Przejdź do głównej zawartości

Doktor Witold Pahl będzie brzmiało dumnie...

Gorzowski parlamentarzysta, to rzadki przykład człowieka, który nie liczy iż ktokolwiek w życiu mu coś podaruje lub doceni go za samo bycie znanym lub występowanie w środkach masowego przekazu. Nie pierwszy raz udowodnił, że jest politykiem najwyższej próby, a kadencję parlamentarną kończy nie tylko spektakularnymi sukcesami w segmencie legislacji, uznaniem większości środowisk prawniczych, ale także osobistym sukcesem...

...którym jest bez wątpienia tytuł doktora prawa, który po 11 czerwca br. stanie się faktem w przypadku Witolda Pahla.

 Tego właśnie dnia lubuski poseł, a na co dzień także przedstawiciel Sejmu RP w Krajowej Radzie Sądownictwa – wcześniej w Krajowej Radzie Prokuratury - będzie w Warszawie publicznie bronił swoją pracę doktorską na temat prawa konstytucyjnego.

Temat jest mu doskonale znany, bo spośród wszystkich polskich parlamentarzystów pod względem reprezentowania Sejmu przed Trybunałem Konsytucyjnym jest absolutnym rekordzistą, wyprzedzając pod tym względem z liczbą 67 wystąpień nawet obecnego ministra sprawiedliwości Borysa Budkę, który reprezentował parlament 66 razy.
     
      Nie dziwi więc fakt, że również minister Budka zapowiedział swój udział w czwartkowej w publicznej obronie pracy doktorskiej W.Pahla, ale także wiele innych znamienitości, a wśród nich m.in. prezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Rzepliński, kilku sędziów trybunału, prezesi sądów oraz szefowie samorządów prawniczych.
            
       Co ważne, choć oczywiście ma jedynie charakter politycznych spekulacji, tytuł doktora prawa przybliża lubuskiego posła do tego o czym mówiło się od dawna – miejsca w Trybunale Konstytucyjnym. Nie są to spekulacje na wyrost i pozbawione podstaw, gdyż obecna większość parlamentarna na pewno będzie do pażdziernikowych wyborów obsadzać trzy miejsca w tym organie, a nie wykluczone iż po wejściu w życie nowelizacji ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, będzie to aż pięć miejsc.
    
            Mając na uwadze apele środowisk prawniczych, które nie są zadowolone z nowelizacji ustawy, by kandydaci nie byli zwykłymi politykami, lecz prawnikami najwyższej próby, kandydatura W. Pahla wydaje się być idealna i nie ma w Platformie Obywatelskiej powtórzenia.

Witold Pahl był przez wiele lat sędzią Sądu Rejonowego, następnie praktykował jako radca prawny, a od ośmiu lat – zamiast zajmować się politycznymi gierkami – jest jednym z najlepiej ocenianych przez media, środowiska prawnicze i polityków, legislatorów w Sejmie RP.

Nie będzie pierwszym doktorem wśród lubuskich parlamentarzystów, bo podobny tytuł – choć z innej dziedziny – ma również poseł i wiceminister Waldemar Sługocki.

Pojawia się więc wątek polityczny, dotyczący tytułów naukowych, doświadczeń biznesowych oraz kompetencji w polityce, a ogólnie – wizerunku Platformy Obywatelskiej w opinii publicznej, która na co dzień ogląda zmęczone twarze tych dla których polityka jest wszystkim, bo poza nią niczego nie mają i nic nie osiągnęli.

Przykład Pahla i Sługockiego, ale także senatora Roberta Dowhana, Sebastiana Ciemnoczołowskiego czy wielu innych zdolnych polityków lubuskiej Platformy Obywatelskiej – od Tomasza Gierczaka zaczynając, przez wojewodę Katarzynę Osos, a na Michale Bajdzińskim kończąc, to potwierdzenie tezy iż partia ta zaczyna tracić poparcie głównie dlatego, że ambitnych zmarginalizowała lub sama się z nich „wypłukała” na rzecz miernych, lecz biernych „towarzyszy Szmaciaków”: nieudolnej senator i poseł z Gorzowa, jurnego radnego, wicemarszałka od samolotów czy stąpającego pięć centymetrów nad ziemią szefa gorzowskiego klubu radnych.

Jeśli do tego dodać polityków straconych, którzy byli absolutnie wartością dodaną – Marcina Jabłońskiego, Wiesława Ciepielę, Ewę Parfienowicz, Annę i Jerzego Synowca oraz Jerzego Wierchowicza, to nie ma wątpliwości, że każdy z nich waży merytorycznie i wizerunkowo więcej niż pięciu Władysławów Komarnickich i piętnaście Krystyn Sibińskich.

Elektorat PO mógłby odzyskać wiarę w swoją partię, gdyby mówili do niej ludzie o kompetencjach Pahla i Sługockiego, doświadczeniu Dowhana i marszałek Elżbiety Polak,  aktywności na rzecz swoich środowisk Synowca, Gierczaka lub Ciemnoczołowskiego. Niestety zamiast tego dostaje codzienie dawkę „nekro” w stylu Bożenna Bukiewicz za którą kryje się rzesza niekompetentnych lizusów i potakiwaczy.

Tak też, brak refleksji i samokrytyki – przynajmniej w gorzowskiej Platformie Obywatelskiej – jest ewidentny. „Panowie mecenasi więcej od nas dostali niż nam dali jako partii” – skonstatował w Radiu Gorzów poseł Sibińska, jakby zapominając o tym, że ona sama przez cztery lata społeczeństwu nie dała nic, ale 600 tysięcy na tym parlamentarnym interesie zarobiła.

Więcej, wierzy iż cokolwiek w polityce znaczy, a za dwa lata ktokolwiek z mieszkańców będzie jeszcze pamiętał jej nazwisko. Dzisiaj całą winę za przegraną w wyborach Bronisława Komorowskiego i  dołujące sondaże Platformy Obywatelskiej, zrzuca na hejterów. „Jednym z elementów naszej przegranej była nienawiść wylewająca się ze wszystkich nośników” – powiedziała w Radiu Zachód.

Kiedyś partie zapraszały do siebie ludzi mocnych, wyrazistych, spełnionych i chcących się rozwijać – aby mieć w swoich szeregach tych, którzy są w mieście, regionie i kraju najlepsi z najlepszych. Dzisiaj w cenie są znani, ale bez wyrazu, ewentualnie głupi ze sportowymi sukcesami, ale bogaci. Chętnych do politycznej aktywności wcale nie jest tak mało, ale nie wiedzieć dlaczego, zły pieniądz wypiera zawsze dobry.

Na szczęście ambitni radzą sobie sami – tak w polityce, jak też poza nią. Niedorajdy mogą być posłami i senatorami, ale potem i tak zdani są na łąskę publicznych koneksji lub towarzyskich układów.


Przyszły doktor prawa Witold Pahl oraz wielu jemu podobnych, których w lubuskiej PO jest całkiem sporo, na nikogo liczyć nie muszą. Są klasą samą w sobie, ale niestety ... „Nikt nie jest prorokiem we własnej ojczyźnie”.


Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...