Kościół w diecezji
zielonogórsko-gorzowskiej będzie miał odnowioną „matkę kościołów”, ale zderzy
się ze starymi problemami. Sam remont był zadaniem prostym; o wiele trudniej
będzie ponownie zapełnić ją wiernymi. Odrestaurowana wieża i cieplutkie
podłogi, nie rozgrzeją religijnej żarliwości wśród mieszkańców.
Tyle się zmieniło przez te trzy lata wokół Katedry. Nie tylko nawierzchnia
nowego deptaka oraz mijające ją tramwaje, ale również mieszkańcy Gorzowa. Może
społeczeństwo stało się bardziej prawicowe, bo wyniki PiS-u robią jednak
wrażenie, ale nie jest bardziej religijne.
"Szanse, że w sensie duchowym gorzowska Katedra będzie tym samym miejscem, co trzy lata temu, są niestety bliskie zeru".
Nasz region, jeszcze przed pedofilskimi skandalami oraz koronawirusem, był
najbardziej zlaicyzowanym w Polsce. Jest w czołówce województw, które uznawane
są za najmniej religijne. Kościelne badania wskazują, że na niedzielną mszę
uczęszcza tutaj mniej niż 30 procent mieszkańców. Te same badania pokazują, że
do komunii przystępuje ich tylko 13 procent. Taki stan rzeczy ma swoje
konsekwencje, albo odwrotnie – są parametry, które wskazują, że nie ma dymu bez
ognia. Lubuskie jest w czołówce rankingu regionów w których małżonkowie
najczęściej mówią sobie w sądzie „Arrivederci!”. To tutaj jest najwięcej
związków, którym do życia nie jest potrzebny kościelny sakrament. Nie dziwi
więc fakt, że w całej Polsce, to właśnie w Lubuskiem rodzi się najwięcej dzieci
w związkach pozamałżeńskich.
Również pandemia nie pozostała bez wpływu na życie religijne. Ponad
pięćdziesiąt procent wiernych nie wróciło po kwarantannie do kościołów. Nie
wiadomo, jak będzie po trzech latach nieaktywnej Katedry. Możliwe, że
pozostanie jedynie pięknym zabytkiem w centrum ładniejącego miasta.
To wszystko powoduje, że duchowni spotykający się w gorzowskiej Katedrze,
nie powinni już mieć dylematu „czy”, ale „jak” powinien się zmienić Kościół w
regionie wysuniętym najbardziej na Zachód. Dziś lubuszanie mają wiele katedr i
wielu pasterzy; nie muszą wchodzić do tej odrestaurowanej, aby posłuchać
biskupów Lityńskiego, Dyczkowskiego lub Regmunta. Bez problemu znajdą swoją
katedrę w internecie, a tam wysłuchają kapłana, który nie będzie się wdzięczył
politykom za milion więcej, bo chce wymienić jeszcze ławki lub oświetlenie.
"Ponad pięćdziesiąt procent wiernych nie wróciło po kwarantannie do kościołów. Nie wiadomo, jak będzie po trzech latach nieaktywnej Katedry".
Rola księży po pandemii też została mocno ograniczona; bezpowrotnie utracili monopol na bycie przewodnikami duchowymi. Teraz muszą zawalczyć chociaż o szacunek jako ludzie. Ze świeczką szukać w regionie księży na miarę Witolda Andrzejewskiego czy Tadeusza Kondrackiego. Albo kogoś takiego jak siostra Michaela Rak.
Wystarczy rzut okaz z katedralnej wieży w kierunku
Kłodawy: pięciu wikarych uciekło od proboszcza, który traktował ich gorzej niż
bydło. Jeden targnął się na życie. Albo w drugą stronę, gdzieś w okolice
Strażackiej, gdzie proboszczem do dzisiaj jest człowiek, który w czasach gdy
religia była jeszcze w salkach katechetycznych, robił dzieciom rzeczy o
znamionach tortur.
Katedra to miejsce, gdzie podczas święceń kapłańskich, odbywa się rytuał
określany mianem homagium. Biskup Lityński pyta: „Czy mi i moim następcom
przyrzekasz cześć i posłuszeństwo?”. To formuła feudalna, ale na tyle silna, że
biskup jest pewien milczenia i posłuszeństwa, a kapłan może liczyć na dozgonną
opiekę. To nie jest przepis na to, by gorzowska Katedra była czymś więcej, niż
cennym zabytkiem nad Wartą. Najpotężniejszy baron narkotykowy Pablo Escobar
równiez budował szkoły, szpitale, sierocińce i drogi. Też miał wiernych i
oddanych aktywistów. Wszystko było parawanem dla czynionego zła.
"Są więc sytuacje, które zabijają resztki wiary w to, że budynki takie jak Katedra, mogą być czymś więcej, niż tylko świadectwem historii oraz życia dawnych mieszkańców".
Z wieży katedralnej widać też inne miejsce. To samo, gdzie przy eliminowaniu
skażonych odchodów w czasach ptasiej grypu, na kościelną działkę, wbrew
mieszkańcom, ale za duże pieniądze na rzecz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej,
wywieziono wszystko to, czego nie chciał składować nikt inny. Takich działek
jest w regionie mnóstwo, a parafie wzbogaciły się o nie m.in. dzięki gorliwości
ekswojewody gorzowskiego Jerzego Ostroucha, który pod koniec lat
dziewięćdziesiatych, niemal wciskał proboszczom hektary po byłych PGR-ach.
Dzisiaj parafie je dzierżawią lokalnym rolnikom, a niekiedy nawet zagranicznym
korporacjom rolniczym.
Są więc sytuacje, które zabijają resztki wiary w to, że budynki takie jak
Katedra, mogą być czymś więcej, niż tylko świadectwem historii oraz życia
dawnych mieszkańców Landsberga, a dzisiaj Gorzowa. Póki co, jest się czym
cieszyć. Symbol miasta wraca do swojej świetności...