Przejdź do głównej zawartości

Witajcie w Europie!

Nie ma co liczyć na opamiętanie ze strony "rządu 13 grudnia". Wzięli do swoich mord więcej, niż mogą przeżuć intelektem. Obecnym teatrem działań są media, ale przyjdzie czas na inne obszary. Ich język i działania wyprzedają myśli, ale też nie robią zbyt wiele, aby myśli było dużo.

Fot. GL
Jeszcze w kampanii wyborczej, zdaje się, że w Wielkopolsce, obecny premier zapowiadał wprowadzenie w Polsce niemieckich, przepraszam, zachodnich porządków. Nie minęło kilka tygodni, a wprowadził białoruskie. To co mamy dziś w Polsce wypełnia wszelkie znamiona kryzysu. Nie kryzysu jednej czy drugiej partii, a nawet tej lub innej instytucji. Mamy najprawdziwszy, taki podręcznikowy kryzys państwa.

Taki, który może się skończyć tym wszystkim, co zapoczątkował rok 1792. Wielu wydaje się to w XXI wieku abstrakcją, ale nikt nie twierdzi, że wszystko odbędzie się tak samo. Czasy się zmieniły, zdobycze terytorialne cieszą tylko Ruskich. Dzisiaj można stracić suwerenność państwową, inwestycyjną, gospodarczą, czy wreszcie medialną. Pewne jest więc to, że gmach Rzeczypospolitej mocno popękał, ponieważ został nadgryziony przez niezwykle pracowite, ale też bezmyślne, korniki.

Nie dziwi powód dla którego ten kryzys został wywołany  - takie rozchwianie sytuacji w Polsce, aby pełna integracja z Unią Europejską, rzekomo bardziej cywilizowaną, była jedyną rozsądną alternatywą. Zdumiewa sposób i środki po jakie sięgnięto  - bezprawne zawładnięcie mediami publicznymi. 

Politycy zaangażowani w ten proces wierzą, że uda im się narzucić społeczeństwu jedną i jedynie słuszną narrację. Chcą przekonać tych, którzy z obrzydzeniem spoglądają na manipulacje TVN-u, że świat, a w pierwszym rzędzie Polska, nie są takie jak w rzeczywistości, ale takie jak się je pokaże w mediach. Mają przekonanie, zresztą poprzednicy też popełniali ten grzech, że Polacy ocenią stan spraw i sytuację Polski zgodnie z tezami programów informacyjnych.

Poprzednicy nie byli święci, owszem, a medialny przekaz daleko odbiegał od obiektywizmu, ale trudno im odmówić dobrych intencji. Mieli przeciw sobie osiemdziesiąt procent wszystkich mediów w Polsce, co niejako wymuszało konieczność konfrontowania się z ich, często antypolską narracją. Nie obyło się bez przesady, ale nikt nie miał wątpliwości, że media publiczne służyły sprawom Polski. Wiadomo było, że wymagają zmian, ale nie takich i nie w taki sposób, jak uczynili to czynownicy z PO. 

Efekty „naprawiania” mediów publicznych już są. Słyszymy tam rzeczy, które muszą dziwić, ale wypowiadane są niemal szeptem. Nie ma „szczucia”, jest tylko „prawda”. Ta trzecia, Tischnerowska. Polacy są w nich określani homofobami, księża odsądzani od czci i wiary, a polityka prorodzinna zastąpiona została promocją aborcji. Do tego fascynacja związkami partnerskimi. 

Witajcie w Europie! Po to był ten zamach na media, abyśmy mogli zostać Europejczykami.

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...