To prawdziwa ironia losu,
ale ostatnie odsłony samogrzebania się lubuskiej lewicy potwierdzają, że największym
zagrożeniem dla SLD, jest przewodniczący Wontor. Na toksyczną atmosferę w
partii, skarżą się już nie tylko szeregowi działacze, ale również jej ważni
liderzy.
„Boguś!
Nie jesteś godzien, abym był twoim zastępcą” – taki dopisek znalazł się pod
oficjalną rezygnacją, którą z funkcji wiceprzewodniczącego lubuskich struktur
SLD, złożył oficjalnie eksposeł Jakub
Derech-Krzycki. Wszystko po tym, gdy przewodniczący Bogusław Wontor, uniemożliwił gorzowskiej lewicy wystawienie
własnych list pod szyldem SLD.
To jednak nie koniec ekscesów z posiedzenia
władz SLD w łagowskim „Zameczku”. Jeszcze kilkanaście dni temu B. Wontor
chwalił się tym, że liderem list z okręgu w którym znajduje się Świebodzin,
będzie szanowany tam eksposeł Jan
Kochanowski. Sprawa była ustalona, a nawet została podana do publicznej
wiadomości. Wontor postanowił jednak kandydaturę Kochanowskiego mocno upokorzyć,
i poddał ją pod głosowanie, stawiając w roli kontrkandydatki Marię Jaworską ze Słubic. Wynik
zaskoczył wszystkich, bo 11:5 na korzyść działaczki ze Słubic, można
wytłumaczyć tylko niezmąconymi mysleniem twarzami stronników Wontora.
„Oni wstydzili się sami siebie, bo
wiedzieli, że robią źle” – mówi jeden z uczestników posiedzenia z Południowej
części regionu. Wontor zaproponował Kochanowskiemu drugie miejsce, ale ten
trzeźwo odpowiedział: „Godziłem się na
bycie liderem listy, a nie jej uczestnikiem”.
Ponieważ Wontor ogląda świat przez dziurki
od klucza, w budynkach „uwłaszczonych” po Związku Socjalistycznej Młodzieży
Poilskiej, którego wciąż jest szefem, nie rozumie, iż jego oszustwa, gry i
nielojalność, wśród członków SLD, są przedmiotem kpin. Podobnie zresztą jak on
sam, jego rozumienie świata, i sylwetka „fit”. Na co dzień postępuje zgodnie z
zasadą: „stłucz termometr, to nie
będziesz miał temperatury”, ale tym razem wylał dziecko z kąpielą.
Działacze z Gorzowa i Zielonej Góry, no
może z wyjątkiem „partyjnych prywaciarzy”
Jana Kaczanowskiego i Marcina Kurczyny, oraz klęczącego przed
nimi w celu ziewania i zrobienia czegoś jeszcze, Macieja Buszkiewicza, liczą po cichu na klęskę w wyborach. Chcą pokazać
Wontorowi, że jest najgorszym złem jakie mogło spotkać lubuską lewicę. W
najtrudniejszej sytuacji jest eksprezydent i kandydat do sejmiku Tadeusz Jędrzejczak. Chciałby dla
lewicy dobrze, i oczywiście liczy na dobry wynik, ale zdziesiątkowane w
północnej części regionu SLD, nie ma tu już siły uwodzenia, a do zrobienia
kampanii, potrzebni są ludzie i środki.
Wszystkich zżera ciekawość, z kim zawarłby
koalicję Wontor, gdyby można było wybrać po wyborach PO lub PiS, ale
prokuratorskie postępowania nie pozostawiają wątpliwości, że nie chcąc zmieniać
roli ze świadka na oskarżonego, przewodniczący wybierze tych, których
komplementuje od dawna.