Przejdź do głównej zawartości

Ekscelencje, oskarżam Was!!!

Gdy Jan Paweł II odwiedzał gorzowską Katedrę, nie sposób było przewidzieć, że prawie ćwierć wieku później, nie tylko spłonie jej wieża, ale runie także autorytet miejscowych pasterzy. Największa po wojnie administracja kościelna w Europie, staje dziś w centrum największych skandali pedofilskich.

Fot. Parafia Wawrów
      W centrum burzy, która zmiata z rzekomo świętej powierzchni największe figury polskiego Kościoła, znaleźli się również hierarchowie z Lubuskiego, biskupi: Adam Dyczkowski, Stefan Regmunt i Edward Dajczaj – dzisiaj w Koszalinie. Męczy i irytuje ich milczenie. Jeśli będą to praktykować dalej, nie będzie blizn – które się zagoją, ale otwarte rany, których nie wyleczy nawet święte krzyżmo. Na fali pedofilskich śledztw powracają sprawy, które biskupi Dyczkowski, Regmunt i Dajczak starali się zamieść pod kościelny dywan. Wszyscy mają wyjątkowo sporo za uszami, a ich konto obciążają zaniedbania lub świadome ukrywanie księży pedofili, którzy w lubuskich parafiach czuli się jak ryby w wodzie.

         Nic chyba bardziej nie odsłania cynizmu i hipokryzji wspomnianych, niż brak reakcji na kolejne sygnały, listy i prośby o interwencję, które formułowały ofiary księdza pedofila Stanisława R. – dyrektora w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu, a potem parafii w Witnicy. Do pedofilskich czynów dochodziło w „świętych” murach kościelnych przybytków, które na czas bezeceństwa zamieniały się w piekło na ziemi. Wszystko działo się pod okiem biskupów, którzy prawdą żonglowali jak cyrkowiec rozpalonymi pochodniami, ale z tą różnicą, że im rozsypują im w powietrzu. Nie odnotowali w kurialnych dokumentach, a także nie poinformowali watykańskich instytucji o oskarżeniach, chociaż byli o tym informowani drogą oficjalną.

         Cztery lata temu poprosiłem o rozmowę z biskupem Tadeuszem Lityńskim. Już wtedy miałem sporo wiedzy i nazwisk, które budziły smutek. - Nie ma możliwości przeprowadzenia takiej rozmowy – odpowiedział ówczesny rzecznik ks. Andrzej Sapieha. Można od  biedy założyć, że chciał biskupa chronić, ale z dzisiejszej perspektywy widać, że chyba mu zaszkodził. Kto wie, może listów od ofiar księży pedofili było więcej, skoro ja potrafię z marszu wymienić tyle ofiar, ile w dekanacie jest parafii. Długo oczekiwana skrucha chyba nie nastąpi; tak właśnie upada mit biskupów zielonogórsko-gorzowskich, których na oficjalnych imprezach tak bardzo lubią politycy. Sam zawdzięczam Kościołowi wiele, i wielokrotnie na tych łamach stwałem w jego obronie, ale to już koniec.

          W gorzowskiej Katedrze znajdują się sarkofagi dwóch biskupów: Teodora Benscha i Wilhelma Pluty. Nie wiadomo, czy znajdą się godni i ucziwi następcy, których wierni będą chcieli widzieć gdzieś obok nich. Gorzowska Katedra była świadkiem wielu wydarzeń. Współcześnie, trzech najważniejszych: protestu przeciwników stanu wojennego w 1982 roku, gdy wokół świątyni zgromadziło się wiele tysięcy gorzowian; ingresu biskupa Józefa Michalika w trakcie którego, ostentacyjnie i na oczach Służby Bezpieczeństwa, oficjalnie zaprezentowano sztandar „Solidarności”. Była jeszcze wizyta Papieża, którego z grobu wykopuje właśnie jego były sekretarz. Kłopot w tym, że „lubuscy” biskupi kopią sobie grub nie mniejszy, niż figury formatu Gulbinowicz, Głódź, Janiak i Dziwisz.

              Lubuską politykę znam jak mało kto, ale tutejszym Kościołem interesuję się od zawsze. Mamy prawo zakładać, a nawet być tego pewnymi, że skandali będzie dużo więcej. Z ta tezą idę z animuszem, bo niestety wiem więcej, niż mogę napisać. Nie bez powodu wywołuję ten temat, krzycząc: oskarżam! Można do woli uprawiać publicystykę, ale chodzi o fakty. Chodzi o coś więcej niż chwilowy news i literacką hiperbolę. Kto mnie zna, ten doskonale wie, że każdy akapit tego teksu przesiąkniety jest troską. Nie chcę, aby niektórzy odkryli to poniewczasie. Póki co, na dzisiaj żaden z biskupów na sarkofag w Katedrze nie zasługuje. Nie o biskupów tu chodzi, ale o dużo więcej. Niektóre pomniki powstały zbyt wcześnie, nawet jesli ktoś był legendą „Solidarności”...



Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...