Przejdź do głównej zawartości

Lewica mówi Wójcickiemu: "Jacek, wolimy pójść sami".


Bomba tykała od dawna, ale wraz z uruchomieniem kalendarza wyborczego, eksplozja stała się tylko kwestią czasu. Można ją było rozbroić, ale nie było to na rękę dwóm największym zakałom gorzowskiej lewicy. Stanie się jednak inaczej. W piątkowe popołudnie, pogrzebana zostanie lansowana przez Kaczanowskiego i Kurczynę, „prywatyzacja” SLD, a zwyżkująca w sondażach partia, wróci do korzeni. Tym samym, w jesiennych wyborach, gorzowianie otrzymają lewicową ofertę i kandydatów.

FOT.: KWWSLD/SLD/Gorzow.pl

To mądra decyzja szefa lubuskich struktur SLD Bogusława Wontora, a także lobbującego za taką opcją wicemarszałka Tadeusza Jędrzejczaka. Ten ostatni już od dawna powtarzał, że brak SLD-owskich list do Rady Miasta, w sytuacji gdy partia zaczyna się podnosić z sondażowych gruzów, to poważny błąd. Rzecz w tym, że nie było to na rękę rozgrywającym gorzowską lewicę: Marcinowi Kurczynie oraz Janowi Kaczanowskiemu, którzy woleli by lewicowy okręt zatonął.

Jeszcze w poniedziałek władze miejskie SLD podtrzymały czerwcowe porozumienie z prezydentem Jackiem Wójcickim, zdecydowaną większością głosów. Kłopotliwa okazała się kandydatura wpływowego i zasłużonego na lewicy eksposła Jakuba Derech-Krzyckiego.

W centrum burzy, jaka rozpętała się wokół tego polityka, znalazły się osobiste kompleksy Marcina Kurczyny – produktu „politykopodobnego”, który z Arystotelesowskim „dobrem wspólnym”, ma tyle wspólnego, co gorzowski „Ruski Stawek” z Jeziorem Bajkał.

Lewicową wrażliwość tradycyjnej lewicy, i polityczne priorytety M. Kurczyny, dzieli Rów Mariański, a on sam politykę wolał uprawiać pod wodą, niż na powierzchni, gdzie wszystko jest transparentne. Nie inaczej jego dawny protektor J.Kaczanowski, który rzutem na taśmę, załatwił sobie miejsce na prezydenckiej liście, i półtoratysięczny dodatek do emerytury na kolejne cztery lata. Piękna kariera tego obiektu rodem z „Jurassic Park”, powinna dobiec końca już dawno temu.

Obaj przez lata blokowali próby wybicia się młodych i zdolnych działaczy gorzowskiej lewicy w samorządzie, co skończyło się odejściem m.in.: Katarzyny Miczał, Leszka Sokołowskiego czy Mariusza Domaradzkiego. Jedyną korzyścią, jaką mogła odnieść gorzowska lewica z rezygnacji z własnych list, i pójścia z prezydentem Wójcickim, były partykularne korzyści jej dwóch grabarzy.

Zarząd Wojewódzki SLD oficjalnie opuści w piątek koalicję z prezydentem Gorzowa Jackiem Wójcickim, wystawi własne listy wyborcze do Rady Miasta, a nawet kandydata na prezydenta, którym najpewniej zostanie szanowana w środowisku nauczycielskim, ale też w wielu innych miejscach, ekswiceprezydent Ewa Piekarz. Podczas poniedziałkowego spotkania SLD oficjalnie potwierdziła, że dostała taką propozycję, ale mimo tego, „kierowany” przez Macieja Buszkiewicza Zarząd Miejski SLD, zagłosował za pójściem z J. Wójcickim.

Kurczyna i Kaczanowski, z desperacją rannych zwierząt, próbują jeszcze coś zrobić, ale są bez szans. Gorycz mądrej decyzji Wontora, mogą sobie ochłodzić porzuceniem SLD i startem z list prezydenckich, ale potwierdzą tym to, co wiadomo od dawna: zawsze chodziło im tylko o własny interes. Zza pudru i fasady ich troski o miasto, wychodzi brzydota koniunkturalizmu. Stworzyli ekosystem, w którym jeden był „oficerem prowadzącym” Wójcickiego, dobrze na tym wychodzącym, a drugi rodzajem „garba” – uciążliwego, ale przydatnego w dniu elekcji.

Gorzowska lewica to środowisko zdziesiątkowane. Spora w tym zasługa Kurczyny i Kaczanowskiego, nie obwiniając o nic figuranta Macieja Buszkiewicza, ale własne listy moga pomóc jej wstać z kolan. Wynik nie musi być spektakularny, ale będzie dobrym fundamentem do odbudowania własnej tożsamości.

Dla kogo lewicowe listy nad Wartą są czarnym snem ? Niestety, dla „Kocham Gorzów”, które skupia osoby znane i zasłużone, lecz samo jest marką znacznie mniej rozpoznawalną niż SLD. W tradycyjnie lewicowym Gorzowie, ta partia może liczyć na 4-5 mandatów. Wejście do gry w roli kandydata na prezydenta Ewy Piekarz, to pewna druga tura, i nie jest wcale powiedziane, że pomiędzy Wójcickim a Pieńkowskim.

Sporą rolę odegrał w całej sprawie jeden z najlepszych europosłów Bogusław Liberadzki. Również dla niego, silne struktury SLD nad Wartą na kilka miesięcy przed eurowyborami, to sprawa życia i śmierci. Czy lewica w grze, to wsparcie PiS-u? Trochę tak, ale B. Wontor spogląda na Gorzów szerzej – przez pryzmat przyszłego sojuszu w Sejmiku Wojewódzkim. Kurczyna i Kaczanowski okazali się w tym kontekście bezużyteczni. Wygranym jest też eksprezydent Jędrzejczak, bo udało mu się doprowadzić do tego, co było koszmarem jego największego wewnętrznego adwersarza J. Kaczanowskiego.



Popularne posty z tego bloga

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Komarnicki chce być kanonizowany ! Ale najpierw celuje honorowego obywatela ...

Były komunistyczny aparatczyk w drodze po kolejne zaszczyty. Lokalni decydenci zastanawiają się,  czy nie będzie to pierwszy krok do żądania koronacji lub rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego. Bardziej wtajemniczeni obawiają się nawet, czy rezygnacja z urzędu biskupa diecezjalnego przez Stefana Regmunta, to nie jest pierwszy krok w drodze PZPR-owskiego aktywisty po zaszczyty kościelne...                      ...bo skoro Władysławowi Komarnickiemu nie wystarczają już zaszczyty świeckie, to jest obawa iż sięgnie po te, które dotychczas zagwarantowane były głównie dla duchownych. W tym wieku i tak „ już nie może ”, a żonę bez problemu mógłby umieści ć w klasztorze sióstr klauzurowych w Pniewach. Fakty są takie, że do przewodniczącego Rady Miasta Roberta Surowca wpłynęły cztery wnioski o nadanie W. Komarnickiemu tytułu „ Honorowego Obywatela Gorzowa Wielkpolskiego ” i gdyby nie rozsądek niekt...

Znamy Jerzego i Annę, a teraz jest także Helenka Synowiec

Dzieci z polityką nic wspólnego nie mają, ale gdy w rodzinie wybitnych prawników i znanych polityków pojawia się piękna córka, nie jest to temat obojętny nad Wartą dla nikogo. Mecenas Synowiec ma powody do radości, jego urocza żona i matka Anna jeszcze więcej, a mieszkańcy Gorzowa powinni mieć nadzieję, że za kilkanaście lat, także ich córka mocno dotknie Gorzów swoją obecnością... ...bo choć dzisiaj Helenka Synowiec jest jeszcze osobą nieznaną, to za kilka lat będzie bardzo obserwowaną. Jednych takie podejście irytuje, ale ponad wszelką watpliwość w Gorzowie nikt z nazwiskiem „Synowiec”, nie może być kimś przeciętnym. „ Przedstawiam Wam nowego członka mojej rodziny córeczkę Helenkę – gorzowiankę, która urodziła się 11.10.2016 r, o godz. 8:35 ” – ogłosiła na portalu społecznościowym Anna Synowiec . Ktoś powie, że to nie temat, ale to jest właśnie temat, gdyż nikt z bohaterów nie jest przeciętny: ani ojciec, ani matka, ani nawet córka.          ...