Przejdź do głównej zawartości

Polityczne OSOBOWOŚCI 2020. Bez znieczulenia i obiektywizmu.

Uprzedzam, to tekst wyjątkowo nieobiektywny. Tylko ludzie małej inteligencji i dużego zaciemnienia sumienia, mogą doszukiwać się w nim obrazy lub nieprzychylności. Nie jest moją rolą bawić królów; jeśli ktoś się obrazi, jest mało rozsądny.

Chciałbym ważyć sprawiedliwie: dla tych lubianych, tych mniej i znienawidzonych. Gdy wszyscy cukrują, przydaje się trochę gorzkich słów z przymrużeniem oka. Jedno mogę napisać: jeśli mi wydaje się, że mam rację - nie znaczy, iż nie mają jej ci, którzy uważają inaczej. Dystans wskazany, nawet jeśli będą objawy przedzawałowe. Narcystycznie: sukcesem jest już samo znalezienie się na tej liście. Kolejność jest absolutnie przypadkowa...

Elżbieta Polak – Rytualna fraza, że jest najlepszym marszałkiem, to już truizm. Powiedzieć, że pomiędzy marszałek Polak, a jej politycznym zapleczem nie ma chemii, to nic nie powiedzieć. Ona ma energię, pomysły i plany, ale w dół ciągnie ją platformerskie przywództwo w regionie. Najprawdopodobniej położą ją na ołtarzu własnych interesów. Pomiędzy nią, a liderami partii unoszą się chmury toksycznych wyziewów z których pada deszcz „kukułczych jaj”: zleceń dla przyjaciół króliczka na promocję, kandydatów do rad nadzorczych oraz nowych dyrektorów. To ciemniejszy REWERS jej 10-letnich rządów, które świętowała w mijającym roku. Teza, że car jest dobry, a źli są tylko bojarzy, jest trudna do obronienia. Niech uczy się od Wergiliusza i ...obawia kolegów, nawet jak niosą dary.

Anita Kucharska-DziedzicTo był dla niej bardzo dobry rok. Za skrzydła i lotnicze paliwo posłużyły jej proaborcyjne protesty. Nie była na nich politycznie cyniczna, ale bardzo pomocna – szczególnie w konfrontacji z policjantami. Polityczna anoreksja Wontora, odwrotnie proporcjonalna do tej fizycznej, została potwierdzona: to poseł Kucharska-Dziedzic jest dzisiaj twarzą lewicy w Lubuskiem. Ktoś musi trząść drzewem lewicowego elektoratu, aby inni mogli się cieszyć smakiem wyborczych orzechów.

Robert Surowiec –Dobrze czy źle, byle nazwiska nie przekręcali. Jeszcze rok temu był nad Wartą kimś w rodzaju kieszonkowego lidera; wszystko co miał do powiedzenia, było garścią nudnych banałów. Dziś wyrósł na poważnego polityka, który ma wiele plusów, a wszystkie są mocne. Fakt, zbudował się na pandemii, a szpitalne problemy, akcje i reakcje, były jedynie ornamentem jego PR-u. Nie próżnował, dlatego dzisiaj prezentuje szczytową formę. Poseł Sibińska ogoliła go z politycznych wpływów do zera, ale ostatniego słowa nie powiedział. Majaczy o Senacie, ale skończy na liście do Sejmu. Przykre, bo nie da się tego połączyć z prezesurą szpitala.

Janusz Kubicki – Jest ikoną „deplatformeryzacji” władz województwa. Strachy na lachy platformersów, okazały się funta kłaków warte, a prezydent Kubicki jest dziś jedną z najbardziej wpływowych postaci regionu. Miał w 2020 roku poważne wpadki z DPS-em, ale bilans netto wychodzi na plus. Jest kolcem w sercu szefa lubuskich struktur PO, który za kilkanaście dni będzie musiał z nim negocjować jak równy z równym. To, rzecz jasna, nie będzie łatwe: Kubicki jest kilka poziomów wyżej. Może ma wady Sługockiego, ale ten ostatni nie ma jego atutów.

Łukasz Mejza - Dorasta się szybko, albo wcale, a w 2020 rok radny Mejza nie tylko dorósł do bycia liderem opozycji w sejmiku, ale również wyrósł na ważnego gracza. W świecie, gdzie czytanie ociera się o elitarny snobizm, ten pełen kolorytu i pomysłowości radny, jest prawdziwą perełką. Jest samorządowym oryginałem, ale do pełnego sukcesu musi być mniejszą kopią beznadziejnych polityków z Warszawy. Pogłoski o jego końcu są nie tylko przesadzone, ale mocno śmieszne; nie jest wykluczone, że swoje pierwsze kroki w parlamencie popełni jeszcze w trakcie obecnej kadencji. Musi się jeszcze wiele nauczyć: mądrze wybierać bitwy.

Sebastian Pieńkowski – W tym roku przypomina żonglera, któremu rozsypują się wszystkie pochodnie w powietrzu. Próbuje łapać, ale patrzą mu na ręce.  Próbuje łapać, ale wszyscy dookoła – z partii oraz KOWR – podkładają mu nogi. Nie od dziś wiadomo, że przeciwników dzielimy na wrogów, wrogów śmiertelnych oraz partyjnych kolegów. Po oczach bije, że w PiS-ie jest marginalizowany. To krzywdzące, jak na polityka z tak dużymi sukcesami: jeszcze nikt i nigdy, w tak krótkim czasie, nie przegrał wszystkiego co było do wygrania.

Jan Kaczanowski – Niektórym zdarza się mówić i promować coś, zanim pomyślą. Przewodniczący zasłynął perorami na rzecz nie obniżania radnym diety w czasie Covid-19, jeśli z powodu choroby nie byliby w stanie brać udziału w sesjach. Tym samym udowodnił w 2020 roku, że polityczne hasło „by żyło się lepiej” jest ponadpartyjne, i stało się już programem wyborczym. To był wybryk niewinny, a każdy kto ma odrobinę oleju w głowie, zgodzi się w jednym: Kaczanowski daje radę!

Anna Synowiec - To był jej pierwszy rok po ciekawym debiucie w wyborach do Senatu. Posiada niezwykle istotną w polityce predyspozycję do kojarzenia się z ideami, od których innym razem może się dystansować, albo sprawiać wrażenie, iż tak właśnie robi. Polityk XXI wieku, z dużym potencjałem. To powinno być gwarancją sukcesu już wkrótce.

Zofia Dajczak – To żona znanego wojewody, który oszukał wyborców i złozył mandat posła. W tej partii to chyba zwyczaj, bo żona znanego „zdrajcy wyborców” została radną po tym, jak swoich wyborców oszukał inny polityk PiS-u; też dla kasy i splenbdoru. Nieoficjalnie konkuruje w nicnierobieniu i nicniemówieniu z Marią Surmacz. Przegrywa, bo mąż tej ostatniej jest bardziej humanitarny –napisał jej dwa przemówienia.

Marek Surmacz – Nie tylko w 2020 używał buldożera w miejscach i tematach, gdzie przydałby się skalpel. Zostawmy go jednak na boku; nie interesuje go państwo, region, miasto i polityka, ale to czego nigdy nie miał: pieniądze. Nie od dziś wiadomo, że w polityce był jak kelner, który myli się tylko i jedynie na swoją korzyść. Niektóre maski spadają, gdy zabrzęczy dźwięk mamony. Porzucając politykę dla pieniędzy w państwowej agencji – w tej pierwszej poróbując udawać, że coś robi, dał świadectwo tego, kim jest w rzeczywistości. Bez komentarza.

Jacek Wójcicki – Pokazał, że w trudnach dla samorządów czasach, Gorzów ma w Ratuszu najlepszego gracza. Rok 2020 przejdzie do historii za sprawą remontu ścisłego centrum, a na tapetę już wjeżdżają nowe inwestycje; nie mniej imponujące, niż jeżdżące po mieście tramwaje. Te same, które funkcjonują dzięki stworzonemu przez Jędrzejczaka „Planowi Transportowemu”. Publiczne podziękowanie mu za to przez Wójcickiego, to ważny sygnał, że on już wie, iż czasu cofnąć się nie da – ma swoje miejsce w historii miasta. Nie mniej ważne, niż Tadeusz Jędrzejczak.

Marek Grzyb – To coraz ważniejsza figura w regionie i mieście. Owszem, były gdzieś, tam i siam, jakieś chwilowe gwiazdki, ale prezes „Stali” to fenomen: kochają go wszyscy! Krążą niestworzone plotki, że za niespełna trzy lata dołączy do panteonu żużlowych prezesów w Senacie. Podobno nie ma przypadków, są tylko znaki. Czego znakiem jest odpalona właśnie gazeta? To kolejny krok do finalizacji celu. Pierwszym było założenie firmy medialnej przez młodych Grzybów z Radziem Sujakiem od marszałek Polak. Skądinąd będzie to ciekawy eksperyment: do Senatu przez Stal Gorzów.

Jerzy Synowiec – Nie wie, gdzie podziać oczy, by pokazać, iż Gorzów może być jeszcze piękniejszy. Jest jak Telimena z „Pana Tadeusza” – zbyt wytworna na Soplicowo. Rzut oka na jego aktywność nie pozostawia wątpliwości: to jedyny radny, który wie co i gdzie się dzieje; zna każdą uliczkę i posesję – interesuje się nimi nie dla pieniędzy. Niektórych denerwuje, przeciwnicy kłapią dziobami? Nie masz krytyków, nie masz czym się szczycić; to powód do wstydu. To kolejny dobry rok pokazywania, że piękno miasta zależy od każdego z nas; nie tylko nowe chodniki, ale również teren przed blokiem. Szkoda, że w klubie „Kocham Gorzów” jest sam; można było inaczej. Dużo prościej unikać węży niż nauczyć się ich rozróżniać. Na politycznym cmentarzysku spoczywa wielu lojalnych wobec danego słowa - ludziom nielojalnym.

Marcin Jabłoński – Był i jest mistrzem dymu i luster; zaciemniania oraz twarzy w większej ilości niż u Greya. To był kolejny rok jego licznych procesów, również przegranych. Wciąż jest „na wydaniu” i do wzięcia; może uda się w 2021. A zatem knuje jak zamienić stołek wice na marszałka. Jego dużą wiedzę oraz doświadczenie przysłania jeszcze większe ego. Tylko nieliczni wiedzą, że podcinając mu polityczne gałęzie, nie uszkodzili korzenia. Jeśli cieniem na jego karierze nie położą się liczne procesy i tajemnica dyplomu MBA, będzie dobrze. Póki co, nie widać ani sukcesu, ani zgonu.

Janusz Rewers – Nowy dyrektor w Urzędzie Marszałkowskim, to platformerski rewers kolesiowskiej polityki PiS-u; kolesiostwo w samorządzie kontra kolesiostwo w administracji państwowej. Komedia i kabaret w konfrontacji z tragedią i dramatem. Symbol tego, że obie partie są siebie warte; nic nie warte.

Andrzej Brachmański – Pozbył się dawnych stygmatów „towarzysza” i dzisiaj jest najbardziej wyluzowanym samorządowcem w regionie. Nasuwa się pytanie, kto zmienił kogo: Bocheński Brachmańskiego, czy odwrotnie. Do całości obrazu dodajmy, że Brachmański był prawdziwym „baronem” lewicy i prawdziwym ministrem od Policji; nie było ciamciaramciam, ale żołnierska dyscyplina – partia kwitła i odnosiła sukcesy. Dzisiaj kwitnie Brachmański, a dzięki jego luzowi z polityki spuszczane jest powietrze.

Andrzej Bocheński – Nie będzie odkrywcze, że Bocheńskiego trzeba czytać przez pryzmat Brachmańskiego, a później odwrotnie. Pierwszy marszałek województwa i były ważny wiceminister, to jak reszka i orzeł, Flip i Flap, Jaś i Małgosia etc. Razem tworzą duet intelektualnie doskonały. W praktyce oznacza to, że w zielonogórskiej Radzie Miasta są nie do zastąpienia: dociekliwi, konstruktywni oraz zwyczajnie mądrzy.

Tadeusz Jędrzejczak – Teraz już na luzie – w 2020 roku osiągnął wiek emerytalny. Choć zawsze wyrastał ponad otoczenie, pomimo zasług dla miasta, wielu nie wybaczyło mu tego, że nie udało się go upodlić. W mieście małych ludzi mówiących i piszących o dużych sprawach, wielu cieszą tylko upadki; powstania są dla nich nie do wybaczenia. Nie jest pieszczochem nadwarciańskich mediów, bo ich nigdy nie rozpieszczał – nie płacił, nie zlecał i nie zatrudniał.

Jacek Szymankiewicz – Wielu łączy kropki i wychodzi im, że gdyby nie wiceprezydent Szymankiewicz, nic nie byłoby takie jak jest. Fenomen tego skromnego urzędnika wymyka się prostemu opisowi. Ze świeczką szukać w Ratuszu kogoś podobnego.

Mirosław Marcinkiewicz – Zalazł za skórę wielu gorzowskim platformersom, bo jest kompetentny i pracowity. Nie od dziś wiadomo, że niektórzy biorą na niego ostry kurs. On sam nie ma z nimi o czym gadać, bo to konwersacja na poziomie Hamleta z chamami.

Bartłomiej Bartczak – Wciąż podpisuje, buduje i ściąga inwestorów. Burmistrzów jest wielu, ale ten jest wyjątkowy. Kucharze wiedzą, że smak konstruuje się poprzez odpowiednie proporcje słodkiego i słonego, kwaśnego i gorzkiego, a do tego głębia smaku. W gubińskich rządach Bartczaka głębia samorządowego smaku wciąż zaskakuje.

Władysław Komarnicki – jako polityk jest praktycznie niewidoczny. Miał kilka wpadek z głosowaniami przez internet, ale nie ma co dorzucać do pieca. W wielu sprawach okazał niezależność od partii i towarzyskich koterii. „Piatkę dla zwierząt” skrytykował, zanim oficjalnie zrobili to inni politycy Platformy Obywatelskiej. Miał odwagę spotkać się z hodowcami, wysłuchać ich i zadeklarować wsparcie na długo przed senacką dyskusją; Wadim Tyszkiewicz był za, a Robert Dowhan nie głosował wcale. Był na celowniku wielu za przeszłość, ale swoją przeszłość „odkupił” kilkakrotnie.

Stanisław Tomczyszyn – Jego przepis był rozbrajająco prosty: robić swoje i trwać. Każdy woli widzieć wicemarszałka takim, jak go lubi. Prawo każdego, ale już za chwilę trzeba będzie sklepić dwa wizerunki: otwartego, konkretnego i kompetentnego w sprawach wsi, z twardym liderem politycznym, który będzie musiał karać, nagradzać i lawirować. W 2020 roku z pozycji polityka wycofanego, wchodzi w rolę zaangażowanego. 

Krystyna Sibińska – Trudno cokolwiek dobrego napisać o tej posłance; źle o niej nie napiszę – wystarczy, że jeden z radnych wojewódzkich próbował wyciągnąć na jej temat nieprzychylne materiały. Daje radę, potwierdza pozycję, ścina kłosy rosnące zbyt wysoko. Wszyscy śpiewają jej partyjną narrację, bo nie chcą wypaść z chórku.

Jerzy Materna – Niby niżej już tylko podłoga, ale okazuje się, że można pukać w dno od spodu. W głowie Lenin, w sercu Che Guevara, a w działaniu Nikodem Dyzma. Niżej w prezentowanych na Facebooku treściach upaść już nie można. Poseł czasami przydatny, miał w mijającym roku sensownych inicjatyw tyle, co kot napłakał. Rozkręcił się w 2020 na cztery fajerki. Szkoda gadać. Znalazł się w ślepej uliczce – większych bzdur mówić i pisać już się nie da. Kto wie, może nas zaskoczy.

Waldemar Sługocki – To przywódca z krwi i kości; wygłodniali posad działacze Platformy Obywatelskiej rozmawiają z nim na kolanach, a chwilami nawet czołgając się przed nim. Inne sukcesy? Na marszałkowskich fotografiach pojawia się tak często, że niektórzy zaczęli podejrzewać Elzbietę Polak o układ z producentem modnych marynarek. Inni złośliwcy sprawdzili, że na fotach z Facebooka nie ma już obrączki. Jest za to nowy członek rady nadzorczej.

Marek Ast – Nadal obraca polski wymiar sprawiedliwości w ruinę; rok 2020 nic w tym względzie nie zmienił. Nie zmienił się również szef PiS-u w Lubuskiem, ale co się odwlecze to nie uciecze – eksminister Rafalska zna stawkę i tym razem nie zrobi uniku. Ta sprawa wychodzi zza kulis, a bez Roberta Palucha nic już na Południu nie jest takie samo. Rafalska zyskuje aplauz od wszystkich, Ast od nielicznych. To również kwestia podziału łupów; tych więcej zostało na Północy.

Magdalena Słomińska – Byłoby nietaktem nie wspomnieć o gwieździe PiS-u w Powiecie Gorzowskim. Działa brawurowo, ale starostą została nie za piękne oczy lub dobry PR, ale dzięki wiedzy oraz kompetencjom. Pewnie przyjdzie jej płacić partyjne rachunki za popularność oraz dobry odbiór w samorządach, ale zna swoją wartość i potrafi jej bronić. Kiedy większość uśpionych polityków PiS-u biegnie w tył, ona wciąż nadaje ton i wszędzie jej pełno. Jest na fali wznoszącej.

Wadim Tyszkiewicz – Polityczna prawda, że jak nie można kogoś pokonać, to należy do niegio dołączyć, kolejny raz zyskała żywe potwierdzenie w zasłużonym, mądrym i doświadczonym eksprezydencie Nowej Soli. Walczył z partiami, próbował z nimi romansować, ale było jak u Clintona: „Paliłem, ale się nie zaciągałem”. Mógł być języczkiem u wagi, kimś wiarygodnie niezależnym, kto wspiera opozycję, ale nie kwestionuje demokratycznego wyniku wyborów; może nawet marszałkiem Senatu. Złudzenie bezpartyjności przegrało w 2020 roku z faktami – stanął po stronie totalnie mało mądrej opozycji. Jako senatorowi, wszyscy mogą mu nagwizdać na odpustowym koguciku, ale był symbolem niezależności, a nie jednej lub drugiej strony. Był? Kto wie...

Jerzy Wierchowicz – Im mniej znaczy w polityce lokalnej – w krajowej liczył się tylko raz, bardzo dawno i na chwilę, tym łatwiej przychodziło mu w mijającym roku znajdowanie winnych swoich porażek. Nie ma dziś środowiska politycznego, które widzi go w polityce przyszłości. W kancelarii też już go nie widzą; wszyscy dookoła leczą zgagę oraz kaca, ale to już jest koniec i nic nie będzie. Podobno Covid-19 objawia się brakiem smaku. Warto życzyć zdrowia.

Beata Kulczycka – Jeszcze w opozycji i bez władzy w województwie, ale właśnie przeżywa swój złoty czas. Nigdy nie strzela z kapiszonów, zawsze przygotowana i pełna argumentów, aby zawstydzić platformerskich mądralińskich. W polityce można z przeciwnikiem rozmawiać, albo do niego strzelać; Beata Kulczycka potrafi jeszcze błyskotliwie argumentować. Jest ikoną środowiska, które chce być propozycją, a nie opozycją. Straci Północ regionu? Spora w tym wina koalicyjnych radnych z tej części województwa. Wystarczy zasięgnąć języka. Nie mają dobrych notowań.

Władysław Dajczak – To wojewoda lubuski. I tak dużo powyżej możliwości. Gra w lidze wyższej niż predyspozycje; nigdy nie wychodzi na dobre.

Olimpia Tomczyk-Iwko – Antysystemowość każdy celebruje na własną modłę. Po jej rezygnacji z krytyki partyjniactwa na rzecz partyjniactwa w Solidarnej Polsce, umysł nieodparcie podąża w stronę skojarzeń z najstarszą profesją; to by było krzywdzące uproszczenie. Nowa szefowa tej partii w Lubuskiem jest ideowcem! Trudno zarzucić jej polityczne kunktatorstwo oraz koniunkturalizm. Po prostu, dotychczas była podczepiona pod niewłaściwego pionka. 



 

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...