Polityka po lubusku, czyli kto czeka na czyjego trupa i dlaczego "facet od długów" ma robotę u marszałek...
Polityka wiele się nie
zmieniła od czasu, gdy pewien chiński łakomczuch zjadł zupę z nietoperza. Jest
brutalna, co jest jej cechą charakterystyczną od tysięcy lat. Co gorsze, te
wszystkie dyskusje w mediach i na portalach społecznościowych, nie są
prawdziwe. Ich konsystencja jest mętna i naszpikowana nieświeżością, a przepaść
między słowami i rzeczywistością – ogromna. Lepiej nie będzie, ale o faktach
warto pisać...
Trudno polemizować z faktem, że rządzący poradzili sobie z epidemią. Nie
cofnę się z tą opinią ani o centymetr. W tej sytuacji z jaką się mierzyliśmy,
łatwo krytykować, oceniać i wygłaszać tyrady z ław opozycji. Nie było łatwo, i
nie wiadomo, jak na miejscu Łukasza Szumowskiego
poradziliby sobie ludzie opozycji: kombinowaliby „na bezczela” – jak PiS-owcy, czy „po cichu” – jak platformersi teraz w samorzadach.
Ordery przypina sobie wojewoda Władysław
Dajczak, kpiąc w ten sposób w żywe oczy. Gdyby żył w czasach Carla Collodiego, to z jego drewnianą
mową, byłby zapewne bliźniakiem Pinokia, z tą wszakże różnicą, że jego nos cały
czas byłby długi. Ale w polityce definicja prawdy jest bardzo elastyczna, a gdy
mówi o niej polityk w średnim wieku i takiej samej inteligencji, w środku
kampanii wyborczej, jest jak guma do żucia.
Epidemia w skali kraju pokazała, jak bardzo rząd PiS-u zmarnował ostatnie
pięć lat w dziedzinie służby zdrowia. W skali Lubuskiego udowodniła, iż rację
miała marszałek Elżbieta Polak.
Gdyby nie podejmowane przez nią ryzykowne działania wobec zadłużonych szpitali,
przy sporej krytyce dzisiejszych prezesów: Jerzego
Ostroucha i Roberta Surowca, dzisiaj
byłby problem.
A jak jest? Gorzowski szpital rozwija się i inwestuje w nowe obiekty. W
trakcie pandemii wspaniałą postawą wykazali się wszyscy, a pieniadze płynęły od
biskupa Tadeusza Lityńskiego, przez Roberta Lewandowskiego, a na zwykłych
darczyńcach kończąc. Ciekawe, czy zebrali więcej, niż 60 tysięcy złotych, a
więc tyle, co Ostrouch z Surowcem przelali Markowi
Chmajowi za opinię prawną. Ten ostatni, to dziwnym trafem prezes Fundacji „Państwo Prawa”,
której Platforma Obywatelska przelewała miliony. Niewielu wie, że jednym z
założycieli i pierwszych prezesów tej organizacji był Witold Pahl.
Wszystko w rodzinie...albo wśród „słupów”,
bo kilkadziesiąt tysięcy ze szpitala w Gorzowie tuż przed pandemią, popłynęło
do Telewizji Gorzów, a więc dawnego TELETOP-u. Osoby wpisane do KRS-u
oczywiście i na sto procent, zapewniam, nie mają nic wspólnego z wiceprezesem
szpitala.
Tymczasem dinzaur lubuskiej polityki Marcin
Jabłoński stał się właśnie nadmarszałkiem. Za zgodą i z namaszczenia pięknego
Waldemara Sługockiego, odciął wszelkie
cumy od marszałek Polak i napluł jej w twarz.
Onegdaj, ta ostatnia oświadczyła, że Kamil
Jakubowski już nigdy nie znajdzie zatrudnienia w podległych jej instytucjach.
Jest inaczej: od tygodnia pracuje w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego.
Kiedyś „robił w długach” dla
szpitala w Gorzowie, ostatnio miał w tym zakresie „sukcesy” w Międzyrzeczu, a po drodze zaliczył Powiat Gorzowski, ale
tu nic śmierdzącego po sobie nie zostawił. Piękny Waldek chodzi po cienkiej
linie - w styczniu centrala skreśliła Jakubowskiego z listy członków Platformy
Obywatelskiej.
Co się dzieje? Piękny Waldek nie chce utrącić Elżbiety Polak bezpośrednio, ale
na ogrodnictwie zna się jak mało kto: otoczy ją chwastami, by nie było widać
kwiata. Czeka nas w związku z tym wysyp przeróżnych przedsięwzięć, których
beneficjentami będą „znajomi króliczka”.
Pierwsze jaskółki już są: w WORD-ie dyrektorem jest Jarosław Śliwiński, a z posadą pożegnał sie protegowany senatora z
Białcza Mariusz Potocki. Za
wszystkim stoi kwartet czarnych snów dla Polak: Krystyna Sibińska, Jabłoński, Sługocki i Jerzy Ostrouch.
Na marginesie: niewielu wie, że wewnątrz zarządu województwa, Jabłoński
krytykował Polak za decyzję w sprawie środków z programów europejskich na zakup
maseczek, kombinezonów i całej reszty sprzętu, który stał się ikoną
skuteczności samorządów oraz indolencji rządu. Pewności nabrał również
Ostrouch, który skarżył marszałek na Mirosława
Marcinkiewicza, że „nic w szpitalu
nie robi”.
Cóż, nadmarszałek Jabłoński rośnie. Deal jest prosty: utytułowany polityk
będzie udawał, że piękny Waldemar jest liderem lepszym od niego. Jak w chińskim
przysłowiu, usiądzie nad brzegiem rwącej rzeki lubuskiej polityki, i poczeka aż
ciało marszałek spłynie w dół. Wtedy zajmie jej fotel. Najpewniej po wyborach
prezydenckich.
Te zaczynają być bardzo ciekawe. Peany na cześć Małgorzaty Kidawy-Błońskiej wygłosili już wszyscy lubuscy politycy,
ale mecz został anulowany. Wszystko dzieje się od nowa. Można odnieść wrażenie,
że będą tylko rzuty karne w których
świeży, wypoczęty i upudrowany Rafał
Trzaskowski, będzie nie do pokonania. Niestety, bo łatwo przewidzieć, że za
Trzaskowskim wbiegną na boisko ludzie, którzy z zasadami „Fair Play” niewiele
mają wspólnego.
Ciekawe, co zrobi picer z Nowej Soli. Przy wysokich sondażach Wadim Tyszkiewicz wziął ostry kurs na Szymona Hołownię, ale dzisiaj wiatr
wieje z innego kierunku. Jego wiarygodność skruszyła się do gramatury soli, ale
rondo jego imienia jest wielkie. Nie tylko ono, bo na spotkania sztabu kandydata
dojeżdża podobno dwoma samochodami: w jednym siedzi on, a w drugim jego ego. Nowa
Sól to stan umysłu, i brakuje tylko mauzoleum „Rubaszki” Tyszkiewicza.
Oni wszyscy stracili słuch społeczny. Nie tylko PiS i PO, ale cała klasa
polityczna, także ta udająca „bezpartyjną”,
ale trzymająca się w samorządach. Politykę, tu za Jackiem Bachalskim, traktują jak „zakład pracy” – dla siebie, dla znajomych i dla rodziny. Po 10
latach trwania w takim środowisku, oderwanie się od niego jest trudne, a dla
niektórych niemożliwe.
Społeczeństwo nie jest ani PiS-owskie, ani platformerskie, choć tak nas
właśnie znów podzielili w ostatnich dniach. To jest im na rękę.
To nie jest tak, że spory w Warszawie, a tym bardziej w mediach regionalnych
lub na Facebooku, interesują znaczną część społeczeństwa. Wystarczy zapuścić
się w głąb gminy Lubiszyn, gdzieś do Chłopin lub Ściechowa, albo do wiosek za
Żarami lub Żaganiem. Wnet odkryjemy, że nawet na poziomie regionu jesteśmy społeczeństwem,
które żyje czym innym, niż politycy. Narracja polityków i życie ludzi, to
Putnamowskie „światy równoległe”. Nie
tylko pod względem poglądów politycznych, ale codziennych priorytetów.
Miał rację polski pisarz i futorolog Stanisław
Lem, że politycy są ludźmi nazbyt głupimi, by ich postępowanie oceniać
rozumem. Stroją się w piórka bezinteresownych, ale koniec końców, zawsze chodzi
o to samo. Przykład pierwszy z brzegu – Tomasz
Rafalski, syn eksminister Elżbiety Rafalskiej,
właśnie znalazł zatrudnienie w Starostwie Powiatowym. Może jest kompetentny, a
jego wiedza i doświadczenie przydadzą się temu urzędowi, ale konkursu raczej
nie było. Podobnie, jak w przypadku K. Jakubowskiego z PO „od robienia długów”, który też tam pracował.
Dlatego właśnie, mając do wyboru uczestnictwo w takiej polityce – którą przecież
znam i rozumiem, bo niewielu udało się tak szybko wzbić i tak szybko upaść,
wolę stronić od niej z daleka. Mocno z niej kpiąc, ale też pokazując Dantejskie
„kręgi Piekła”. Wolę stać z boku w
milczeniu i pisząc co chcę, niż brać udział w jałowych dyskusjach z ludźmi,
którym zależy tylko na sobie. Jest pokusa zrobić krok do przodu, ale to nie
jest ten czas...