Przejdź do głównej zawartości

Co z tymi sędziami?

Twierdzili, że bronią praworządności, ale teraz widać, że to był tylko teatr. Sędziowie nie walczą o lepszy wymiar sprawiedliwości, ale o kawałek sceny, odrobinę splendoru oraz wpływ na to, co robią dwie pozostałe władze: ustawodawcza i wykonawcza.

Fot.: Obywatele 66-400 Gorzów

Zwykły obywatel ma prawo i powinien mieć wątpliwości, bo politycznie aktywny sędzia nigdy nie będzie bezstronny. W dyskusji o wymiarze sprawiedliwości warto zapomnieć na chwilę o polityce i wejść w skórę zwykłego człowieka. Takiego, który ma spór z sąsiadem lub kontrahentem, ale dziwnym trafem widzi ich na jednej manifestacji z sędzią, który rozpatruje jego sprawę.

Gorzowscy sędziowie byli na przestrzeni ostatnich lat szczególnie wzmożeni politycznie. Nie było manifestacji, na której nie zabieraliby głosu. Swoją obecnością na nich uwiarygadniali hasła i wypowiedzi, które miały charakter antyrządowy, a w formie odbiegały od normalności. Oklaskiwali wypowiadających się na nich polityków. Genezy takiego zachowani należy szukać w pierwszych miesiącach rządu Zjednoczonej Prawicy i w tekstach publikowanych przez Olimpię Barańską - Małuszek, dzisiaj szefową gorzowskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów „Iustitia”.

Zaczęła od artykułów w „Gazecie Wyborczej”, wprost krytykując ówczesnego ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobro, a już w 2021 roku posunęła się nawet do sformułowania apelu o dymisję prezes Sądu Rejonowego Anny Kuśnierz-Milczarek oraz jej zastępczyni Doroty Bobrowicz, gdzie na co dzień orzeka.  - Jeśli te osoby mają resztki godności, uczciwości i chcą postąpić w zgodzie z etyką sędziowską, to powinny zrezygnować ze stanowisk – wypaliła w wywiadzie dla antyrządowego, ale też antypolskiego, portalu oko.press.pl.

Szybko dołączyli do niej kolejni sędziowie, a na manifestacjach zaczęli się pojawiać m.in. sędzia Sadu Okręgowego, Kamil Jarocki oraz wiceprezes Sądu Rejonowego w Sulęcinie, Bartłomiej Starosta. We współpracy z lewackim Komitetem Obrony Demokracji zaczęli organizować publiczne spotkania, które niczym nie odbiegały od partyjnych eventów.

Gdyby zwykły obywatel i patriota wszedł na profil społecznościowy któregoś z nadaktywnych sędziów, mając w perspektywie jakiś proces w sądzie, miałby prawo do poważnych obaw i niepokoju. - Prorządowa TV (TVP, TVP info) atakowała prezydenta Pawła Adamowicza 1773 razy na swoich antenach – napisała ostatnio sędzia Małuszek-Barańska. Ani słowem o tym, że prym w atakowaniu śp. Adamowicza wiodły media promujące sędziowskie miernoty, szukające patronatu w przyszłej władzy.

Potrafi więcej. Kilka godzin wcześniejszy popełniła wpis dotyczył nielegalnego odwołania z funkcji Prokuratora Krajowego Dariusza Barskiego i również nie przebierała w słowach, choć posługując się cytatami. – Awans polityczny – cytowała. Godzinę wcześniej zrobiła jednak coś, co dla sędziego w normalnym państwie powinno być końcem kariery. W poście punktującym byłego ministra sprawiedliwości, skrytykowała tych, którzy cenią sobie umiar. - Wszystkich „symetrystów” zachęcam najpierw do researchu i sprawdzenia faktów – napisała.

W tym tygodniu, wraz z innymi sędziami z „Iustitia”, przekroczyła kolejną granicę. Wysłała do ministra sprawiedliwości pismo z apelem o dymisję prezesów i wiceprezesów gorzowskich sądów. - Pełnienie przez nich funkcji nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości – napisało kilku gorzowskich sędziów.  - Domagamy się usunięcia ze stanowisk "przefaksowanych" prezesów Jarosława Dudzicza, Anny Kuśnierz-Milczarek i ich zastępców – dodali. Monteskiusz, przewrócił się w grobie z boku na bok.

Nie inaczej sędzia Bartłomiej Starosta z Sulęcina, który od lat bezskutecznie stara się przebić na pierwszą linię zainteresowania mediów, raz to wypowiedziami, innym razem eventami w Krajowej Radzie Sadownictwa, ale za każdym razem ma to formę daleką od tego, czego oczekuje się od sędziów. Pozostaje aktywność w mediach społecznościowych. Jest więc promocja wywiadu premiera Donalda Tuska, lanserskie fotografie ze znanymi prawnikami, krytyka władz Sądu Okręgowego w Gorzowie oraz liczna dokumentacja jego korespondencji. Wszystko okraszane zdjęciami tomów akt z narracją, że jest przepracowany i nie ma czasu.

 - Aktywizm sędziowski w Gorzowie ma swoje podstawy w sile postkomuny w tym środowisku – uważa Marek Surmacz, były wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, radny sejmiku. W pierwszych rządach PiS w latach 2005-2007 próbował sytuację w gorzowskiej Temidzie uzdrawiać, informując o niej ówczesnego ministra sprawiedliwości, ale efekt tego był taki, że o mały włos sam nie padł ofiarą prowokacji w wykonaniu b. prezesa SR w Gorzowie Jarosława A, który próbując uniknąć odpowiedzialności karnej, trzykrotnie targał się na swoje życie. Dzisiaj, słuch o nim zaginął, podobno jest niepełnosprawny.

- Polityczne zaangażowanie sędziów, tak demonstracyjne, to ordynarne łamanie Konstytucji RP, choć oni właśnie odmawiają ustawodawcy praw do stanowienia prawa uchwalanymi ustawami, też ich dotyczącymi. Pamiętam twarze protestujących pod sądami: twarze intelektualnej pustki, ale za to ogromnej w lokalnym układzie interesowności – mówi Surmacz.

O opinię na temat aktywności sędziów, zapytaliśmy Łukasza Plebiaka, byłego wiceministra sprawiedliwości, mocno zaangażowanego w uzdrawianie polskiego wymiaru sprawiedliwości. - Doszło do niedopuszczalnej sytuacji, że mamy grupę sędziów, którzy są jasno identyfikowani z określonym obozem politycznym. Dla każdego sędziego to powinien być koniec kariery sędziowskiej – mówi w rozmowie.

Jego zdaniem, „fraternizowanie się aktywistów sędziowskich z aktywistami KOD-u i innych organizacji”, to nie jest dobra sytuacja. - Jeśli obywatel miał pecha, że sądzi się z obywatelem, który ramię w ramię protestował z sędzią z rokoszu, to może mieć uzasadnione przekonanie, ze ten sędzia może mieć problem z zachowaniem niezawisłości sędziowskiej i obiektywizmu – dodał.

Były wiceminister zwraca uwagę, że teoretycznie obywatel może składać wnioski o wyłączenia sędziego, ale nie zawsze ma wiedzę o swoich prawach. Zapytaliśmy go, skąd taka aktywność sędziów, skoro władza w Polsce się zmieniła?  - Sędziowie skupieni wokół tych wszystkich stowarzyszeń przyzwyczaili się pełnić role polityczne, bo ich występy w telewizjach i teksty, były tekstami za które kilka lat wcześniej sędzia mieliby postępowania dyscyplinarne. W trakcie rządów Zjednoczonej Prawicy jakoś tak nie potrafiliśmy sobie z tym wszystkim poradzić. Jak to powiedział sędzia Radzik: nastąpiła alienacja sądów dyscyplinarnych w egzekwowania prawa – skonstatował.

- Te aktywności polityczne sędziów nie są do pogodzenia z pełnieniem służby sędziowskiej i oceniam je bardzo krytycznie – uważa poseł Marek Ast, przewodniczący sejmowej Komisji Ustawodawczej i były członek KRS.  - Jeśli ktoś artykułuje sympatie polityczne w mediach, to wykracza poza kanon wymogów, które są stawiane sędziom. To jest wymóg konstytucyjny i sędzia powinien tego przestrzegać. Dlatego rzecznicy powinni tu wyciągać konsekwencje – dodał.

O zdanie zapytaliśmy jednego z doświadczonych sędziów w stanie spoczynku. – To co widzę, czytam i słucham jest nieprawdopodobne. To było kiedyś nie do pomyślenia, żeby sędziowie prześcigali się w mediach, kto lepiej wypadnie. Przecież oni stali się celebrytami, lokalnie i w telewizji. Jak ma się w tym czuć zwykły obywatel, który na wokandzie widzi nazwisko znanego z mediów sędziego? To nie jest dobre – mówi gorzowski sędzia, kiedyś postać uznana w środowisku gorzowskich cywilistów.

 - Mamy w Polsce sądokrację  i właściwie w jednym kierunku: nadzwyczajnej kasty i działaczy organizacji typu "Iustitia", którzy zastraszają większość innych mądrych sędziów, którzy chcą normalnie, rzetelnie i uczciwie pracować – puentuje Marek Ast.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...