Uprzedzam, to tekst
wyjątkowo nieobiektywny. Tylko ludzie małej inteligencji i dużego zaciemnienia
sumienia, mogą doszukiwać się w nim obrazy lub nieprzychylności. Nie jest moją
rolą bawić królów; jeśli ktoś się obrazi, jest mało rozsądny.
Chciałbym ważyć sprawiedliwie: dla tych lubianych, tych mniej i znienawidzonych.
Gdy wszyscy cukrują, przydaje się trochę gorzkich słów z przymrużeniem oka. Jedno
mogę napisać: jeśli mi wydaje się, że mam rację - nie znaczy, iż nie mają jej
ci, którzy uważają inaczej. Dystans wskazany, nawet jeśli będą objawy
przedzawałowe. Narcystycznie: sukcesem jest już samo znalezienie się na tej liście. Kolejność jest absolutnie przypadkowa...
Elżbieta Polak – Rytualna fraza, że jest najlepszym
marszałkiem, to już truizm. Powiedzieć, że pomiędzy marszałek Polak, a jej
politycznym zapleczem nie ma chemii, to nic nie powiedzieć. Ona ma energię,
pomysły i plany, ale w dół ciągnie ją platformerskie przywództwo w regionie. Najprawdopodobniej
położą ją na ołtarzu własnych interesów. Pomiędzy nią, a liderami partii unoszą
się chmury toksycznych wyziewów z których pada deszcz „kukułczych jaj”: zleceń
dla przyjaciół króliczka na promocję, kandydatów do rad nadzorczych oraz nowych
dyrektorów. To ciemniejszy REWERS jej 10-letnich rządów, które świętowała w mijającym
roku. Teza, że car jest dobry, a źli są tylko bojarzy, jest trudna do
obronienia. Niech uczy się od Wergiliusza i ...obawia kolegów, nawet jak niosą
dary.
Anita
Kucharska-Dziedzic – To był dla niej bardzo dobry rok. Za skrzydła i lotnicze
paliwo posłużyły jej proaborcyjne protesty. Nie była na nich politycznie
cyniczna, ale bardzo pomocna – szczególnie w konfrontacji z policjantami.
Polityczna anoreksja Wontora, odwrotnie proporcjonalna do tej fizycznej,
została potwierdzona: to poseł Kucharska-Dziedzic jest dzisiaj twarzą lewicy w
Lubuskiem. Ktoś musi trząść drzewem lewicowego elektoratu, aby inni mogli się
cieszyć smakiem wyborczych orzechów.
Robert Surowiec –Dobrze czy źle, byle nazwiska nie
przekręcali. Jeszcze rok temu był nad Wartą kimś w rodzaju kieszonkowego
lidera; wszystko co miał do powiedzenia, było garścią nudnych banałów. Dziś
wyrósł na poważnego polityka, który ma wiele plusów, a wszystkie są mocne.
Fakt, zbudował się na pandemii, a szpitalne problemy, akcje i reakcje, były
jedynie ornamentem jego PR-u. Nie próżnował, dlatego dzisiaj prezentuje
szczytową formę. Poseł Sibińska ogoliła go z politycznych wpływów do zera, ale ostatniego
słowa nie powiedział. Majaczy o Senacie, ale skończy na liście do Sejmu. Przykre,
bo nie da się tego połączyć z prezesurą szpitala.
Janusz Kubicki – Jest ikoną „deplatformeryzacji” władz
województwa. Strachy na lachy platformersów, okazały się funta kłaków warte, a
prezydent Kubicki jest dziś jedną z najbardziej wpływowych postaci regionu.
Miał w 2020 roku poważne wpadki z DPS-em, ale bilans netto wychodzi na plus.
Jest kolcem w sercu szefa lubuskich struktur PO, który za kilkanaście dni
będzie musiał z nim negocjować jak równy z równym. To, rzecz jasna, nie będzie
łatwe: Kubicki jest kilka poziomów wyżej. Może ma wady Sługockiego, ale ten
ostatni nie ma jego atutów.
Łukasz Mejza - Dorasta się szybko, albo wcale, a w
2020 rok radny Mejza nie tylko dorósł do bycia liderem opozycji w sejmiku, ale
również wyrósł na ważnego gracza. W świecie, gdzie czytanie ociera się o
elitarny snobizm, ten pełen kolorytu i pomysłowości radny, jest prawdziwą
perełką. Jest samorządowym oryginałem, ale do pełnego sukcesu musi być mniejszą
kopią beznadziejnych polityków z Warszawy. Pogłoski o jego końcu są nie tylko
przesadzone, ale mocno śmieszne; nie jest wykluczone, że swoje pierwsze kroki w
parlamencie popełni jeszcze w trakcie obecnej kadencji. Musi się jeszcze wiele
nauczyć: mądrze wybierać bitwy.
Sebastian Pieńkowski – W tym roku przypomina żonglera, któremu
rozsypują się wszystkie pochodnie w powietrzu. Próbuje łapać, ale patrzą mu na
ręce. Próbuje łapać, ale wszyscy dookoła
– z partii oraz KOWR – podkładają mu nogi. Nie od dziś wiadomo, że przeciwników
dzielimy na wrogów, wrogów śmiertelnych oraz partyjnych kolegów. Po oczach
bije, że w PiS-ie jest marginalizowany. To krzywdzące, jak na polityka z tak
dużymi sukcesami: jeszcze nikt i nigdy, w tak krótkim czasie, nie przegrał
wszystkiego co było do wygrania.
Jan Kaczanowski – Niektórym zdarza się mówić i promować
coś, zanim pomyślą. Przewodniczący zasłynął perorami na rzecz nie obniżania
radnym diety w czasie Covid-19, jeśli z powodu choroby nie byliby w stanie brać
udziału w sesjach. Tym samym udowodnił w 2020 roku, że polityczne hasło „by żyło
się lepiej” jest ponadpartyjne, i stało się już programem wyborczym. To był
wybryk niewinny, a każdy kto ma odrobinę oleju w głowie, zgodzi się w jednym: Kaczanowski
daje radę!
Anna Synowiec - To był jej pierwszy rok po ciekawym
debiucie w wyborach do Senatu. Posiada niezwykle istotną w polityce predyspozycję do kojarzenia się z ideami,
od których innym razem może się dystansować, albo sprawiać wrażenie, iż tak
właśnie robi. Polityk XXI wieku, z dużym potencjałem. To powinno być gwarancją sukcesu już wkrótce.
Zofia Dajczak – To żona znanego wojewody, który oszukał
wyborców i złozył mandat posła. W tej partii to chyba zwyczaj, bo żona znanego „zdrajcy
wyborców” została radną po tym, jak swoich wyborców oszukał inny polityk PiS-u;
też dla kasy i splenbdoru. Nieoficjalnie konkuruje w nicnierobieniu i
nicniemówieniu z Marią Surmacz. Przegrywa, bo mąż tej ostatniej jest bardziej
humanitarny –napisał jej dwa przemówienia.
Marek Surmacz – Nie tylko w 2020 używał buldożera w
miejscach i tematach, gdzie przydałby się skalpel. Zostawmy go jednak na boku;
nie interesuje go państwo, region, miasto i polityka, ale to czego nigdy nie
miał: pieniądze. Nie od dziś wiadomo, że w polityce był jak kelner, który myli
się tylko i jedynie na swoją korzyść. Niektóre maski spadają, gdy zabrzęczy
dźwięk mamony. Porzucając politykę dla pieniędzy w państwowej agencji – w tej
pierwszej poróbując udawać, że coś robi, dał świadectwo tego, kim jest w
rzeczywistości. Bez komentarza.
Jacek Wójcicki – Pokazał, że w trudnach dla samorządów
czasach, Gorzów ma w Ratuszu najlepszego gracza. Rok 2020 przejdzie do historii
za sprawą remontu ścisłego centrum, a na tapetę już wjeżdżają nowe inwestycje;
nie mniej imponujące, niż jeżdżące po mieście tramwaje. Te same, które
funkcjonują dzięki stworzonemu przez Jędrzejczaka „Planowi Transportowemu”.
Publiczne podziękowanie mu za to przez Wójcickiego, to ważny sygnał, że on już
wie, iż czasu cofnąć się nie da – ma swoje miejsce w historii miasta. Nie mniej
ważne, niż Tadeusz Jędrzejczak.
Marek Grzyb – To coraz ważniejsza figura w regionie i
mieście. Owszem, były gdzieś, tam i siam, jakieś chwilowe gwiazdki, ale prezes „Stali”
to fenomen: kochają go wszyscy! Krążą niestworzone plotki, że za niespełna trzy
lata dołączy do panteonu żużlowych prezesów w Senacie. Podobno nie ma
przypadków, są tylko znaki. Czego znakiem jest odpalona właśnie gazeta? To kolejny
krok do finalizacji celu. Pierwszym było założenie firmy medialnej przez
młodych Grzybów z Radziem Sujakiem od marszałek Polak. Skądinąd będzie to
ciekawy eksperyment: do Senatu przez Stal Gorzów.
Jerzy Synowiec – Nie wie, gdzie podziać oczy, by
pokazać, iż Gorzów może być jeszcze piękniejszy. Jest jak Telimena z „Pana
Tadeusza” – zbyt wytworna na Soplicowo. Rzut oka na jego aktywność nie
pozostawia wątpliwości: to jedyny radny, który wie co i gdzie się dzieje; zna każdą
uliczkę i posesję – interesuje się nimi nie dla pieniędzy. Niektórych denerwuje,
przeciwnicy kłapią dziobami? Nie masz krytyków, nie masz czym się szczycić; to
powód do wstydu. To kolejny dobry rok pokazywania, że piękno miasta zależy od
każdego z nas; nie tylko nowe chodniki, ale również teren przed blokiem.
Szkoda, że w klubie „Kocham Gorzów” jest sam; można było inaczej. Dużo prościej
unikać węży niż nauczyć się ich rozróżniać. Na politycznym cmentarzysku
spoczywa wielu lojalnych wobec danego słowa - ludziom nielojalnym.
Marcin Jabłoński – Był i jest mistrzem dymu i luster;
zaciemniania oraz twarzy w większej ilości niż u Greya. To był kolejny rok jego
licznych procesów, również przegranych. Wciąż jest „na wydaniu” i do wzięcia;
może uda się w 2021. A zatem knuje jak zamienić stołek wice na marszałka. Jego
dużą wiedzę oraz doświadczenie przysłania jeszcze większe ego. Tylko nieliczni
wiedzą, że podcinając mu polityczne gałęzie, nie uszkodzili korzenia. Jeśli
cieniem na jego karierze nie położą się liczne procesy i tajemnica dyplomu MBA,
będzie dobrze. Póki co, nie widać ani sukcesu, ani zgonu.
Janusz Rewers – Nowy dyrektor w Urzędzie
Marszałkowskim, to platformerski rewers kolesiowskiej polityki PiS-u;
kolesiostwo w samorządzie kontra kolesiostwo w administracji państwowej.
Komedia i kabaret w konfrontacji z tragedią i dramatem. Symbol tego, że obie
partie są siebie warte; nic nie warte.
Andrzej Brachmański – Pozbył się dawnych stygmatów „towarzysza”
i dzisiaj jest najbardziej wyluzowanym samorządowcem w regionie. Nasuwa się
pytanie, kto zmienił kogo: Bocheński Brachmańskiego, czy odwrotnie. Do całości
obrazu dodajmy, że Brachmański był prawdziwym „baronem” lewicy i prawdziwym
ministrem od Policji; nie było ciamciaramciam, ale żołnierska dyscyplina –
partia kwitła i odnosiła sukcesy. Dzisiaj kwitnie Brachmański, a dzięki jego
luzowi z polityki spuszczane jest powietrze.
Andrzej Bocheński – Nie będzie odkrywcze, że Bocheńskiego
trzeba czytać przez pryzmat Brachmańskiego, a później odwrotnie. Pierwszy
marszałek województwa i były ważny wiceminister, to jak reszka i orzeł, Flip i
Flap, Jaś i Małgosia etc. Razem tworzą duet intelektualnie doskonały. W
praktyce oznacza to, że w zielonogórskiej Radzie Miasta są nie do zastąpienia:
dociekliwi, konstruktywni oraz zwyczajnie mądrzy.
Tadeusz Jędrzejczak – Teraz już na luzie – w 2020 roku
osiągnął wiek emerytalny. Choć zawsze wyrastał ponad otoczenie, pomimo zasług
dla miasta, wielu nie wybaczyło mu tego, że nie udało się go upodlić. W mieście
małych ludzi mówiących i piszących o dużych sprawach, wielu cieszą tylko
upadki; powstania są dla nich nie do wybaczenia. Nie jest pieszczochem
nadwarciańskich mediów, bo ich nigdy nie rozpieszczał – nie płacił, nie zlecał
i nie zatrudniał.
Jacek Szymankiewicz – Wielu łączy kropki i wychodzi im, że
gdyby nie wiceprezydent Szymankiewicz, nic nie byłoby takie jak jest. Fenomen
tego skromnego urzędnika wymyka się prostemu opisowi. Ze świeczką szukać w
Ratuszu kogoś podobnego.
Mirosław Marcinkiewicz – Zalazł za skórę wielu gorzowskim
platformersom, bo jest kompetentny i pracowity. Nie od dziś wiadomo, że niektórzy
biorą na niego ostry kurs. On sam nie ma z nimi o czym gadać, bo to konwersacja
na poziomie Hamleta z chamami.
Bartłomiej Bartczak – Wciąż podpisuje, buduje i ściąga
inwestorów. Burmistrzów jest wielu, ale ten jest wyjątkowy. Kucharze wiedzą, że
smak konstruuje się poprzez odpowiednie proporcje słodkiego i słonego, kwaśnego
i gorzkiego, a do tego głębia smaku. W gubińskich rządach Bartczaka głębia
samorządowego smaku wciąż zaskakuje.
Władysław Komarnicki – jako polityk jest praktycznie niewidoczny. Miał
kilka wpadek z głosowaniami przez internet, ale nie ma co dorzucać do pieca. W wielu
sprawach okazał niezależność od partii i towarzyskich koterii. „Piatkę dla
zwierząt” skrytykował, zanim oficjalnie zrobili to inni politycy Platformy
Obywatelskiej. Miał odwagę spotkać się z hodowcami, wysłuchać ich i
zadeklarować wsparcie na długo przed senacką dyskusją; Wadim Tyszkiewicz był
za, a Robert Dowhan nie głosował wcale. Był na celowniku wielu za przeszłość,
ale swoją przeszłość „odkupił” kilkakrotnie.
Stanisław
Tomczyszyn – Jego przepis był rozbrajająco prosty: robić swoje i trwać. Każdy woli
widzieć wicemarszałka takim, jak go lubi. Prawo każdego, ale już za chwilę
trzeba będzie sklepić dwa wizerunki: otwartego, konkretnego i kompetentnego w
sprawach wsi, z twardym liderem politycznym, który będzie musiał karać,
nagradzać i lawirować. W 2020 roku z pozycji polityka wycofanego, wchodzi w
rolę zaangażowanego.
Krystyna Sibińska – Trudno cokolwiek dobrego napisać o tej
posłance; źle o niej nie napiszę – wystarczy, że jeden z radnych wojewódzkich
próbował wyciągnąć na jej temat nieprzychylne materiały. Daje radę, potwierdza
pozycję, ścina kłosy rosnące zbyt wysoko. Wszyscy śpiewają jej partyjną
narrację, bo nie chcą wypaść z chórku.
Jerzy Materna – Niby niżej już tylko podłoga, ale okazuje
się, że można pukać w dno od spodu. W głowie Lenin, w sercu Che Guevara, a w
działaniu Nikodem Dyzma. Niżej w prezentowanych na Facebooku treściach upaść
już nie można. Poseł czasami przydatny, miał w mijającym roku sensownych
inicjatyw tyle, co kot napłakał. Rozkręcił się w 2020 na cztery fajerki. Szkoda
gadać. Znalazł się w ślepej uliczce – większych bzdur mówić i pisać już się nie
da. Kto wie, może nas zaskoczy.
Waldemar Sługocki – To przywódca z krwi i kości;
wygłodniali posad działacze Platformy Obywatelskiej rozmawiają z nim na
kolanach, a chwilami nawet czołgając się przed nim. Inne sukcesy? Na
marszałkowskich fotografiach pojawia się tak często, że niektórzy zaczęli
podejrzewać Elzbietę Polak o układ z producentem modnych marynarek. Inni
złośliwcy sprawdzili, że na fotach z Facebooka nie ma już obrączki. Jest za to
nowy członek rady nadzorczej.
Marek Ast – Nadal obraca polski wymiar
sprawiedliwości w ruinę; rok 2020 nic w tym względzie nie zmienił. Nie zmienił
się również szef PiS-u w Lubuskiem, ale co się odwlecze to nie uciecze –
eksminister Rafalska zna stawkę i tym razem nie zrobi uniku. Ta sprawa wychodzi
zza kulis, a bez Roberta Palucha nic już na Południu nie jest takie samo.
Rafalska zyskuje aplauz od wszystkich, Ast od nielicznych. To również kwestia
podziału łupów; tych więcej zostało na Północy.
Magdalena Słomińska – Byłoby nietaktem nie wspomnieć o
gwieździe PiS-u w Powiecie Gorzowskim. Działa brawurowo, ale starostą została
nie za piękne oczy lub dobry PR, ale dzięki wiedzy oraz kompetencjom. Pewnie
przyjdzie jej płacić partyjne rachunki za popularność oraz dobry odbiór w
samorządach, ale zna swoją wartość i potrafi jej bronić. Kiedy większość
uśpionych polityków PiS-u biegnie w tył, ona wciąż nadaje ton i wszędzie jej
pełno. Jest na fali wznoszącej.
Wadim Tyszkiewicz – Polityczna prawda, że jak nie można
kogoś pokonać, to należy do niegio dołączyć, kolejny raz zyskała żywe
potwierdzenie w zasłużonym, mądrym i doświadczonym eksprezydencie Nowej Soli.
Walczył z partiami, próbował z nimi romansować, ale było jak u Clintona: „Paliłem,
ale się nie zaciągałem”. Mógł być języczkiem u wagi, kimś wiarygodnie
niezależnym, kto wspiera opozycję, ale nie kwestionuje demokratycznego wyniku
wyborów; może nawet marszałkiem Senatu. Złudzenie bezpartyjności przegrało w
2020 roku z faktami – stanął po stronie totalnie mało mądrej opozycji. Jako
senatorowi, wszyscy mogą mu nagwizdać na odpustowym koguciku, ale był symbolem
niezależności, a nie jednej lub drugiej strony. Był? Kto wie...
Jerzy Wierchowicz – Im mniej znaczy w polityce lokalnej – w
krajowej liczył się tylko raz, bardzo dawno i na chwilę, tym łatwiej przychodziło
mu w mijającym roku znajdowanie winnych swoich porażek. Nie ma dziś środowiska
politycznego, które widzi go w polityce przyszłości. W kancelarii też już go
nie widzą; wszyscy dookoła leczą zgagę oraz kaca, ale to już jest koniec i nic
nie będzie. Podobno Covid-19 objawia się brakiem smaku. Warto życzyć zdrowia.
Beata Kulczycka – Jeszcze w opozycji i bez władzy w
województwie, ale właśnie przeżywa swój złoty czas. Nigdy nie strzela z
kapiszonów, zawsze przygotowana i pełna argumentów, aby zawstydzić
platformerskich mądralińskich. W polityce można z przeciwnikiem rozmawiać, albo
do niego strzelać; Beata Kulczycka potrafi jeszcze błyskotliwie argumentować.
Jest ikoną środowiska, które chce być propozycją, a nie opozycją. Straci Północ
regionu? Spora w tym wina koalicyjnych radnych z tej części województwa.
Wystarczy zasięgnąć języka. Nie mają dobrych notowań.
Władysław Dajczak – To wojewoda lubuski. I tak dużo powyżej
możliwości. Gra w lidze wyższej niż predyspozycje; nigdy nie wychodzi na dobre.
Olimpia Tomczyk-Iwko – Antysystemowość każdy celebruje na
własną modłę. Po jej rezygnacji z krytyki partyjniactwa na rzecz
partyjniactwa w Solidarnej Polsce, umysł nieodparcie podąża w stronę skojarzeń
z najstarszą profesją; to by było krzywdzące uproszczenie. Nowa szefowa tej partii w Lubuskiem jest ideowcem!
Trudno zarzucić jej polityczne kunktatorstwo oraz koniunkturalizm. Po prostu,
dotychczas była podczepiona pod niewłaściwego pionka.