Za pomocą pełnych trybun
gawiedzi, pełnego barku w lożach VIP, i lasek poruszających w nich swoimi jędrnymi
pupami, można trząść Radą Miasta, jak małpa palmą. Czarnym snem wielu
gorzowskich polityków jest to, aby nikt nie dowiedział się przed wyborami, kto
z nich korzysta z drogich karnetów do żużlowej strefy VIP za free.
![]() |
FOT.: stadiony.net |
Wszystko dlatego, że gorzowscy radni, traktują
niektóre nienależne im benefity, jak pies miskę z karmą – uważają, że za dobre
szczekanie na rzecz klubu, mocno im się należą. Mogą się zdziwić, bo do
prokuratury trafiło właśnie zawiadomienie, i to nie od byle kogo, bo autorem
jest eksprezes „Stali Gorzów”, a dzisiaj uznany adwokata oraz lider „Kocham
Gorzów” Jerzy Synowiec.
Wszystko dlatego, że udzielenie informacji
publicznej, odmówił mu prezes klubu Ireneusz
Maciej Zmora, zasłaniając się tajemnicą, chociaż dotowanie klubu
wielomilionowymi dotacjami z budżetu miasta, tajemnicą już nie jest. Trudno
taką argumentację traktować z powagą, skoro sam fakt przyznawania dotacji,
zdaje się być nad Wartą aktem – nie administracyjnym, ale quazi „korupcyjnym”:
klub daje coś w tajemnicy, a radni dają klubowi swoje wsparcie.
Brak wstydu i poczucia, że robią bardzo źle, to
dowód na dziwną atrofię przyzwoitości w gorzowskiej polityce. Można zrozumieć
specjalne traktowanie na imprezach „Stali Gorzów” ministrów, wojewody czy
parlamentarzystów, ale radni powinni zachować wstrzemięźliwość.
„Klub działa na majątku
miasta, otrzymuje wsparcie finansowe, które w ostatnich latach szło w miliony
złotych. To są wystarczające argumenty, abyśmy wiedzieli, kto spośród
decydujących o tych dotacjach, otrzymuje realne korzyści” – słusznie zauważa
mecenas Synowiec.
Synowiec nie jest gościem, który gra na poziomie
politycznego teatru. Wierzy w to co robi i mówi, i nie szanuje ludzi, którzy
nie mają szacunku dla pieniędzy publicznych. Tak więc, zignorowanie go przez
prezesa Zmorę, uznać należy za polityczny gambil, na którym ten ostatni, może
sobie połamać zęby. Pozostaje zagadką, czy Zmora poświęci karierę, by bronić
kilkunastu cwaniaków, którzy w zamian za oglądanie okrągłych pupek i popijanie
darmowych drinków, realizują swoje potrzeby z najwyższych pięter Piramidy
Masłowa. Jeśli chodzi o Zmorę, to nie od dziś wiadomo, że boksuje znacznie
powyżej swojej wagi. Odmawiając Synowcowi udzielenia informacji publicznej w
sprawie karnetów dla radnych, strzelił mocno i ostro, ale mało rozsądnie.
Zapraszanie na stadion decydentów z PiS-u, w niczym mu nie pomoże, a jeśli
politycy tej partii uznają to za stosowne, założą takie same kajdanki, jak
zwykłym kibicom bez karnetów.
W tym kontekście, wzorem do naśladowania dla „Stali
Gorzów” powinna być kierowana przez Mariusza
Wróbla Filharmonia Gorzowska. Tu odpowiedź dla radnego i mecenasa,
udzielona została niemal od razu: „Z
bezpłatnych biletów wstępu na wydarzenia organizowane przez Filharmonię
Gorzowską w latach 2017/2018 korzystała Radna Grażyna Wojciechowska. Inni radni
w tym okresie, korzystali z możliwości zakupu tańszych biletów za kwotę 15
złotych – 6 osób”.
Przyjęło się uważać, że radnym wolno wszystko, i
można się uśmiechać oraz pukać w czoło, ale mieszkańcy płacący za udział w
imprezach na stadionie „Stali Gorzów”, mają prawo wiedzieć, kto z opłacanych
przez nich radnych, korzysta z karnetów, a potem głosuje zgodnie z wolą klubu.
Ta sytuacja pokazuje jak w pigułce, że Gorzów to miasto powiatowe, a nie
stolica województwa...