Przejdź do głównej zawartości

Gorzowska moda na Wójcickiego

Zastanawiam się, jakby wyglądała gorzowska polityka bez prezydenta Wójcickiego. Nikomu nie kręci się łezka w oku za czasami, gdy włodarz miasta był workiem treningowym dla partii, a efektowność wypierała efektywność.

Fot. gorzow.pl


        Zmieniło się wszystko, a głos polityków jest nic niewart. Moc symbolu miało podpisanie i wmurowanie aktu erekcyjnego pod budowę hali sportowej w Gorzowie. W pierwszoplanowej roli prezydent Janusz Wójcicki i europoseł Elżbieta Rafalska, a dookoła rzesza tych, którzy chcieliby być koniami pociagowymi w polityce, ale są już tylko zwierzętami wystawowymi. Dziś jest jasne, że karty rozdaje Wójcicki, a wszyscy inni szurają po dnie politycznego bytu nad Wartą. Wisząc nad głeboką dziurą politycznego wykluczenia, łapią się wiotkich chwastów, ale nie pogardzą też zdjęciem z tym, na którego ochoczo pluli.

"Jest moda na Wójcickiego i nie ma mody na jego krytykę. Wszyscy szukają w Warcie i Kłodawce politycznej żyły złota, a Wójcicki staje na brzegu i wykopuje gotowe sztabki. Ich blask razi wszystkich po oczach"

         Na naszych oczach rozgrywa się gorzowskie reality show, gdzie jego mniejsi i więksi krytycy, próbują ogrzać się odbitym od niego światłem. Trudno w to uwierzyć, bo przyzwyczailiśmy się do nadwarciańskich celebrytów, którzy chcieliby być panami młodymi na wszystkich weselach i nieboszczykami na wszystkich pogrzebach. Muszą się jednak zaspokoić rolami drugoplanowymi, bo uznali za wyrok fakt, że lepiej być blisko ogona lwa, niż głowy kolejnego szczura lub myszy, nie mówiąc już o wątpliwych walorach komarów. Wójcickiemu udało się niemożliwe: powstrzymał epidemię gorzowskiego politykierstwa. To on jest dzisiaj punktem odniesienia dla polityków, a nie politycy dla innych.

      - Byłem krytyczny wobec niego, ale uważam, że zasłużył sobie na kolejną kadencję – to oświadczenie byłego sekretarza partii komunistycznej, a dziś senatora RP Władysława Komarnickiego. - We wszystkich obszarach funkcjonowania miasta są głównie pozytywy pracy prezydenta – to już radny Jerzy Sobolewski z Platformy Obywatelskiej. I tak dalej, i tak dalej. Widziałem nad Wartą wiele pogrzebów politycznych, wiem którego z gorzowskich polityków goni wieko trumny, ale jeszcze nikomu nie udało się stworzyć sytuacji, gdy pokłony przed prezydentem biją wszyscy: od Kaczanowskiego, przez Pieńkowskiego, a na Surowcu kończąc.

"Dziś jest jasne, że karty rozdaje Wójcicki, a wszyscy inni szurają po dnie politycznego bytu nad Wartą. Wisząc nad głeboką dziurą politycznego wykluczenia, łapią się wiotkich chwastów"

            Jest moda na Wójcickiego i nie ma mody na jego krytykę. Wszyscy szukają w Warcie i Kłodawce politycznej żyły złota, a Wójcicki staje na brzegu i wykopuje gotowe sztabki. Ich blask razi wszystkich po oczach – od nowego centrum i przebudowy ulic, a na hali sportowej oraz współpracy z AJP kończąc. Komarnicki, Pieńkowski, Surowiec, Dajczak czy Kaczanowski są jak dawny „Kodak”, a Wójcicki ze swoja ekipą przykrywa ich rozwiązaniami, których oni nie rozumieją. 

             Najzabawniejsze jest to, że ogrzewający się przy nim mają nadzieję, że coś na tym zyskają, a zyskują jedynie uśmiech politowania. Pół biedy, jeśli wspierali jak Pieńkowski, ale wielu innych przekroczyło Rubikon. Dziś puszczają do prezydenta oko, które kilkanaście miesięcy temu chcięli mu wyłupoać.

              Nie ma sensu przejmować się podobnymi salto mortale, ponieważ w polityce to standard. Lepiej cieszyć się z faktu, że miasto się zmienia na lepsze, a krytyka jego włodarza przestała być modna. On sam nikogo nie musiał zastraszać i ciągać po sądach, choć powodów znalazłby tysiące, ale robił swoje. Jak kania dżdżu łaknęliśmy samorządu bez politykierstwa i kopania się po kostkach. Jak okiem sięgnąć, właśnie to się zadziało. Teraz, jak wiadomo, będzie trochę spokoju, a na pół roku przed wyborami znów wszyscy rzucą się gardła prezydenta, bo uznają, iż to się opłaca. Dowodem będą kolorowe zdjęcia.



 

Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...