Przejdź do głównej zawartości

Zdarzyło się również w Lubuskiem

Jedną ręką błogosławili, a drugą przywoływali do siebie nieletnich. Bywało jednak, że tą od błogosławieństwa, robili dzieciom okropne świństwa. Fala kościelnych bezeceństw oraz krycia ich przez biskupów, nie ominęła diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. To podróż w przeszłość, ale konsekwencje powinny zostać wyciagnięte dzisiaj.

     Papież pozbawił wszelkich godności znanego i popularnego w środowiskach „Solidarności” kardynała Henryka Gulbinowicza. Przez lata nie reagował i ukrywał księży pedofilów, a przed karą nie uchroniły go wiek, zasługi oraz emerytura. Nie ulega wątpliwości, że podobny los powinien spotkać hierarchów z Lubuskiego. W ślad za karami nałożonymi na kardynała z Wrocławia, powinny pójść sankcje dla biskupów Stefana Regmunta, Adama Dyczkowskiego, a nawet Edwarda Dajczaka z Koszalina.

      Jakim trzeba być człowiekiem, by poszukiwać „pedałów” i „tęczową zarazę”, a jednocześnie udawać, że pod własnym nosem nie widzi się pedofilów. Bronić dzieci nienarodzone, a jednocześnie zapominać o tych już narodzonych, które stawały się ofiarą pasterzy dusz, żądnych uciechy z ich ciał.

            Nie dalej jak kilkanaście dni temu, jedna z ogólnopolskich gazet (Duży Format - GW) kolejny raz doniosła o zaniedbaniach biskupów seniorów Regmunta i Dyczkowskiego. Obaj nie odnotowali w kurialnych dokumentach, a także nie poinformowali watykańskich instytucji o oskarżeniach wobec byłego dyrektora seminarium i proboszcza w Witnicy. Do molestowania małoletnich lubuszan dochodziło m.in. w seminarium w Paradyżu i na plebanii w Witnicy. Dyczkowski był ordynariuszem w latach 1993-2007 i wiedział o sprawie z pierwszej strony „Ziemi Gorzowskiej”, a Regmunt otrzymał od ofiar oficjalny list, a nawet się z nimi spotkał. Swoją rolę zredukował do osoby zacierającej ślady

         „Dotykał mnie i całował w miejsca intymne, a następnie masturbował mnie, a potem siebie” – opowada jedna z ofiar, a wszystko działo się w apartamencie seminarium, którego ojcem duchownym był późniejszy biskup pomocniczy diecezji zielonogórsko-gorzowskiej Edward Dajczak; dzisiaj biskup koszalińsko-kołobrzeski. Pytany przez gazetę o sprawę, postanowił skorzystać z milczenia, które w rzeczywistości jest jego aktem oskarżenia; ofiary pisały do niego listy. 

          Tej lawiny nie da się już zatrzymać, choć niepokojące jest to, że mimo nie mniejszej skali przewin niż miało to miejsce w przypadku kardynała Gulbinowicza, w naszych mediach cisza jak makiem zasiał. Wszyscy czujemy, że nie jest to jednostkowa aberracja, ale skala jest dużo większa.

          Książęta Kościoła stają przed namio nadzy, i nie jest to widok fajny. Niechęć do nich przechodzi z fazy chłodnej do bardzo gorącej. Prezes Jarosław Kaczyński wezwał kilkanaście dni temu do obrony Kościoła, zapomniał jednak, że najwiekszym jej wrogiem są duchowni. 

         Jako człowiek w przeszłości mocno z Kościołem związany, zadaję sobie pytanie: jak go obronić przed tym wszystkim, co wypraweiają mu biskupi i księża? Spiskowe teorie odkładam na bok, innym sugerując to samo. Nie można ślepo wierzyć tym, którzy swoim owieczkom sugerują, by postępowali jak automaty bez sumienia; na hasło: „To atak wrogów Kościoła!”, mają odrzucić argumenty skrzywdzonych.

          Biskupi wymienili uczciwość na żetony milczenia, wierząc w to, że ugrają czas i bezkarność, a po swojej śmierci sarkofag w gorzowskiej Katedrze. Ten scenariusz musi zostać zburzony, bo obraz naszych biskupów ma sporo wad i defektów, a zza jego ozłoconych ram wystają brudne frędzle ukrywania ludzi złych. Sorry, Gregory, ale nie po to idą miliony z naszych podatków na remont Katedry, by pochować w niej później ludzi kryjących pedofili.




Popularne posty z tego bloga

Wójcicki czy Wilczewski?

Pozornie, gorzowianie mają ciężki orzech do zgryzienia: Wójcicki czy Wilczewski? Pierwszy ma zasługi i dokonania, za drugim stoi potężny aparat partyjny Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni są wyjątkowo silni, bo umocnieni dobrym wynikiem do Rady Miasta. Tak zdecydowali wyborcy. Co jednak, gdyby zdecydowali również o tym, aby Platforma Obywatelska miała nie tylko większość rajcowskich głosów, ale także własnego prezydenta? Nie chcę straszyć, ale wyobraźmy sobie, jaki skok jakościowy musielibyśmy przeżyć. Dziesiątki partyjnych działaczy i jeszcze większa liczba interesariuszy, czają się już za rogiem. Jak ktoś nie wie, co partie polityczne robią z dobrem publicznym, niech przeanalizuje wykony PiS-u w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju, a także „dokonania” PO w Lubuskim Urzędzie Marszałkowskim i podległych mu spółkach.  Pod pretekstem wnoszenia nowych standardów, obserwowalibyśmy implementację starych patologii.  Nie piszę tego, aby stawać po stronie jednej partii i być przeciw ...

Sukces Rafalskiej i początek końca Polak

Z trudem szukać w regionalnych mediach informacji o tym, że największą porażkę w wyborach do Parlamentu Europejskiego poniosła była marszałek województwa, a obecnie posłanka KO, Elżbieta Polak. Jej gwiazda już zgasła, to oczywiste. Elżbieta Polak miała być lokomotywą, okazała się odważnikiem, który – szczególnie w północnej części województwa lubuskiego, mocno Koalicji Europejskiej zaszkodził. Jej wynik w wyborach do Sejmu w 2023 roku -   78 475 głosów, mocno rozochocił liderów partii, którzy uznali, że da radę i zdobędzie dla niej mandat w wyborach europejskich. Miała być nawozem pod polityczną uprawę, lecz nic dobrego z tego nie wyrosło. Marne 42 931 głosów to i tak dużo, ale zbyt mało, aby marzyć o przeżyciu w środowisku, gdzie każdy pragnie jej marginalizacji. W sensie politycznym w województwie lubuskim, była marszałek przedstawia już tylko „wartość śmieciową”: nie pełni żadnych funkcji, nie jest traktowana poważnie, jest gumkowana z partii oraz działalności wład...

Śnięte ryby i śpiący politycy. O co chodzi z tą Odrą?

  Dzisiaj nie ma już politycznego zapotrzebowania na zajmowanie się Odrą. Śnięte ryby płyną po niemieckiej stronie w najlepsze, ale w Polsce mało kogo to interesuje. Już w czasie katastrofy ekologicznej na rzece w 2022 roku, interes Niemiec i głos tamtejszego rządu, były dla polityków Koalicji Obywatelskiej ważniejsze, niż interesy Polski Niemal dwa lata temu setki ton martwych ryb pojawiły się w Odrze. Zachowanie ówczesnej opozycji przypominało zabawę w rzecznym mule. Obrzucali nim rządzących i służby środowiskowe. E fektowna walka polityczna w sprawie Odry, stała się dla polityków ważniejsza, niż realna współpraca w tym obszarze. - To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali ogłosiła wtedy Elżbieta Polak , ówczesna marszałek województwa lubuskiego, a dzisiaj posłanka KO. Akcja była skoordynowana, a politycy tej partii jesz...