Żule panoszą się coraz śmielej. W dyskusjach o ograniczeniu ich „zasięgów”,
jak bumerang powracają te same diagnozy, argumenty i mądre rady. Nie chodzi o to, by ludzi którym wiatr zawiał w oczy, a ich droga życia
zrobiła się mocno stroma, oddzielać chińskim murem od tych, którym się
powiodło.
![]() |
Fot.: Youtube |
Chodzi o normalność, której nie ma gdy na głównych skwerach piękniejącego w oczach miasta, królują żule. Ulubionym miejscem menelskich konwentykli jest Kwadrat, skwer przy dawnym „Empiku” oraz alejki przy Marcinkowskiego. Inna sprawa, że swoje wpływy ochoczo powiększają i panoszą się coraz śmielej również w innych częściach miasta, zatruwając przy tym życie zwykłym mieszkańcom. Może rozzuchwala ich fakt, że swój pomnik w mieścia ma kloszard, ale to żaden argument – Szymon Giąty nie był manelem, ani żulem, a tym bardziej nikomu nie wchodził w drogę.
Ten temat nigdy nie przestanie być aktualny. Problem jest stary i nie
dotyczy tylko Gorzowa, ale to słabe pocieszenie, bo relacje ze spacerów po
głównych skwerach miasta przypominają zapis karty chorobowej. Są solą w oku nie
tylko dla zwykłych mieszkańców, ale również dla restauratorów oraz służb
porządkowych. Obserwując ich z któregoś z restauracyjnych ogródków, można
zobaczyć jak w czasie rzeczywistym wygląda tzw. przeginanie pały. Dość
przypomnieć, że skwer obok dawnego EMPIK-u, gdzie deliberowały onegdaj
najtęższe mózgi miasta: od Zdzisława Morawskiego zaczynając, przez Piotra
Steblin-Kamińskiego, a na Waldemarze Kućko kończąc, dzisiaj zdominowały persony
z zupełnie innego wymiaru.
Nie inaczej jest z Kwadratem, który dla żuli stał się współczesną agorą,
ale bez mądrych dyskusji i filozoficznych dylematów. Im wystarczy rycie w
stylu: „Kurrrr...aa!” i „Spierrr...aj!”; głosowania zastąpili wymuszaniem
datków. Sporo tam demoralizacji, ale żadnych kandydatów na Sokratesa. Swoje
sanktuarium żule mają również na Staszica, a skandalem jest to, że w
przeciwieństwie do tych z dołu miasta, warunki ich bytowania są o wiele gorsze.
Co z nimi zrobić – pyta w radiu dziennikarz, a radni rozkładają ręce.
„Wysyłać regularnie straż miejską, aby ich odstraszała” – proponuje radny
Rafalski z PiS. „Trzeba uczyć tych ludzi dyscypliny” – to już pomysł
reprezentanta Platformy Obywatelskiej. „Regularne patrole, a poza tym ludzie
też powinni zwracać uwagę, bo oni są fizycznie słabi i z trudem trzymają pion”
– konstatuje uznany mecenas i radny Jerzy Synowiec. Wątpię w skuteczność
patroli; panowie i panie żule są bardzo asertywni. Na widok nielicznych patroli
przyjmują pozy Buddy, ukrywając flaszki w robiących za tabernakulum
śmietnikach, do których mundurowi zaglądać nie mają prawa. Nie te dłonie i nie
te nosy.
Może nam się to nie podobać, ale brutalna prawda jest taka, że żule będą w
naszym mieście zawsze – jak komary nad wodą, kleszcze w lesie, albo stonka na
ziemniakach. Ten gatunek nie jest na wymarciu i ma się całkiem nieźle. Nie ma
więc co kręcić afery, ale podjąć konkretne działania. Jakiś czas temu z hukiem
ogłoszono, że długi lokatorów miejskich wynoszą grubo ponad 65 milionów, ale
nikt nie wpadł na to, że znaczna ich część to właśnie ci, którzy oszukują
uczciwie płacących. Gdy przychodzi do odpracowywania czynszowych zadłużeń, to
na ulicach pojawiają się starsze panie – zapewne babcie i matki bohaterów
felietonu, ale nie oni sami.
Uważam, że miastu potrzebne jest osiedle z kontenerów, gdzie wyznawcy małp, sikaczy oraz glebojebów, mogliby spokojnie mieszkać i treneować kolejne dyscypliny duchowe. Można sobie wyobrazić, że ich brutalne usunięcie z przestrzeni miejskiej wywoła szum medialny i zderzy się z humanitarnym murem oporu. Tym akurat politycy przejmować się nie powinni, bo alkoholowi okupanci reprezentacyjnych miejsc, raczej nie głosują.
Miasto pięknieje, czas ucieka, a
za dwa trzy lata będziemy na ten temat dyskutować dalej. Czarnym snem, taką
skrajną wizją przyszłości, jest stan, gdy piękne miejsca nad Wartą, staną się
królestwem dla plemienia fioletowych nosów.To chyba czas, aby wypowiedzieć im
wojnę. Program „Kawka” polepszył w mieście powietrze, inwestycje odmieniły
miejską przestrzeń, ale teraz trzeba zrobić krok dalej.