Przejdź do głównej zawartości

Marszałek sukcesu i prezes obciachu. W takich bólach rodzi się sejmikowa koalicja...


Hipotetyczne możliwości potrafią zasłonić prawdziwe horyzonty i perspektywę. Tylko w polityce przegrana i gorszy wynik, niż ten sprzed czterech lat, mogą uprawniać do większych i abstrakcyjnych żądań. Szefowa lubuskiego PSL-u chciałaby, aby „Requiem” brzmiało jak „Marsz Mendelsona”, ale jeszcze przed założeniem obrączek, zezuje w stronę kochanków.

FOT.: Lubuskie.pl

               Gdyby partii chłopskiej chodziło o dobro publiczne choć w minimalnym stopniu, to dyskusje o nowej koalicji, byłyby już przeszłością. Jest większość, jest dobry i sprawdzony marszałek województwa, więc czego jeszcze oczekiwać? Przyzwoitości – tylko tyle, albo aż tyle.

            PSL-owska chęć dokonania "anszlusu" władzy w Lubuskiem jest ogromna, a cel prezes Jolanty Fedak jednoznaczny: zrzucić z piedestału dotychczasową marszałek Elżbietę Polak. Ta ostatnia nie ma łatwego życia, bo ogromny sukces w wyborach, stał się przedmiotem zazdrości wielu, także kolegów i koleżanek z partii.

     Polak mogłaby być spokojna o przedłużenie misji, gdyby nie słabe charaktery kolegów z klubu. Praca w marszałkowskich spółkach, nawet jeśli otrzymali ją dzięki obecnej marszałek, paraliżuje w sytuacjach, gdy muszą się jednoznacznie opowiedzieć, a nie są jeszcze znane ostateczne rozstrzygnięcia personalne. Pzyjęli za swoją manierę stania pośrodku, niezależnie od tego, co jest na skrzydłach i czy ktoś nie narobił tam brzydkiej „kupy”. Ta sytuacja pokazuje jak w pigułce, że w polityce poważnie można traktować deklaracje i pochlebstwa tylko tych, którzy są prawdziwie niezależni. Reszta będzie milczeć, albo sprzeda się za "paczkę dropsów" – pracę w szpitalu, posadę dla rodziny lub inne „frukty”, które można stracić przez nieostrożne opowiedzenie się po stronie przyzwoitości.

     Zgoda na upokorzenie Elżbiety Polak i oddanie funkcji marszałka Jolancie Fedak, za cenę utrzymania przez Platformę Obywatelską władzy w Lubuskiem, będzie zwycięstwem pyrrusowym, które szybko się zemści na sygnatariuszach ewentualnego porozumienia.

        Dlaczego? Dość powiedzieć, że szefowej PSL w roli pierwszego samorządowca w województwie, nie wyobrażają sobie nawet politycy PiS-u. Na Dolnym Śląsku koalicja Prawa i Sprawiedliwości, Bezpartyjnych i jedynego radnego z PSL stała się już faktem. Kolejna może powstać w poniedziałek w Zachodniopomorskim. Nie próżnuje też Łukasz Mejza w Lubuskiem, który chce uzyskać od PiS-u gwarancje eksploatacji w Lubuskiem miedzi, kilku obwodnic i mostów na piśmie. „Wiem jedno, że głosowanie nad nowym zarządem i propozycją dla regionu, oddzieli ludzi zatroskanych o jego rozwój, od zwykłych karierowiczów” – mówi w rozmowie z NW.

      Ludowcy grają inaczej niż Bezpartyjni i chociaż ich pazerność to jawna blaga, podczas rozmów z Platformą Obywatelską powtarzają jak nakręceni: „Jeśli nie dostaniemy marszałka i członka zarządu, mamy alternatywę”. Szefowa PSL nie certoli się i nie sili na niuansowanie, bo zamierzenia ma dwa. Pierwsze to możliwie jak największe upokorzenie i zmarginalizowanie marszałek Polak. Drugie, to posada marszałka dla siebie, choć tutaj stoi w jawnej kontrze do uczciwego i zasłużonego wicemarszałka Stanisława Tomczyszyna.

    Rozmówca NW z zielonogórskiego PSL nie daje swojej szefowej dużych szans i potwierdza to fiasko piątkowej misji Władysława Kosiniaka-Kamysza w Lubuskiem. Chodzi o to, że na dzisiaj więcej jest wodzów niż Indian, a do zagospodarowania jest nie tylko Fedak i wicemarszałek Stanisław Tomczyszyn, ale również Czesław Fiedorowicz, który nie uzyskał mandatu radnego, ale wciąż liczy na siodełko w karuzeli ewentualnych zdobyczy. Ten ostatni do zarządu województwa przebiera nogami najbardziej, ale problemem jest charakterystyczny dla niego „dotyk szleństwa”. Ów cecha, to predyspozycja co najwyżej do koalicji z kolegą z dawnej Unii Demokratycznej Jerzym Wierchowiczem.
               
                Czy dyskusja o Fedak jako przeciwwadze dla Polak ma jakiś sens?
      
    Nie ma żadnego. Intelektualnie Fedak do Polak ma się tak, jak Pieniny do Himalajów, płotka do pstrąga czy kaszanka do polędwiczki wołowej. Tych dwóch osób nie da się porównać, a ilustracją umysłowej nędzy prezes Fedak jest konstatacja sprzed posiedzenia rządu, gdy do ministra rolnictwa publicznie wypaliła: „Spier...aj!”. Finezyjny wywód sugerował, że jest osobą wrażliwą, która gorycz politycznych trudów osładza sobie ekspresją werbalną. Naiwnością byłoby jednak wierzyć, że Lubuszanie chcą, aby ich region reprezentowała postać, która niebezpiecznie balansuje na granicy śmieszności i obciachu.
           
            Jest jeszcze problem samej Platformy. Miałkość oraz niewyrazistość krajowych i regionalnych liderów tej partii powodują, że dla sporej części społeczeństwa ewentualna koalicja samorządowa PiS, Bezpartyjnych i PSL-u w Lubuskiem, nie byłaby niczym nadzwyczajnym. Im dłużej „platformesi” krzyczą, że współpraca z PiS-em jest „bee”, tym bardziej jest to kontrproduktywne. Im bardziej ogrywają nawet swoich zasłużonych polityków, tym mocniej potwierdzają, że ich polityka niczym się nie różni od tej, którą krytykują.

    W najbardziej komfortowej sytuacji jest SLD i eksprezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak. To dzisiaj najlepsza partia i atrakcyjna „panna na wydaniu”. Może nie dziewica, bo swój polityczny przebieg już ma, ale z wartością dodaną. Co ważne, bez plecaka wąchającego kwiatki z politycznego grobu Bogusława Wontora. Próby tego ostatniego, aby wyeliminować Jędrzejaczaka z polityki, zakończyły się dla rodziny Wontorów karykaturalnie.

     Teoretycznie więc, koalicja powinna być już dogadana, ale problemem jest siła Fedak i słabość Waldemara Sługoickiego. Gdyby choć na chwilę urwał się komunistycznemu opiekunowi robotników w DDR Władysławowi Komarnickiemu, dzisiaj senatorowi PO, dostrzegłby, iż w drużynie siła, a Fedak nie ma żadnej zdolności koalicyjnej. Pozuje na silną, by ugrać więcej, chociaż wynik PSL-u jest znacznie gorszy niż cztery lata temu. Rozpoczęty przez niego gambil skończy się źle, bo Polak zostanie marszałkiem i za rok nikt nie będzie pamiętał szczegółów, ale każdy zapamięta, że kolejny raz okazał się zwykłą polityczną „d...pą”.

   Może to wniosek przejaskrawiony, nawet niesprawiedliwy, ale to z troski o młodego, świetnie wykształconego i doświadczonego senatora, który dał się omotać byłemu I sekretarzowi Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Szkoda, by ktoś tak utalentowany jak profesor Sługocki, był postrzegany jako przystawka dla tego ekskomunistycznego dygnitarza.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...