Przejdź do głównej zawartości

Gorzowianie zostali oszukani? Nowe fakty w sprawie sytuacji mieszkańców zielonogórskiego DPS-u...

Bywa w polityce, że sprawy przejaskrawia się świadomie, aby zdeprecjonować drugą stronę. Dużą pokusą jest uprawianie propagandy na granicy zwykłego kłamstwa. Tak właśnie było z rzekomo katastrofalnym stanem zdrowia pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej, którzy zostali przewiezieni z Zielonej Góry do Gorzowa. Do opinii publicznej przebiła się narracja „z du...py wzięta”, która nijak się miała do rzeczywistości. 



Pisaliśmy o dramatycznym stanie pensjonariuszy. Urzędnicy i radna wyręczą Prezydenta Zielonej Góry” – można było przeczytać na stronach podległych marszałek  Elżbiety Polak mediów społecznościowych, niemal chwilę po tym, gdy mieszkańcy Domu Kombatanta przybyli do Gorzowa. Wiadomo, „na trupie” – nawet jeśli jest tylko wyimaginowany – pożywić się może bardzo wielu. Politycy nie są wybredni i ślinią się na każdą okazję, gdy można dołożyć przeciwnikowi.

       Ta inscenizacja zaplanowana była w Urzędzie Marszałkowskim, a zrealizowana przez pomagierów z Gorzowa – kierownictwo szpitala, urzędników zamiejscowego wydziału oraz radnych sejmiku. To co robili, podbijając narrację o stanie pacjentów z Zielonej Góry, weszło wręcz w fazę szaleństwa. Przykładów instrumentalnego wykorzystywania marszałkowskich instytucji do uprawiania taniej propagandy jest wiele, ale w ostatnim czasie, tryby zaczęły pracować ponad możliwości mechanizmu.

Na drugim biegunie tej narracji był rozsądek profesjonalistów; niestety prezesi gorzowskiego szpitala nigdy do nich nie należeli. Może dlatego raport z kontroli sytuacji w szpitalu został ukryty, a marszałkowskie służby nie chciały się nim pochwalić. Wnioski nie pasowały do tezy podyktowanej w gabinecie marszałek województwa. Prezesi Jerzy Ostrouch i Robert Surowiec, ze śmiertelną powagą, woleli mówić o swoich wyobrażeniach, niż o faktach. Nie pierwszy raz mijali się z prawdą oraz rzeczywistością.

Sytuacja zdrowotna mieszkańców DPS nie odzwierciedla skali zaniedbań pielęgnacyjno-opiekuńczych przedstawionych przez media, dyrekcję, personel lekarsko-pielęgniarski Wielospecjalistycznego SzpitalaWojewódzkiego w Gorzowie Wielkopolskim” – czytamy w protokole kontroli, którą przeprowadzili konsultanci wojewódzcy z zakresu pielęgniarstwa gieriatrycznego i opieki długoterminowej dr Joanna Hoffmann-Aulich oraz dr Otylia Schonborn. „Stan ogólny pacjentów był określany jako dobry, dość dobry, średni, stan jednego pacjenta opisano jako ciężki” – skonstatowały konsultantki.

Inaczej mówiąc, wszystkie te dyrdymały o strasznej sytuacji pensjonariuszy z DPS-u w Zielonej Górze, były wzięte z sufitu. Parafrazując George Orwella: to co widzieliście w lokalnych mediach oraz portalach internetowych, to co czytaliście we wpisach radnych wojewódzkich z Koalicji Obywatelskiej, nie było tym co się działo. Niestety sympatia do tej lub tamtego, nakazuje odrzucić dowody bez sztucznych emocji podlanych lipną zbiórką.

               Po co to wszystko?

Lodowate relacje pomiędzy marszałek Elżbietą Polak, a prezydentem Januszem Kubickim, nie są niczym nowym. Przeciagają linę raz w jedną, a raz w drugą stronę; często szukają dziury w całym. Jedynym „grzechem” Kubickiego było to, że chciał jak najlepiej dla swojego miasta i budował w tym celu zaplecze wśród radnych Sejmiku Wojewódzkiego spoza Koalicji Obywatelskiej. Rzecz naturalna i ze wszech miar wskazana, a nawet bardzo pożądana. Za to samo cenimy nad Wartą prezydenta Jacka Wójcickiego, który nie ma wsparcia w sejmikowych radnych, ale na szczęście nie pohukuje na Prawo i Sprawiedliwość. Ot, taka samorządowa pragmatyka.

Ta sytuacja pokazuje w pigułce patologię platformerskich rządów w Lubuskiem. Wiarygodność Koalicji Obywatelskiej w regionie znika centymetr po centymetrze. Frazesy płynące z ust wielu polityków tej partii, nijak się mają do rzeczywistości. Trudno za całość winić prezesów szpitala, bo wykonują fantastyczne inwestycje, ale niestety z powdów merkantylnych, byli tępymi narzędziami w rękach przestraszonych rzemieślników polityki.

Jak coś pójdzie nie tak, i tak będzie: dobra caryca z Zielonej Góry, fatalni bojarzy z Gorzowa. Akcja z zielonogórskim DPS-em była jedną z najsłabszych w historii platformerskich akcji propagandowych w regionie. Koniec. Kropka.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...