Przejdź do głównej zawartości

Przeobrazić Gorzów z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzia


Wszystkich zżerała ciekawość, czy start kampanii „kocham Gorzów”, będzie równie spektakularny, jak ten sprzed czterech lat, gdy Ludzie dla Miasta prezentowali kandydaturę Wójcickiego. Nikt nie może czuć się zawiedziony, bo formą i treścią, przyćmił wszystkie dotychczasowe tego typu imprezy nad Wartą.


Pozostaje zagadką, czy miłość „Kocham Gorzów” do miasta, zostanie odwzajemniona miłością wyborców do tego komitetu. W miłości najważniejsze jest zaangażowanie, które w przypadku KG jest aksjomatem. „Trzeba przeobrazić Gorzów z brzydkiego kaczątka, w pięknego łabędzia” – perorowała podczas konwencji „Kocham Gorzów” kandydatka tego komitetu na prezydenta Marta Bejnar-Bejnarowicz, i nie był to łabędzi śpiew, a tym bardziej papugowanie od kogokolwiek, lecz partytura rozpisana na symfonię, w której znalazło się miejsce dla profesjonalistów i amatorów. Co ważne, na tym etapie, nikt nawet nie spróbował fałszować.

Nie wiadomo, czy „Kocham Gorzów” wygra wybory do Rady Miasta, a Marcie Bejnar-Bejnarowicz uda się pokonać obecnego włodarza, lecz to środowisko już wygrało, angażując do swojej działalności ludzi mniej znanych z mediów, albo nieznanych wcale, lecz zaangażowanych w różne dziedziny życia. Gdyby sposób przygotowania konwencji, miał być potwierdzeniem skuteczności i atrakcyjności miejskiej oferty, jego organizatorzy dostaliby z miejsca sto procent głosów.

Podczas konwencji wyborczej, sala wypełniona była po brzegi, i nie było tam nikogo, kto przyszedł z perspektywą przyszłej posady, otrzymania zlecenia lub wygrania przetargu.

Wyborców czeka ciężki orzech do zgryzienia, bo muszą dokonać wyboru pomiędzy substytutami zatroskanych o miasto działaczami z list partyjnych, cwaniakami i leniami z listy prezydenta Jacka Wójcickiego, a osobami mniej znanymi, poza Jerzym Synowcem, Grzegorzem Musiałowiczem, Krzysztofem Kochanowskim, Arnoldem Siwym, i kilkoma innymi, z listy „Kocham Gorzów”.

Ocena samych list, to rzecz subiektywna, ale skład jest miły, ludzie szczerzy oraz bezinteresowni, i nie powoduje odruchu wymiotnego, jak w przypadku Prawa i Sprawiedliwości, gdy na listach znalazła się „lektorka” – odczytująca frazy napisane przez męża emerytka Maria Surmacz, „maminsynuś” – nie epatujący nikogo inteligencją syn minister Tomasz Rafalski, czy „wirtualny biznesmen” od bitcoinów, który dojrzał do koryta Robert Anacki.

Warto odkurzyć wspomnienia sprzed czterech lat, by dojść do wniosku, że to nie Wójciki onegdaj powinien być kandydatem na prezydenta, ale Bejnar-Bejnarowicz. Może to nie format w stu procentach prezydencki, o czym w Nad Wartą, gorzowianin.pl oraz gorzów24.pl autor pisał wielokrotnie, ale widać, iż to ona była od zawsze twórcą, a wójt Deszczna jedynie tworzywem. Dziś bardzo elastycznym, na tyle, by nie mieć złudzeń, że pokonanie go będzie łatwe, lub w ogóle jest możliwe.

Miasto jak kania dżdżu potrzebuje świeżości, a tej nie widać w Platformie Obywatelskiej, PiS-ie oraz wśród krętaczy z klubu Gorzów Plus. Widać ją było na sali Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej, podczas konwencji „Kocham Gorzów”. Skupienie tylu ciekawych ludzi w jednym miejscu, to ogromny sukces, i jedyna recepta, na ucieczkę miasta nad Wartą do przodu. Gdyby jeszcze udało się posklejać skłócone pomiędzy sobą środowiska, i zgromadzić w jednym miejscu, to na kolejną konwencję przestrzeni byłoby za mało, nawet na stadionie im. Edwarda Jancarza.

Co na subiektywny minus ? Razi w oczy niemądry zapał do krytykowania Wójcickiego za wszystko, dosłownie wszystko, chociaż kilku radnych – od Musiałowicza, a na Kazimierczaku kończąc, ma się czym pochwalić, i spokojnie mają mandat do przypisywania sobie uzasadnionych zasług, w obszarach, gdzie prezydent Wójcicki był tylko wykonawcą.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...