Przejdź do głównej zawartości

Polityczne szarpanie z interesem Lubuskiego w tle...


Mejza jest niedojrzały politycznie, nie rozumie co gra – mówi nieoficjalnie współpracownikom szefowa PSL. Województwo ma szansę przesiąść się z furmanki do ferrai i nie o personalia mi chodzi – powtarza lider Bezpartyjnych. Od dwóch tygodni Fedak i Mejza są powodem bezsenności polityków lubuskiej Platformy Obywatelskiej. Rozpoczęli podchody oraz przeciąganie liny, a stawką w tej grze jest władza w województwie.
   Aby ją zdobyć, trzeba przechytrzyć Platformę Obywatelską, a to nie będzie łatwe, choć nie jest niemożliwe. Wszyscy rozmawiają ze wszystkimi: szefowa lubuskiego PSL Jolanta Fedak opowiada politykom PO, że dysponuje ośmioma mandatami, a więc także tymi od Bezpartyjnych. Wszystko po to, by mieć argumenty w rozmowach z Platformą Obywatelską. Bezpartyjni na jej narrację nie reagują, licząc na to, że PSL-owskich radnych przekonają konkrety pozapersonalne.

Własne rozmowy prowadzi również szef lubuskiej PO Waldemar Sługocki. Na początek sprawdzeni i lojalni sojusznicy, a więc kolacja z wicemarszałkiem Tadeuszem Jędrzejczakiem. Z szefową PSL jest trudniej, bo postawione przez nią warunki są zaporowe: dwa miejsca w zarządzie województwa i absencja w nim popularnej Elżbiety Polak. Nie pomagają żądania Nowoczesnej, która oprócz szefa sejmiku, chce również miejsca w zarządzie województwa.

W przypadku koalicji z PiS-em i Bezpartyjnymi, ludowcy mogą liczyć nawet na to, że marszałkiem będzie Stanisław Tomczyszyn. Temu ostatniemu nie jest do tego śpieszno, ale przekonać go mogą kwestie pozapersonalne. Lider Bezpartyjnych Łukasz Mejza jest po dwukrotnym słowie z premierem Mateuszem Morawieckim i po cichu wierzy, że uda mu się uzyskać deklarację konkretnych inwestycji: od wydobywania miedzi w Bytomiu Odrzańskim, przez inwestycje w budowę mostów, a na kilku obwodnicach kończąc. „Tym będziemy przekonywać partnerów koalicyjnych, a nie posadami w zarządzie” – mówi NW.

Nie będzie łatwo, bo choć J. Fedak gra ostro i trochę wbrew krajowej linii partii, to jej pomysł nie znajduje wsparcia tych, którzy mają sejmikowe mandaty.

Stanowcze „nie” J. Fedak i koalicji z PiS-em oraz Bezpartyjnymi, mówi były wicewojewoda Jan Świrepo oraz Anna Chinalska. Na obecną pozycję nie narzeka również S. Tomczyszyn. Jeśli jednak lubuskie znajdzie się w „pakiecie socjalnym” dla tysięcy PSL-owców z województw w których PiS ma samodzielną większość, wszystko może się zmienić. Świrepo jadł już z niejednego politycznego pieca, a marszałkowanie dla Tomczyszyna, byłoby pięknym zwieńczeniem kariery.

Sługocki uważa, że z 11-a mandatami sejmik ma poukładany, bo Polskie Stronnictwo Ludowe ustami Władysława Kosiniaka-Kamysza zapowiedziało, że z PiS-em koalicji nie podpisze w żadnym z województw. Nie inaczej SLD, które po „pogrzebie” klanu Wontorów, będzie w sejmiku reprezentowane przez dwoje mądrych, doswiadczonych i lojalnych radnych.  Gdyby Sługocki chciał przehandlować z Fedak i Pawłem Pudłowskim pozycję marszałek Polak, może liczyć na bunt co najmniej czworo radnych PO. To byłby nie tylko koniec rządów PO w regionie, ale również lidera tej partii.

Co ważne, nie ma poważnych zarzutów wobec obecnej marszałek Polak. Jest tylko zazdrość, zawiść i kompleksy. Urząd Marszałkowski jest dzisiaj „oblepiony” działaczami PSL-u i jakiekolwiek ustępstwa względem tej partii, nawet przy wzniosłych intencjach Ł. Mejzy, byłyby szkodliwe dla województwa. Koalicja PiS-u, Bezpartyjnych i PSL-u może powstać, co będzie sporym zaskoczeniem, ale będzie to byt krótkotrwały.

Za kilka miesięcy odbędą się wybory do Parlemntu Europejskiego w których na jednej liście Bezpartyjnych znajdą się prezydenci: Janusz Kubicki z Zielonej Góry i Piotr Krzystek ze Szczecina, a to już wielka polityka, która będzie polaryzować i nie będzie bez wpływu na region.

Możliwa jest również „duża koalicja” z PO, SLD, Bezpartyjnymi i PSL-em, ale to tylko abstrakcyjna teoria.

Prawda jest inna: politycy oszukują ufających im działaczy. Gdyby antyPiS-owska opozycja była uczciwa, a nie jest i warto by o tym wiedzieli aktywiści KOD-u, Obywateli RP oraz innych organizacji, wszystko byłoby jasne, a działacze Nowoczesnej w Lubuskiem, byliby bardziej skromni w swoich oczekiwaniach na powyborcze łupy.



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...