Przejdź do głównej zawartości

Gorzowianie Ukraińcom. Egzamin z dojrzałości znany wzorowo.

Gorzowianie pokazali swoje najlepsze oblicze. Choć nad Wartą otworzyliśmy swoje serca dla Ukraińców na oścież, nie było tak zawsze. Teraz jednak serce pęka z dumy i oby zostało tak na dłużej.


         Napad Rosji na Ukrainę obudził w mieszkańcach miasta wszystko co najlepsze; egzamin z wrażliwości i empatii został zdany wzorowo. Mimo ponad siedmiuset kilometrów od wschodniej granicy, wszyscy czujemy się po trosze Ukraińcami. Poczuliśmy zapach wojny, bo od dawna nie było jej tak blisko naszych domów. Kiedy na świecie działo się coś złego, nawet w miejscach odwiedzanych wcześniej w celach turystycznych i koniecznie z opcją All Inclusive, robiliśmy wiele, aby wmówić sobie, że to dotyczy innych, ale nie nas.

          Bohaterami ukraińskich zmagań z najeźdźcą są żołnierze z Wysypy Węży. My również mamy swoich bohaterów, którzy mają ręce pełne roboty. Jest ich wielu i idą już w dziesiątki, ale symbolami stały się - zawsze uśmiechnięta Viktoria Kornienko oraz od lat zaangażowana w sprawy Ukraińców w Gorzowie Daria Lukinova. Ogrom wykonywanej przez nie pracy jest nie do przecenienia, ale również zaraźliwy na innych – setki gorzowian w wielu miejsach wypełniają kolejne busy z najbardziej niezbędnymi produktami oraz rzeczami. 

         Takie akcje nie zmienią losów świata i tej haniebnej wojny, ale zmieniają nas samych. Moje marzenie będzie „niepoprawne politycznie”, ale chciałbym, aby taka postawa utrwaliła się na dłużej; gdy busy nie będą już jeździły w jedną stronę do Przemyśla, ale przyjdzie nam zmierzyć się z wieloma autobusami i pociągami, które wraz z uchodźcami przyjadą na przystanek Gorzów. W powiecie mamy ponad 20 tysięcy Ukraińców, łatwo policzyć, że tylko w ramach łączenia rodzin mogą to być kolejne tysiące. Wbrew rzucanym pod wpływem impulsu i emocji oświadczeniom oraz deklaracjom, ogarnięcie tej sprawy nie będzie proste.

         Było też trochę beki, bo to nie wszechobecne na gorzowskich osiedlach dziki, ale rosyjski niedźwiedź napędził stracha wielu mieszkańcom. Z Kijowa do Gorzowa szmat drogi, ale fake newsy kopiowane z oryginałów pisanych cyrylicą, dotarły tu nie mniej szybko, niż rosyjskie rakiety na Ukrainę. Gigantyczne kolejki na gorzowskich stacjach obserwowałem niemal spod granicy z Litwą i Białorusią – nie wyglądało to poważnie. Panika widoczna była gołym okiem, a wszystko dlatego, że na portalach społecznościowych nie wszyscy rozumieją, że w tej chwili – mniej znaczy lepiej, udostępnianie i podawanie dalej dziwnych informacji, to współudział w sianiu moskiewskiej paniki. Sporo dzieje się na Facebooku i sporo tam samozwańczych ekspertów oraz ludzi, którym wydaje się, że wrzucanie co godzine posta i opinii, to ratowanie świata.

            Teraz trochę dziegdziu, bo beczka z miodem naszej aktywności i zaangażowania jest pełna. Dziś wszyscy otworzyliśmy serca na oścież, co daje powody do dobrego samopoczucia. Nie czas rozdrapywać stare rany, zwłaszcza w momencie, gdy wszyscy nad Wartą stanęli na wysokości zadania, ale nie zawsze tak było. Zacytuję tytuły tylko trzech spośród moich felietonów, które były reakcją na postawy wielu gorzowian; komentarzy spod tekstów już nie, bo wiele tam wulgaryzmów: „Ukraińcy w Gorzowie to nie problem. To szansa!” (14.01.2018); „Ukraińcy kontra prawdziwi gorzowianie” (13.07.2019); „Antyukraiński nacjonalizm. W Gorzowie już go mamy!” (15.07.2019). Dość przypomnieć, że byli nawet tacy, którym przeszkadzał sklep „Ukrainoczka”, a jego barwy określali mianem „promowania banderowców”.

       Łatwiej przychodzi kochać ludzkość, niż ludzi. Wierzę, że będziemy wspierać Ukrainę, choć kluczowe w najbliższych dniach i tygodniach będzie wspieranie Ukraińców – konkretnych ludzi z imieniem i nazwiskiem, a także osobistą historią i dramatem.

            To prawda, zareagowaliśmy tak, jakby Ukraińców spotkał najgorszy kataklizm, ale różnica jest zasadnicza - po trzęsieniu ziemi, powodzi lub niszczycielskim orkanie, ludzie wnet wracają do domów; tutaj będzie inaczej. Wydaje się, że z grubsza wszyscy to rozumieją - w Polsce, regionie i Gorzowie; no może z wyjątkiem zepsutych i narcystycznych elit Unii Europejskiej. Dla nich wojenna szarża Putina to często osobisty problem. Padł mit wielkiej i niezwyciężonej armii rosyjskiej, przyjdzie czas, że zobaczymy to co niewidoczne - prawdziwe oblicze europejskich liderów. Również tych z polskim paszportem.

             Teraz najważniejsze jest wspieranie Ukrainy i Ukraińców, to ważne dla nich, ale również dla Polski. Dlaczego? Ponieważ następca Putina wcale nie musi być lepszy. Tam lepszych wśród elit już nie ma - wszyscy mają wyprane mózgi nacjonalizmem oraz imperializmem. Wolna Ukraina równa się bezpieczna Polska. Fajnie, że rozumiemy to również tu nad Wartą, gdzie wielu pamięta Wołyń i wielu z terenów dzisiejszej Ukrainy tutaj przyjechało...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...