Przejdź do głównej zawartości

Mecenas Łopatowski: bardzo chętnie spotkam się z panem Surowcem w sądzie

Stworzył w przeszłości problem, a dzisiaj chce go rozwiązywać budując na tym kapitał polityczny. To jest zwykły PR i pompowanie sobie popularności wobec ewentualnych wydarzeń politycznych, które będą miały miejsce. Bardzo chętnie spotkam się z panem Surowcem w sądzie. Mam tylko nadzieję, że będzie mnie pozywał za swoje, a nie szpitalne pieniądze.

Rozmowa z mecenasem Krzysztofem ŁOPATOWSKIM, prezesem regionu lubuskiego partii KORWIN, społecznikiem oraz propagatorem gospodarczego liberalizmu.


Nad Wartą: Panie Mecenasie, smutno mi bez Pana wpisów na Facebooku.

Krzysztof Łopatowski: Obserwuję to wszystko i przecieram oczy ze zdumienia. Trudno się oprzeć refleksji, że czasy nie są dobre, a pisanie i mówienie prawdy można zagłuszyć lub zablokować przy pomocy trolli.

NW.: Chciał pan dobrze, podnosząc publiczny zarzut w interesie tysięcy mieszkańców Gorzowa, ale okazuje się, że zanim prawda dotrze na metę, cwani ludzie mogą na jakiś czas ją zablokować. Poradzili sobie nawet z tak utytułowanym i doświadczonym prawnikiem oraz politykiem jak Pan Mecenas?

K.Ł.:  Nie przesadzajmy, nikt sobie ze mną nie poradził i nie w takich kategoriach należy rozpatrywać ową sytuację. Wystąpiłem w interesie publicznym. Nie budzi wątpliwości fakt, że apteka w szpitalu jest potrzebna. Ona tam była potrzebna od zawsze i to jest oczywista oczywistość. Koniec. Kropka.

NW.: Pana spór z wiceprezesem Surowcem nabrał rumieńców...

K.Ł.: Jestem człowiekiem inteligentnym i staram się na wszystko co jest publikowane w mediach społecznościowych spoglądać racjonalnie. Mocno mnie wzburzył wpis Roberta Surowca na Facebooku z którego wynikało, że on mocno walczy o to, aby w szpitalu powstała apteka. To były jakieś wielkie słowa, jakby szedł na wojnę o coś absolutnie nowego, co nigdy nie istniało. Przecież tam świetna apteka była i znakomicie funkcjonowała! Z tego co mi wiadomo, to właściciel tej apteki wyrażał nawet zgodę na jej funkcjonowanie w trybie nocnym. Niestety woleli, aby tam sprzedawano jogurty i wafelki, a nie lekarstwa. Pierwsze pytanie, które się pojawia w tym kontekście: dlaczego pan Surowiec zlikwidował aptekę? Tylko tyle...

NW.: Już mu wykazano tą hipokryzję i przypomniano dawne słowa; z litości nie będę cytował. To nie wygląda dobrze. Pan Surowiec próbuje rozwiązać problem, który sam spowodował, chce odbudować coś co sam zniszczył. Trudno te kropki jakoś połączyć Panie Mecenasie?

K.Ł.: Jak mawiał słynny „Kisiel”, niektórzy mogą nie wiedzieć, że chodzi mi o Stefana Kisielewskiego: socjaliści stwarzają problemy, które potem dzielnie rozwiązują. Mamy tu do czynienia z analogiczną sytuacją: ktoś tworzy problem i jest z tego zadowolony, potrafi ładnie uzasadnić stworzenie tego problemu, a następnie z gorliwością ogłasza, że chce go rozwiązać, bo taka sytuacja nie może mieć miejsca. Zapomina, że to on podkładał ogień pod ten pożar w wyniku którego w szpitalu nie ma już apteki.

N.W.: To trochę dziwne, że człowiek opłacany z naszych pieniędzy – zresztą bez szczególnych kompetencji w zakresie zarządzania tak dużymi podmiotami – straszy tak wybitnego prawnika pozwami sądowymi?

K.Ł.: To jego święte prawo. Bardzo chętnie spotkam się z nim w każdym sądzie i w każdej sprawie, życząc mu w tym wiele sukcesów i szczęścia. Mam tylko jedną nadzieję, a nawet postulat: niech robi to za własne pieniądze, a nie na koszt szpitala.

N.W.: Szpital to „żerowisko dla partii” – tak powiedział jeden z byłych prezesów. Dziś nie jest inaczej. Jak Pan ocenia sytuację w której działacze z wielkimi ambicjami politycznymi, wykorzystują publiczną jednostkę do zwykłego lansu własnej osoby, a nie promocji podmiotu?

K.Ł.: Nie mam wątpliwości, że to jest zwykły PR i pompowanie sobie popularności wobec ewentualnych wydarzeń politycznych, które będą miały miejsce. Tu granice się zatarły i trudno zrozumieć, kiedy ten człowiek występuje w mediach społecznościowych jako radny, polityk czy potencjalny kandydat, a kiedy jako wiceprezes ważnej społecznie instytucji.

N.W.: Tu chyba było wszystko razem.

K.Ł.: Z posiadanych przeze mnie dokumentów wynika, że decyzja w sprawie apteki w szpitalu zapadła dwa tygodnie wcześniej. Oznacza to, że pan Surowiec był niekompetentny – jeśli o niej nie wiedział, albo – jeżeli wiedział – jest zwykłym kłamcą.

N.W.: Chciał stanąć na czele walczących o aptekę, którą sam zlikwidował, choć od dwóch tygodni powinien lub wiedział, że jest już w tej sprawie pozytywna decyzja.

K.Ł.: Tak to niestety wygląda. Zresztą nie pierwszy raz w kontekście szpitala. Zamiast apteki mamy miejsce, gdzie możemy sobie kupić kefir i ruskie pierogi, a nie leki. Mam dowody na to, że pan Surowiec wiedział o tym, że jest pozytywna decyzja Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego w sprawie apteki, ponieważ poinformowała o tym TVP Gorzów.

N.W.: Czyli forma i PRyzm zabija treść oraz zdrowy rozsądek?

K.Ł.: Dokładnie. Nie tylko PRyzm. Pan Surowiec utworzył sobie na Facebooku grono ludzi, którzy bezkrytycznie każdą jego decyzję gloryfikują. Pierwszy przykład z brzegu – mieliśmy spór o robota Da Vinci i sposób jego finansowania. Pytałem w interesie społecznym, a pan Surowiec odpowiadał, że ja chcę leczyć święconą wodą. To wskazuje na to jaka jest jego rola. To jest jedynie tworzenie własnego PR-u, chwalenie się i lans na sprawach i rzeczach, które są finansowane z pieniędzy publicznych.

N.W.: Będzie lepiej?

K.Ł.: Lepsze już było, ale jako Konfederacja wierzymy, że trzeba głosić prawdę. Nawet jak chwilowo można odnieść wrażenie, że to się nie opłaca. Mówienie prawdy opłaca się zawsze. Tak taż zrobiłem w przypadku szpitalnej apteki.




Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...