Przejdź do głównej zawartości

Deja vu. Wraca afera budowlana.

Mamy prawo odczuwać déjà vu. Ta afera wraca w chwili, gdy bohater jest u szczytu kolejnej politycznej formy. Właśnie planował come back do polityki krajowej. Tytmczasem wybiło szambo z dawnymi fekaliami. 

Fot.: Archiwum Radia Gorzów/Edycja

          Miodowy okres, a z pewnością dobre samopoczucie, może popsuć Tadeuszowi Jędrzejczakowi - niegdyś prezydentowi Gorzowa, a dzisiaj wicemarszałkowi województwa, niespodziewany ruch prokuratury. W kontekście ogólnopolskich ambicji byłego prezydenta po stronie lewicy, nie jest tajemnicą, że prokuratorzy nie ustąpią ani na centymetr.

       Po wielu latach na sądową wokandę wraca tzw. afera budowlana. Nad Wartą była niechlubnym symbolem pierwszej dekady XXI wieku. Nie często się zdarza, aby prezydent miasta zarządzał i podpisywał dokumenty z więziennej celi, a na ławie oskarżonych zasiedli znani przedsiębiorcy, urzędnicy i projektanci. 

        Sprawa nie była błaha, jeśli zważyć fakt, że w pierwszej instancji urzędującego prezydenta skazano na 6 lat bezwzględnego więzienia i 8 lat zakazu sprawowania funkcji publicznych. Najmłodsi pamiętać nie mogą, a najstarsi już nie żyją – szczerze życzę oskarżonym, aby im się udało dożyć końca procesu. Świat jest już inny - także ten medialny, aby afera mogła rezonować tak, jak piętnaście lat temu. Co najwyżej popsuje krew zainteresowanemu, choć nie wydaje się, aby stracił jej dużo.

             Na czym polegała tzw. gorzowska afera budowlana? 

         Sprawa dotyczyła miejskich inwestycji z lat 1999-2003 m.in. budowy trasy średnicowej oraz części drogi krajowej nr 22. Pi razy drzwi chodziło o to, że w Gorzowie miał funkcjonować układ polityków i przedsiębiorców. Ci ostatni mieli na tym zarobić 6 milionów, mimo iż wykazanych przez siebie prac nigdy nie wykonali – tego ostatniego sąd nigdy nie potwierdził. Cała sprawa dała plejadzie nadwarciańskich dziennikarzy, prokuratorów i polityków sporą dawkę adrenaliny. Dominował nastrój oskarżycielski, choć od początku było wiadomo, że zmontowana została trochę na zamówienie.

            W czerwcu 2013 roku Jędrzejczak został częściowo uniewinniony w zakresie niegospodarności i działania na szkodę miasta. Wątpliwości budziły opinie biegłej Teresy Paczkowskiej. Pisane na kolanie, jak się okazało stronnicze i w oparciu o wątpliwej jakości materiały dowodowe. Zainteresowana nawet temu nie zaprzeczała, choć dla oskarżającej ówczesnego prezydenta Gorzowa prokuratury była niemal wyrocznią. – Biegła przyjęła nieuprawniony tok rozumowania – konstatował w uniewinniającym Jędrzejczaka uzasadnieniu sędzia Sądu Apelacyjnego. 

           Utrzymały się dwa inne zarzuty i one będą przedmiotem nowego procesu – zarzut działania w celu osiągnięcia korzyści przez inne oraz realizacji kosztownego przedsięwzięcia na korzyść jednego z oskarżonych przedsiębiorców. Chodzi o zamówienie do miasta zieleni, a zarzut ma charakter wprost korupcyjny - czy sie ostanie i znajdzie potwierdzenie w sądzie, pokaże proces. Łatwo nie będzie; prokuratorom - nie oskarżonym.   

         Afera wraca, ale wcale już nią nie będzie. Lubuskim redakcjom ciężko będzie znaleźć dziennikarza, który sprawie sprosta, a materia jest niezwykle skomplikowana i mało klikalna. Trochę nie na dzisiejsze czasy. Na odległość wieje nudą. Kiedyś była kijem wsadzonym w biznesowo-polityczne mrowisko, obrazem na którym mieszkańcy ujrzęli układy, pazerność oraz bezwzględność gorzowskich „elit”. Dziś podobne rzeczy nie zaburzają nikomu świętego spokoju. Stały się standardem i newsem na dwa radiowe serwisy, jeden tytuł do internetowej gazety oraz kilkadziesiąt wpisów na portalu społecznościowym. Zmiany pokoleniowe i numerki PESEL powodują, że ta afera nikogo już nie rozgrzeje.

           Czyż nie mamy do czynienia z ironia losu, że zarzuty wobec Jędrzejczaka pojawiają się w momencie, gdy z przytupem chce wrócić do partyjnej i ogólnopolskiej polityki? Ze strony wymiaru sprawiedliwości jest to przekaz ciosany zbyt grubo. Paradoksalnym skutkiem tego procesu będzie ostateczne ośmieszenie się tych wszystkich, którzy przez dwadzieścia lat oskarżają, ale idzie im to jak po grudzie. Jest też polityka, a tu logika przestaje mieć sens. 

        Budowanie przez Jędrzejczaka Nowej Lewicy, ze starymi zarzutami od prokuratorów, jest obarczone ryzykiem. Nabrał wiatru w żagle i wziął kurs na przyszły parlament, ale łodzią będą kołysać sądowe rozprawy. Szybko może przywitać mieliznę, ale jest starym politycznym wiarusem, którego nie zabiły większe sztormy; nie zabije go również strumyk z prokuratorskiego szamba. Chyba, bo pewności nie ma.




 

Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...