Przejdź do głównej zawartości

To był bardzo dobry rok dla Gorzowa!

Zmęczeni covidowymi ograniczeniami powinniśmy zwrócić uwagę, że dla Gorzowa mijający rok nie był całkiem zły. Szokująco długa jest lista miejskich sukcesów Anno Domini 2020. To jeden z najtrudniejszych i najciekawszych okresów w historii miasta. Zamykamy go z nowym centrum, odnowioną Katedrą oraz najnowocześniejszymi tramwajami w Polsce.

Fot.: www.gorzow.pl/UM

         Ostatni w tym roku felieton powinien mieć przesłanie optymistyczne. Atutem nowego roku jest to, że będziemy bliżej tego, na co w mieście nad Wartą czekamy. Rok 2020 zostanie zapamiętany jako historyczny. Nie słowa, obietnice i plany, ale – z młodzieżowego slangu, tak zwany „wykon”, potrafi powiedzieć więcej, niż tysiące publicystycznych analiz. Polityków interesują wyłącznie sprawy wielkie. Gorzowscy od zawsze mieli gigantyczne ambicje, dlatego tak łatwo przychodziło im naśmiewanie się z hasła „Gorzów w sam raz”, albo obrzucanie prezydenta określeniami typu: wójt, sołtys itp.

     Jeśli wcześniej narzekaliśmy, że wszystko leży odłogiem, a wiceprezydenci: Artur Radziński i Łukasz Marcinkiewicz, nie potrafią ukończyć dwustu metrów Warszawskiej i malutkiego ronda na Walczaka, to w 2020 udanych inwestycji mieliśmy bezlik; razem wzięte liczone są w kilometrach. Zapamiętamy fakt, że Gorzów odzyskał serce, a wraz z nim cały gastronomiczny krwiobieg; ten ostatni z chwilowym zatorem, ale wszystko wróci do normy, gdy zdrowe jest serce. Ikonami zmian będą również nowe tramwaje, odzyskująca blask Katedra, a także ulica Spichrzowa oraz Sikorskiego do „Rolnika”. Wbrew prowincjonalnym „Kansandrom” Adam Mickiewicz ma się dobrze.

        Ambitny budżet na 2021 rok pokazuje, że mijający rok, to zaledwie preludium do przedsięwzięć jeszcze ambitniejszych. Blichtr centrum, a nawet remont Chrobrego, będą niczym przy już przyklepanej budowie hali widowiskowo-sportowej, przebudowie stadionu lekkoatletycznego oraz adaptacji „Przemysłówki” na Miejskie Centrum Kultury. Kilkadziesiat milionów dofinansowania z zewnątrz na te przedsięwziecia, muszą i powinny budzić dla Ratusza szacunek.

      Na naszym lokalnym poziomie byliśmy świadkami spektakularnych wydarzeń także w innych dziedzinach. „Stal” i jej gwiazda Bartosz Zmarzlik zwieńczyli wspaniały sezon. Stadion niestety bywał najczęściej pusty, ale nadwarciańska drużyna, której wielu wieszczyło porażkę, została wicemistrzem. Drugi raz z rzędu Mistrzem Świata został wychowanek klubu Marka Grzyba. Przyglądając się miastu ze speedwayowego szczytu, musi mieć dużą satysfakcję. Wybił się na gwiazdę konkurującą z Robertem Lewandowskim, choć uprawia dyscyplinę podobno zamierającą. Nie mała w tym wszystkim rola klubu; oddłużony dzięki menadżerskiemu sznytowi Grzyba, ma solidne zaplecze w postaci środowiska biznesowego, którego nie wypłoszył nawet koronawirus.

     Gorzowskiemu biznesowi nie było łatwo. Pandemia nadwątliła szacunek i ufność w instytucje samorządu oraz administracji państwowej. Bywa jednak i tak, że uświadamia rolę oraz znaczenie jej przedstawicieli. „Gorzowska Dycha” była strzałem w dziesiątkę; choć nie tak bogata jak „Lubuskie Bony Wsparcia”, to ze wszech miar realna. Beneficjenci tych ostatnich nie mają środków na wsparcie po pierwszej fali, za nami druga, a przed nami trzecia. „Gorzowska Dycha BiS” jest już gotowa.

       To bluźnierstwo, że pandemia mogła przyczynić się do czegoś dobrego;  fakty mówią jednak za siebie. W kulturze, jak zawsze nad Wartą, działo się wiele, ale przede wszystkim – był to roku udanego debiutu „Dobry Wieczór Gorzów”. Nie było narzekania i mędrkowania, ale jesny przekaz: dajemy radę i dajemy z siebie jeszcze więcej. Ludzie gorzowskiej kultury, mając do wyboru nicnierobienie, robienie czegokolwiek i projekt jakiego miasto jeszcze nie widziało, wybrali ten ostatni. Po co zagłębiać się w kręgi Dantego, skoro można cieszyć się Faustowską chwilą: „Trwaj chwilo, jesteś piękna”.

        Do tej beczki miodu, teraz odrobina dziegdziu. Wreszcie zobaczyliśmy jak będzie wyglądało – po latach oczekiwań. Atmosfera wokół CEZiB podgrzewana była przez lata; miała to być architektoniczna i edukacyjna perełka. Tą pierwszą już chyba nie będzie, a skoro tak, to i druga oddala nas od tego, co sobie wymarzyliśmy. Według założeń pierwsze lekcje miały się tam odbyć już rok temu, ale się nie udało; nie uda się też nowatorskość i unikatowość tej placówki. Zdaniem wielu zawinił boom gospodarczy i problemy ze znalezieniem wykonawcy. Nikt się nie zająknie, że można było szybciej i taniej, ale Ludzie dla Miasta chcięli po swojemu; prezydent przejrzał ich zbyt późno.

        W sumie, najgorszą dyscypliną w Gorzowie jest polityka – niektórzy miejscy i wojewódzcy radni, parlamentarzyści oraz wszelkiej maści aktywiści. Kpią sobie w żywe oczy, mają fioła na punkcie swojego wyglądu oraz bytności w mediach, ale za dużo błaznują. 

       Mocno zbudował się na pandemii Robert Surowiec, dzisiaj prezentujący szczytową formę – dał radę. Polityczna passa nie trzymała się w 2020 roku Sebastiana Pieńkowskiego z PiS; przypomina żonglera, któremu rozsypują się wszystkie pochodnie w powietrzu. Próbował je łapać, ale tak w PiS jak i w KOWR, podkładano mu nogi. Fason trzyma poseł Krystyna Sibińska, ale tylko dlatego, że wszyscy śpiewają jej partyjną narrację, bo nie chcą wypaść z chórku. Słabszą formę prezentował Jan Kaczanowski, który ze śmiertelną powagą głosił perory, że w czasie pandemii rajcowskie diety należą się w stu procentach nawet wtedy, gdy radnych nie ma z powodu choroby. Pozytywnie zaskoczył senator Komarnicki; miał kilka wpadek z głosowaniami przez internet, ale w wielu sprawach okazał niezależność od partii i towarzyskich koterii. Reszta bez zmian: mecenas Jerzy Synowiec nie wie, gdzie podziać oczy, by pokazać, iż Gorzów może i powinien być jeszcze piękniejszy, a radny Sobolewski fotografuje się na budowie Chrobrego.

       Jaki był ten 2020 rok dla Gorzowa? Krajobraz miasta po pandemii będzie piękniejszy niż przed. Nad Wartą pisze się nowy rozdział, zagadką pozostają jego szczegóły. Epokę „szklanych domów” mamy za sobą, Fukuyamowski „koniec historii” przeżyliśmy wraz z odbudową Katedry, a Orwellowskie mroki sponiewierają jedynie miejską opozycję. Szklanka jest do połowy pełna, a może nawet więcej. Nie warto wierzyć tym, którzy widzą tylko szklankę do połowy pustą.




Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...