Kiedy
antysystemowy „mędrzec” okazuje się „mędrkiem”, a kandydat na ikonę
rewolucyjnych zmian w polityce, rzuca koło ratunkowe tym którzy w tej polityce
funkcjonowali, nie zapowiada to nic dobrego. Cnotliwa dziewica nie może twierdzić,
że dopuszcza skok w bok, a ciężarna – jak głosi stare powiedzenie – nie może być
„trochę w ciąży”. To jeszcze nie ta
rewolucja, nie ci ludzie i nie te emocje. Menu z antysytemowymi daniami zaczyna
brzydko pachnieć, zanim dania weszły na stół...
...a jedynym
efektem „kukizowej” rewolucji będzie
wejście do polityki tych, którzy z niej wypadli, nigdy nie mogli się do niej dostać lub
całkiem dobrze funkcjonowali w niej lub na jej obrzeżach.
MUCHY CIĄGNĄ DO KONFITUR CZY GÓWNA...
Tymczasem
nafaszerowany prozakiem lider JOWów złapał wiatr w żagle i oferuje im „cudzysłów” tak duży, że można w nim
pomieścić socjalizm i leseferyzm, antyklerykalizm i teokrację, głębię myslenia
i płytkość kałuży.
Z połączenia wody i
ognia powstał statek parowy, ale z zapowiedzianego przez Pawła Kukiza połaczenia poglądów skrajnie religijnych rodem z ZChN,
feministycznych, lewicowych, libertariańskich, narodowo-socjalistycznych,
antysemickich oraz syndykalistycznych, powstać może co najwyżej „supertrampolina” do Sejmu i Senatu dla
tych, których wyborcy dotychczas nie wybierali lub im podziękowali: Magdaleny Środy, Artura Zawiszy, Andrzeja
Sadowskiego, Grzegorza Brauna, Krzysztofa Bosaka, Roberta Gwiazdowskiego czy wielu innych, którzy na chwilę odkryli w
sobie duszę „antysystemowców”.
Po ewentualnej
elekcji rozejdą się po swoich partiach i parlamentarnych kołach, a z
antysystemowych haseł zostanie Kukizowi jedno: „Oszukali mnie !”
Trudno się dziwić, muchy
wyczuły konfitury lub jak chcą niektórzy - ciagną do gówna, którym jest obecna
polityka. Gdyby sondaże P. Kukiza uplasowały się na poziomie 28-29 procent, to
przy obecnym systemie liczenia głosów tylko w województwie lubuskim jego „armia” mogłaby liczyć na 4-5 mandatów
poselskich.
Co ciekawe – przy okręgach
jednomandatowych Kukiz mógłby nie uzyskać żadnego.
GORZOWSKA ARMIA KUKIZA CZY LEGIONY CHRYSTUSA
?
Tylko
pobieżny przegląd działalności niektórych aktywistów pokazuje, jak bardzo
chcieliby oni ingerować w życie prywatne obywateli, a co za tym dalej idzie –
jak szybko „Armia Kukiza” zamieniona
by została w „Legiony Chrystusa”, a „kukizowe koszary”w „Przystanek Jezus”.
Liderem
jednego z komitetów jest Ireneusz Gasza,
niegdyś działacz Gorzowskiej Grupy Obywatelskiej, która protestowała przeciwko
sprzedaży alkoholu na „Przystanku Woodstock”. „To alkohol jest przyczyną burd i awantur podczas festiwalu. Nie chcemy
do takich sytuacji dopuszcać” – mówił w „Naszym Dzienniku”. Ta sama organizacja
doniosła w 2006 roku do gorzowskiej prokuratury na ówczesnego sekretarza miasta
Ryszarda Knecia tylko dlatego, że
podczas miejskiej imprezy sylwestrowej zaproponował umoczenie ust w kileiszku z
szampanem swojej 9-letniej córce.
Nie
dziwi więc obecność w komitecie na rzecz JOWów Marcina Zbanyszka, prywatnie syna konserwatywnego publicysty i byłego
działacza ZChN Mariusza Zbanyszka,
czy Marka Benowskiego, a także fakt
iż „Koszary Kukiza” zlokalizowane
zostały w firmie gorzowskiego filantropa o mocno konserwatywnych poglądach Augustyna Wiernickiego.
Ich
uczestnictwo w ruchu Kukiza, to oczywiście nic złego, bo na co dzień są ludźmi krystalicznie
uczciwymi, zaangażowanymi oraz oddanymi sprawom Polski, ale wątpliwości może
budzić programowy „kogiel mogiel”,
który wskazuje iż cały ruch to po prostu „ciąg
na parlament”.
Owszem
– lepiej by posłem był wyrazisty i uczciwy Zbanyszek niż bylejaka Krystyna Sibińska, a senatorem oddany
ubogim i z życiowym dorobkiem Wiernicki niż cyniczna Helena Hatka, ale niech nikt nie
mówi, że to już czas na zmiany, bo po tych wyborach zmian nie będzie.
„Program wyborczy to największe kłamstwo, lep
i oszustwo. Programy niech sobie piszą ściemniacze” – konstatuje Kukiz.
Problem w tym, że mówienie o tym, że jego „armia”
będzie monolitem i cokolwiek zmieni, jest jeszcze większym kłamstwem.
Mimo
tego działacze nie tracą rezonu. „Chcemy
rozmawiać z ludźmi o odpartyjnieniu Polski” – konstatuje I. Gasza.
KIJ W SZPRYCHY I BEJSBOLEM W KRĘGOSŁUP...
Problem
w tym, że zza pleców rockmena – raczej prędzej niż później - wyjdą prawdziwi
politycy: może mniej znani niż ci obecni, ale nie mniej cyniczni i brutalni.
Wszystko dlatego, że na listy wyborcze zamierza wciągnąć polityków od lewa do prawa, od obrońców życia nienarodzonych do zwolenników aborcji, eutanazji oraz „bzykania” wszystkiego co się rusza, nawet jeśli ma cztery nogi i ogon.
Antysystemowości w tym tyle, co pasażerów w
tramwaju na Wieprzyce w godzinie „na
Anioł Pański”.
To
fatamorgana ruchu antysystemowego, a polityczna inicjatywa Kukiza zamiast nabierać
wyrazistości, rozlewa się niczym nietrafiony mocz do muszli klozetowej. To nie
jest poważna inicjatywa, ale inicjatywa która przyniesie poważny zawód
społeczeństwa. Zmiany w końcu nastąpią, ale nie teraz i nie dzięki wyborczym
kartkom.
Polityce
jaką obserwujemy na co dzień trzeba włożyć kij w szprychy i złamać kregosłup
bejsbolem, a nie podlewać jej przedstawicieli kroplami nadziei na miejsce na
listach.
ALE,
NIE WSZYSCY...
... wskoczyli do
wagoniku z napisem „Kukiz” lub „JOWy” z powodów koniunkturalnych tuż po
pierwszej turze wyborów prezydenckich, ale nienawiścią do systemu kipieli od
dawna.
Choć moda na antysystemowość zapanowała dopiero teraz, Dariusz Skarżyński z Gorzowa podobne hasła i to w korelacji do haseł P. Kukiza w organizacji Zmieleni.pl głosił od dawna. „Teraz nie sztuka na fali wejść, ale ja uwierzyłem Pawłowi Kukizowi już trzy lata temu. Cieszymy się, że ta partokracja się rozwala. Musimy wprowadzić jednomandatowe okregi wyborcze, żeby w Polsce coś się zmieniło” – uważa.
Choć moda na antysystemowość zapanowała dopiero teraz, Dariusz Skarżyński z Gorzowa podobne hasła i to w korelacji do haseł P. Kukiza w organizacji Zmieleni.pl głosił od dawna. „Teraz nie sztuka na fali wejść, ale ja uwierzyłem Pawłowi Kukizowi już trzy lata temu. Cieszymy się, że ta partokracja się rozwala. Musimy wprowadzić jednomandatowe okregi wyborcze, żeby w Polsce coś się zmieniło” – uważa.
Do Kukiza przysąpił
w 2012 roku, ale podobną postawę prezentował wcześniej także burmistrz Gubina Bartłomiej Bartczak, czy radny Sejmiku
Wojewódzkiego Łukasz Mejza.
„Zdaje się, że z lubuskich polityków tylko ja otwarcie
wsparłem Pawła Kukiza w kampanii. Liczę na ruch obywatelski, który tworzy. Nie
będę stał z boku. Ale o wszystkim zadecyduje jego sztab, on podejmuje decyzje. Jedno
jest pewne, czuć klimat dla antypartyjnego ruchu” –
stwierdził Mejza w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, która mocno na wyrost
okrzyknęlo go już „posłem od Kukiza”.
Nie inaczej
burmistrz Bartczak, też od dawna wspierał i propagował ideę jednomandatowych
okręgów wyborczych, a od 2006 roku z sukcesami wygrywa wybory. „JOWy to okręgi jednomandatowe, średnio w
powiecie jeden mandat. Oznacza to że faktyczny lider zostanie posłem” – uważa
samorządowiec, który partiom już dawno powiedział: „nie” i dzięki temu cieszy się wsparciem mieszkańców, a także udaje
mu się zmieniać rzeczywistość.
Gdyby
na listach parlamentarnych znaleźli tylko tacy ludzie, nie byłoby obaw, ale
Kukiz chce za dużo i jeśli zamiast kartek ludzie będą za 2-3 lata głosować
ilością wieszanych na latarniach „systemowców”,
może się zdarzyć iż on zawiśnie pierwszy...
KAŻDY WYNIK REFERENDUM TO PLUS DLA KUKIZA
Pozostaje pytanie o
wrześniowe referendum i jego wpływ na notowania ruchu Kukiza. Politycy
Platformy Obywatelskiej liczą na przegraną – a więc jego nieważność, ale
zapominają o tym, że każdy wynik będzie dla rockmena korzystny.
Nurt antysystemowy przeżywa renesans nie
dlatego, że ludzie chcą JOW-ów – bo w rzeczywistości nie rozumieją obecnego
systemu – ale za sprawą złości na klasę polityczną i jej przedstawicieli:
polityków, czołowych dziennikarzy, hierarchów kościelnych, TOPbiznesmenów, sędziów
czy prokuratorów.
Jeśli więc
referendum nie będzie ważne, a tak się zapewne stanie, to konsekwencje poniesie
obóz rządzący, bo sytuacja jest obecnie taka, że za wszystko co się w Polsce nie
udaje – od spóźnionego pociagu, przez brak toalety na plaży, przeciekający kran, a na systemowych
kwestiach kończąc - winę ponosi establishment.
Pocieszające jest
to, że prawdę o ruchu Kukiza poznamy jeszcze przed referendum, a dokładnie po
zamknięciu list w dominujących na scenie politycznej ugrupowaniach. Skleroza
czyni w mózgach polityków wiele spustoszenia i nie będą mieli obiekcji przed
tym, by – jeśli nie dostaną „miejsc
biorących” w dotychczasowych partiach – załapać się do Kukiza.
Autor tekstu zamierza poczekać na prawdziwą rewolucję. Taką, gdzie będzie widać ludzi oraz ich problemy, a nie jedynie partyjne systemy i systemy głosowania...