Klamka raczej zapadła, a
wszystko jest potwierdzeniem tego, że dla Platformy Obywatelskiej kobiety są
piątym kołem u wozu. Sposób w jaki liderzy tej partii potraktowali swoją
kandydatkę na Prezydenta RP, to zaledwie miniaturka ich stosunku do kobiet w
polityce. Bez mrugnięcia okiem, z buzią pełną komplementów i frazesów o ich
prawach, potrafią je marginalizować, ośmieszać oraz brutalnie zwalczać. Sporo
przykładów jest również w Lubuskiem...
![]() |
Fot. Twitter/Lubuskie/PO |
Po prostu mężczyźni porzucili pozory na rzezcz dbałości o formę w
uprawianiu politycznego zdziczenia. Wszystko działało pięknie do czasu, aż
stało się oczywiste, że wyborów prezydenckich nie wygra żaden z kandydatów
Platformy Obywatelskiej. W tej sytuacji, samo kandydowanie jest nobilitacją
oraz szansą na zbudowanie pozycji.
Tak już jest w polityce, że jeden podmuch może wrzucić kogoś na orbitę, a
inny może zdmuchnąć w nicość. Rzecz w tym, że w Platformie Obywatelskiej
zdmuchiwane są najczęściej kobiety, których upudrowani niczym lalki faceci,
boją się ich bardziej niż własnego cienia. Małgorzata
Kidawa-Błońska nie jest pierwsza, ani ostatnia. Jak nisko trzeba wyceniać
inteligencję swoich wyborców, aby wierzyć w to, że nie są oni w stanie
zrozumieć tego, że Kidawa-Błońska poległa w wyniku męskich gierek.
Postrzeganie Platformy Obywatelskiej jako tarczy przeciw dyktatorskim
zapędom PiS-u, to idea na miarę hełmu z folii aluminiowej, na pierwszej linii
frontu.
Nic nowego pod słońcem. Nie inaczej chciano potraktować Elżbietę Polak, która otrzymała
fenomenalny wynik w wyborach samorządowych. Przed wyborami czołowi lubuscy platformersi
gięłi się przed nią w ukłonach, by chwilę po tym spiskować o tym, jak złamać
jej polityczny kręgosłup. Szorstko pobłogosławiona została marszałkiem, ale
wcale nie było to oczywiste. Wszystko
odbywało się na granicy faulu, ale jedyna piękna, elegancka i ufryzowana „kobieta” w lubuskiej Platformie o
nazwisku Sługocki, nie chciała mieć konkurencji.
Również teraz, w okresie pandemii i wielkich sukcesów marszałek Polak, wskazówki
politycznego zegara poruszają się dla niej szybciej. Coraz mocniej czuje na
plecach oddech Marcina Jabłońskiego,
dla którego damsko-męskie konwenanse to parawan, za którym potrafi dokonywać
politycznych „mordów”. Póki co, na ten czas jest „rzeźnikiem” mało skutecznym, choć nie ustaje w próbach.
Historia ta pozwala bliżej przyjrzeć się innemu przykładowi „szarmancji” panów z lubuskiej Platformy
Obywatelskiej, a także ich stosunkowi do kobiet. Jej ilustracją był stosunek do
kandydowania do Senatu RP, lojalnej, kompetentnej i pracowitej radnej klubu PO Anny Synowiec, oraz nielojalnego i
obciachowego Władysława Komarnickiego.
Wszyscy wiedzieli, że żadne z porównań nie jest dobre, bo to jakby porównywać
chama z Hamletem, ale jednak stojąca na czele lubuskiej PO „kobieta” wybrała Komarnickiego.
Wynika z tego wniosek taki, że platformersom kobiety są potrzebne tylko do
procedury „wyborczego suwaka”. Chodzi
o to, że prawo wymaga, aby kobiety na listach otrzymywały naprzemienne miejsca
z mężczyznami. Jeśli jedynka przypadnie mężczyźnie, dwójkę musi dostać kobieta
itd. Jak mężczyzna w roli liedra jest słabeuszem, na przykład b. szef PO Grzergorz Schetyna, to odstepuje swoje
miejsce w Warszawie popularnej M. Kidawie-Błońskiej i przenosi się do innego
okregu. Takie standardy, choć odmienne na organizowanych przez panie
manifestacjach i „Strajku Kobiet”.
Nowy kandydat PO zapewne otoczy się wianuszkiem kobiet. Nie od dziś
wiadomo, że głównym problemem damskiej polityki jest brak solidarności. Grają
na siebie i przeciw sobie, a mężczyźni po prostu to rozgrywają. Oto anatomia
upadku kandydatury Kidawy-Błońskiej...
W Lubuskiem też jest problem, bo dla przykładu E. Polak jest o wiele
bardziej popularna, lubiana i zasłużona niż mdły szef PO Waldemar Sługocki. Nikogo nie dziwi, że nie było jej na liście do
Sejmu lub Senatu, ale dziwić może fakt, że panowie mają zakusy na jej odwołanie z funkcji Marszałka. Wszystko dla dobra szarmanckich kolegów m.in.: M.Jabłońskiego, czy Sebastiana Ciemnoczołowskiego.
Tymczasem, platformerskie Panie ani "mru mru". Nie wiadomo, czy z zazdrości, czy z zawiści, bo raczej nie z sympatii...
Tymczasem, platformerskie Panie ani "mru mru". Nie wiadomo, czy z zazdrości, czy z zawiści, bo raczej nie z sympatii...