

       Nie chcę wywoływać wilka z lasu, ale z tych samych powodów ponownie wojewodą może zostać poseł Władysław Dajczak. Jest jednak parę ale, bo w lubuskim PiS-e daleko do „Przekażcie sobie znak pokoju”, a bliżej do Talmudu: jak twój brat chce cię zabić, wstań wcześnie rano i zabij go pierwszy.

     Wiatr wieje dziś ewidentnie pod narty lewicy, ale w gorzowskiej szopie reprezentowana jest przez zwierzęta bez zębów i zdolności do galopowania. „Tuptuś”, jak anegdotycznie i miło określa się szefa Rady Miejskiej, to postać przy żłobie nieszkodliwa, ale po plecach skaczą mu wszystkie kozy i osły. Szefem stada zrobił człowieka, który na hasło: Skocz z Przemysłówki!, miałby tylko jedno pytanie: Teraz, tak od razu?. 

     Lwa w Betlejem nie było, nie ma go i w Gorzowie, bo Tadeusz Jędrzejczak wybrał Zieloną Górę. Ryczy na pasterza z Ratusza i tak w koło Macieju. Ma język i tytuł żeby ryczeć, ale zęby już nie te. Ma liczny fun club, ale zabrnął w krainę absurdu. Niepotrzebnie.

    Mocnym blaskiem zaświeciła nad gorzowską szopką znana mecenas Synowiec. Scenariusz musiał być przemyślany, bo dzisiaj świeci tak pięknie i jasno, że ogrzać przy niej chcieliby się nawet ci, którzy jej światło zakrywali. Wszystkich zżera ciekawość co zrobi w przyszłości, bo potencjał ma ogromny. Inna sprawa, że do politycznych wyzwań dorasta się szybko, albo wcale. Jest z innego i lepszego świata niż reszta zwierząt, dlatego dotychczasowe wizje miejskiej polityki, mogą przestać być użyteczne w przyszłości. W gorzowskim świecie politycznie garbatych, którzy i tak są całkiem prości, ona jest prawdziwą oraz ogromną nadzieją. Pokusa powinna wydawać się oczywista, realna i oczekiwana.

       Inaczej z resztą tak zwanych czarnych koni z gorzowskiej szopki. Już dzisiaj widać, że nie są w stanie doskoczyć nawet do poprzeczki. Ssają kilka matek naraz, nie wybijając się na niepodległość, ale licząc na dostęp do żłoba. Pułapka polega na tym, że idą na łatwiznę. 

      Wyjątkiem jest radna Bejnar-Bejnarowicz, która ciężko pracuje i umie łączyć miejskie kropki, ale zbyt często kopie inne zwierzęta. Nie jest typem owieczki, a w świecie zdominowanym przez baranów i osłów, ciężko o poklask. Zresztą, w naszej gorzowskiej szopce jest jak u Orwella: niedługo nie będzie wiadomo, kto jest świnią, a kto człowiekiem. W każdym razie jest wesoło i tak pewnie długo jeszcze zostanie.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...