Przejdź do głównej zawartości

Robert, to jest właśnie ten czas!

Kiedy język wyprzedza myśli, trzeba być przygotowanym na zjedzenie żaby. Poważna deklaracja zaangażowana do taniej propagandy, bardzo szybko zmienia całość w lansiarski bohomaz, który nie przedstawia żadnej wartości. Internetowy lans wiceprezesa gorzowskiego szpitala, to nasz chleb powszedni, ale w jego kwietniowej deklaracji rzekomo miało chodzić o coś więcej...

...to więcej, to zamienienie słów na czyny.

Nie musiał tego robić, bo nikt nie kwestionuje faktu, że zarząd gorzowskiego szpitala od początku pandemii jest na pierwszej linii frontu. To jednak bolączka działaczy partyjnych na poważnych stanowiskach.

Złożyłem w swoim szpitalu wniosek, abym mógł pracować przynajmniej raz w tygodniu, bo taka jest w tej chwili potrzeba” – oświadczył dzisiaj wieczorem w TVN24 marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Nie on dzierży palmę pierszeństwa w zakresie podobnych deklaracji.

Kiedy jeszcze w Gorzowie nie było chorych i nic nie wskazywało, że będzie źle, podobną złożył gorzowski polityk Platformy Obywatelskiej i wiceprezes szpitala Robert Surowiec. „Uważam, że przykład powinien iść z góry(...). Deklaruję, że jeśli sytuacja stanie się trudna, oddam się do dyspozycji i stawię się do pracy w jednoimiennym Szpitalu Zakaźnym” - skonstatował 17 kwetnia br. na swoim facebookowym profilu. Wtedy nie był w centrum burzy, bo w Lubuskiem - mieliśmy co najwyżej lekki wiatr zarazy. Przy małej liczbie zachorowań można było deklarować wszystko, pewnie nawet oddanie własnego płuca.

Dzisiaj wiemy, że prężył muskuły pod publikę. Naiwnością byłoby wierzyć, że publikując kopię swojego świadectwa z Liceum Medycznego, a także deklarując wystąpienie z wnioskiem do Izby Pielęgniarek i Położnych o czasową zgodę na pracę w zawodzie pielęgniarza, robił to na serio. Dzisiaj szpital szuka ludzi z przysłowiowej ulicy, dosłownie każdego. Jeśli szczerość nie jest dla wiceprezesa Surowca odświętnym ubraniem, takim zakładanym raz kiedyś dla błyśnięcia – by potem znów głównie pozować – swoją deklarację powinien zrealizować.

               Chociaż konkubinat szpitala i Platformy Obywatelskiej nie jest niczym nowym, tak poważne deklaracje nie powinny być przedmiotem prymitywnej propagandy. Trzeba wierzyć, że intencje były szczere, a zapał do wspierania był większy, niż chęć zrobienia internetowego buzzu.

               Dlaczego o tym piszę? Coraz więcej ludzi ma po dziurki w nosie koronacelebrytów – tych skrajnie za, a także tych mało rozsądnych, którzy kwestionują sam fakt istnienia zarazy. Obie grupy prą do przodu, aby na wirusowym lansie ugrać coś dla siebie na przyszłość. Ich łapczywość na uwagę innych jest tak wielka, że gotowi są zrobić wszystko. To samo w sobie naraża ich na śmieszność, jeśli deklarują rzeczy, których nigdy nie zrobią.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...